Rozdział 1.8

47 3 1
                                    

-A tak. Od razu widać, że jesteście jak prawdziwe rodzeństwo. Bardzo... rodzinni. Nigdy nawet nie miałeś siostry, więc jak zdołałeś to powiedzieć z pełną powagą?

-Byłeś wściekły, a w ręku trzymałeś miecz!- krzyknął Harry z twarzą czerwoną z zażenowania. Unikał wzroku Hermiony.- Próbowałem cię tylko uspokoić.

-Czy ktoś mi powie o co chodzi?- zapytała Hermiona.

Harry znowu jęknął, a Ron zadowolony opowiedział jej całą historię.

To co nastąpiło potem, to Harry próbujący się wytłumaczyć i Hermiona odciągająca go do innego pokoju.

Kiedy wrócili, włosy Harry'ego wystawały w każdym możliwym kierunku, jego kołnierzyk był poluźniony, a jego okulary wisiały krzywo na jego nosie. Hermiona wyglądała na bardzo z siebie zadowoloną.

Ale kiedy ponownie zwróciła swoją uwagę ku niemu, Ron zaczął mieć bardzo złe przeczucie.

-Rozumiem, dlaczego Harry powiedział coś takiego w takim momencie, nawet jeśli nie miało to sensu i wcale nie miał tego na myśli. Ale dlaczego ty zobaczyłeś coś takiego w horkruksie?

-Ja...- Ron nie mógł znaleźć odpowiednich słów, czuł, jakby coś zalegało mu w gardle.

-Ron?- jego najlepszy przyjaciel obrócił głowę w jego stronę i spojrzał na niego ze zmartwieniem w oczach. Harry zawsze o niego dbał, prawda? Zawsze stawiał jego uczucia ponad własnymi. Zawsze akceptował go, nie zważając na jego czyny. Co takiego zrobił, żeby sobie zasłużyć na takiego przyjaciela?

-Bałem się- przyznał.- Schrzaniłem. Wiem, że tak. Zostawiłem was oboje kiedy najbardziej mnie potrzebowaliście, i kiedy to zrobiłem, zrozumiałem, że nie dam już rady tego cofnąć. Bałem się, że jak wrócę, to nie będzie już dla mnie miejsca przy was. Że nie będziecie mnie już potrzebować, ani chcieć.

-Nigdy bym...- Harry zaczął protestować, ale Hermiona położyła mu dłoń na ramieniu.

-Daj mu skończyć- oznajmiła, a Ron poczuł wdzięczność. Nawet jeśli nigdy nie był z nią tak blisko, jak z Harry'm, był wdzięczny, że była obecna w ich życiu.

-Może i nie jestem tak błyskotliwy jak ty, Hermiono. Albo tak odważny jak ty, Harry. Ale nie jestem idiotą. Może i bym się obraził, ale nie jesteśmy już tymi dziećmi ze szkoły... Wojna się skończyła i wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłem. I zrozumiałem, że istnieją rzeczy dla mnie ważniejsze niż moja duma.

Popatrzył się na nich, mając nadzieję, że zrozumieją.

Zrozumieli.

Harry był pierwszym, który go objął, a wkrótce i Hermiona się przyłączyła, pociągając nosem.

-Aww, Hermiono, nie płacz.

-Zamknij się, Ronald! Przyszedłeś tu, nawijając nam o jakimś głupim zakładzie i krzycząc na nas przez dobre pół godziny. Jeśli chcę, to będę sobie płakać!

-Ale zapalczywa ci się trafiła, stary- Ron uniósł brew.

Harry tylko się zaśmiał.

-Kocham was oboje, wiecie to- w końcu wydusił z siebie Ron, mocno odwzajemniając uścisk.- I chcę, żebyście byli razem szczęśliwi.

- I chcę, żebyście byli razem szczęśliwi

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
[T] Zakład (Harmione)Where stories live. Discover now