Rozdział 1.2

93 1 0
                                    


-Och, na litość boską Ron! Harry dopiero wczoraj poprosił mnie o rękę. Jakim cudem już wszystko sobie zaplanowałeś?

Zamrugał.

-Rety, Hermiono. Wszyscy nasi znajomi z Hogwartu czekali na to już od prawie dekady. Nie żartowałem, kiedy powiedziałem, że miałem lata na zaplanowanie tego. Harry'emu całkiem długo zajęło zadanie pytania, a myślałem, że to ja jestem tym najwolniejszym z naszego trio!

Ron potrząsnął głową z rozczarowaniem. Harry otworzył usta, żeby zaprotestować, ale się rozmyślił i z powrotem je zamknął.

-Cóż- Harry potarł nos z zakłopotaniem.- Masz rację. Zajęło mi zbyt długo, żeby zorientować się, co wspaniałego miałem tuż przed nosem. Przepraszam, Hermiono.

-Nie przepraszaj, Harry. Nieważne jak długo nam zajęło dotarcie tutaj- posłała mu łagodny uśmiech.-Znaczenie ma to, co mamy teraz.

Ron walczył z mdłościami narastającymi w jego żołądku.

-Zostawmy na razie te czułości i deklaracje waszej niezmiernej miłości. Zajmiecie się tym, jak mnie już tu nie będzie, dobrze?- uniósł w górę teczkę.- Mamy ślub i wesele do zaplanowania, a ja już przygotowałem dla was parę opcji do wyboru.

Jego przyjaciółka obdarzona puszystymi włosami rzuciła mu mordercze spojrzenie. Jeśli wzrok mógłby zabijać, on byłby już martwy.

-To jest mój  ślub, Ronaldzie Biliusie Weasley.

Och, więc tak zamierzała grać. Używanie pełnych imion to raczej niskie zagranie.

-A Harry to mój najlepszy przyjaciel! Jestem świadkiem!

Oboje odwrócili się w stronę Harry'ego.

Okularnik, którego świat magiczny obdarował niezliczoną ilością medali i prestiżowych tytułów wyglądał bardzo mało heroicznie w tamtym momencie. Jego oczy latały od przyjaciela do narzeczonej, w tą i z powrotem, aż w końcu zdecydowały się spocząć na Krzywołapie, który leżał leniwie na dywanie. Opuścił wzrok i starał się sprawiać wrażenie bardzo zajętego pieszczeniem jego futra.

-Tak, umm... To ja może będę trzymał się z dala od tego...- Harry niejasno wskazał na ich dwójkę.-... Czymkolwiek to jest.

-Ha!- Ron odwrócił się triumfalnie w stronę Hermiony.

Ona prychnęła i posłała mu wzrok pełen pogardy.- I pomyśleć, że Harry całą noc się martwił jak przyjmiesz nasze zaręczyny. Wychodzi na to, że dużo lepiej niż się spodziewał, jesteś zaangażowany nawet bardziej niż ja.

-Właśnie... Bez urazy, ale... co się dzieje?- Harry zapytał nie mogąc się powstrzymać.

W pokoju zapadła cisza.

[T] Zakład (Harmione)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant