Epilog: list do C.L.

115 27 0
                                    

Clary obudziła się, a promień słońca przesunął się po jej twarzy. Przeciągnęła się i skrzywiła z powodu bólu głowy.

— Na Anioła, ile wczoraj wypiłam? — Dziewczyna szczerze miała nadzieję, że goście nie zwrócili uwagi na to, że panna młoda wypiła za dużo bąbelkowego szczęścia.

W końcu zbierając myśli, usiadła na łóżku, próbując przywołać w pamięci obraz ostatniej nocy. Przypomniała sobie pompatyczną ceremonię, niewygodną suknię, bolące nogi w tych niebotycznie wysokich szpilkach, przemowę Cichego Brata. Czując pieczenie na skórze, spuściła wzrok na swoją dłoń i przesunęła dłonią po świeżo narysowanej runie małżeństwa. Dziewczyna westchnęła i przełknęła gulę, która utworzyła się w jej gardle, zdając sobie sprawę, że nawet po rozwodzie ta runa nie zostanie całkowicie wymazana. Na zawsze zostanie ślad, że była mężatką... Potem przypomniała sobie sam bankiet. Tłum gratulantów, Alec, który zawsze z kimś rozmawiał, szampan, szampan, szampan. Alec, który rzucał jej ukradkowe spojrzenia, szampan, szampan...  Więc Alec przenosi ją na rękach do pokoju, zdejmuje jej złotą sukienkę, kładzie ją na łóżku i przykrywa kołdrą, po czym kładzie się obok niej, a ona zasypia na jego ramieniu.

— Świetny początek życia rodzinnego — mruknęła dziewczyna, w końcu się budząc.

Odkryła, że jest sama w pokoju, a na poduszce leży starannie złożona kartka papieru. Clary rozłożyła ją i zaczęła czytać:

➰💌➰

Dzień dobry, Clarisso „Teraz" Lightwood. 

Bardzo chciałem z Tobą porozmawiać, ale wczoraj trochę Cię nie było, więc wolałem przełożyć naszą rozmowę na ranek, ale pamiętając, jaką potrafisz być wściekłą rano, bałem się, że po prostu zabijesz mnie, nie słuchając do końca.

Powiesz, że jestem tchórzem i po tysiąckroć będziesz miała rację. Patrzę jak śpisz, piszę ten list i boję się, że nigdy mi nie wybaczysz.

Chcę opowiedzieć Ci historię. Dawno, dawno temu żył facet, zwyczajny, niczym nie wyróżniający się Nocny Łowca. Nie był ani najmądrzejszy, w przeciwieństwie do swojej siostry, ani najprzystojniejszy, w przeciwieństwie do swojego parabatai. Po prostu żył dla siebie, myśląc tylko, że obowiązki i prawo są ponad wszystko.

Pewnego dnia zobaczył anioła z rudymi włosami i całe jego życie nagle nabrało sensu. Łowca zdał sobie sprawę, że się zakochał. Na pierwszy rzut oka, nawet nie znając imienia, tak naprawdę było mu ono obojętne. Poczuł, jak serce wyrywa mu się z piersi. I jak myślisz, co zrobił? Zgadza się, nic. Bo stchórzył. Rozumiał, że taka dziewczyna nigdy nie odwzajemniłaby jego uczuć. Zobaczył sposób, w jaki jego parabatai na nią patrzył, i zdał sobie sprawę, że po prostu nie ma najmniejszych szans. Starał się trzymać od niej z daleka, nie zauważając własnych uczuć, mając nadzieję, że z czasem miną.

Bardzo się mylił. Z każdym dniem uczucia rosły i stawały się silniejsze. Jak myślisz, co on zrobił? Zgadza się, po prostu uciekł. Ale nie możesz uciekać daleko od siebie. Nie mógł nawet marzyć, że jego uczucia zostaną odwzajemnione. Nawet gdy oferował tej dziewczynie małżeństwo i serce, powiedział jakieś szalone bzdury, zdając sobie sprawę, że z pewnością mu odmówi. Wymyślił nawet absurdalną historię o uratowaniu instytutu, mając nadzieję, że z czasem uda jej się go pokochać.

Zapytasz dlaczego to zrobił? Tak, bo nie mógł już bez niej żyć, bo jedyne o czym myślał, to chęć jej pocałowania. Był gotowy oddać wszystko na świecie, żeby choć na krótki czas stała się jego, aby był z nią szczęśliwy.

Zapytasz, jak ma na imię ten łowca, choć pewnie nie, nie zapytasz, doskonale już wiesz, że nazywa się Alexander „Dupek" Lightwood.

Który przez własną głupotę nie zauważył tego, co działo się pod jego nosem, który był tak pewny swoich przeżyć, że nie widział niczego wokół siebie.

Jedna dziewczyna powiedziała, że miłość daje nam prawo do egoizmu i miała rację. Powiedziała, że człowiek przechodzi przez pięć etapów, a ja nie potrafię przez nie przejść i miała rację. Nigdy nie pogodziłem się z faktem, że będę bez niej żył.

Tak, czytałem Twoje listy, każdy z osobna, przysięgam na Anioła, nigdy bym tego nie zrobił, nie widząc moich inicjałów na każdym z nich. Przez czysty przypadek upuściłem tą nieszczęsną szkatułkę na podłogę, dopiero teraz rozumiem, że to był los.

Nie wiem, ile razy mam Ci powtarzać, że przepraszam za cały ból, który Ci sprawiłem, za wszystkie łzy i cierpienie, które Ci zadałem.

Nie będę nawet mówić o tym, jak cierpiałem, bo moje cierpienie jest niczym w porównaniu z tym, przez co przeszłaś Ty.

Tej nocy czułem się tak, jakbym umarł i narodził się na nowo. Przeglądając każdy Twój list, każde słowo, które napisałaś, nigdy w życiu nie czułem tak wielkiego bólu. Za każdym razem, gdy próbowałem zejść do Ciebie, obudzić Cię i powiedzieć Ci wszystko, nigdy mi się to nie udawało, a jedynie przedłużałem Twoje cierpienie o kilka kolejnych godzin.

Alexander „Tchórz" Lightwood.

Rozumiem, że nie jestem Ciebie godzien, a teraz, gdy znasz już całą prawdę, masz prawo mnie nienawidzić. Jeśli spakujesz swoje rzeczy i wyjedziesz, zrozumiem.

Ale jeśli nagle w Twoim sercu pozostanie jeszcze trochę miłości, a fakt, że wyszeptałaś moje imię we śnie, da mi na to nadzieję, będę najszczęśliwszą osobą na ziemi.

Powiesz, że jestem kretynem, i po tysiąckroć będziesz miała rację.

Nie ma znaczenia, co mnie z Tobą łączy: miłość, oddanie, przyjaźń, irytacja, czy po prostu wzajemne pragnienie. Nie ma znaczenia, kto stanie między nami: uparty Jace, tajemniczy Magnus czy problematyczny Simon. Wszystko to jest między nami i nie możemy się przed tym ukrywać i nie możemy na to zamykać oczu. Ale teraz liczy się to, że mamy siebie. I to wystarczy.

Powinienem był Ci powiedzieć dawno temu, jak bardzo Cię kocham, Clary Fray. Teraz powiem inaczej.

Kocham Cię Clarisso Lightwood.
Kocham Cię, moja pani Lightwood.
Moja. I tylko moja.

I przysięgam, że jeśli będziesz obok mnie, nigdy nie pozwolę Ci nigdzie odejść. Ponieważ ludzie, których kochasz, potrzebują wsparcia. Z całej siły, z całej duszy, z całego serca. I nawet jeśli teraz odejdziesz, znajdę Cię na każdym krańcu ziemi. Nie, po prostu nie pozwolę Ci odejść.

Pozdrawiam,
Alexander „Idiota" Lightwood.

💌➰


Czytając zapisane linijki, Clary poczuła, jak ciepło narasta w samym środku jej serca, narastając z każdą sekundą coraz bardziej, fala ciepła zakryła ją na oślep, rozpuszczając jej duszę w poczuciu niekończącego się szczęścia.

Czytała ten list raz za razem, przyciskając go do twarzy, do piersi, całując. Nie zauważyła, że od dłuższego czasu nie była w pokoju sama. Ten sam Alec stał w drzwiach, oparty o framugę i uśmiechał się, patrząc na nią.

— Bałem się, że wyszłaś...

Clary odwróciła się i zamarła, patrząc na niego, nie wierząc, że przed nią stoi jej mąż. Kochany i co najważniejsze kochający.

Alec podszedł do łóżka i uklęknął, wziął ją za rękę i włożył jej na palec złoty pierścionek, w którym paliło się czarodziejskie światło.

— Chciałbym abyś została moją żoną. Przez resztę mojego życia.

Clary poczuła napływające do niej łzy. Były to łzy radości.

— Zgadzam się — szepnęła dziewczyna, a Alec mocno ją przytulił.

— Clary, moja Clary, wybacz mi, byłem idiotą.  — szepnął, chowając twarz w jej włosach.  — Nie zabijesz mnie jeśli Cię teraz pocałuję?

— Zabiję Cię, jeśli mnie teraz nie pocałujesz...

Nie dał jej dokończyć.

Nie trzeba dodawać, że ten poranek był najmilszy w ich życiu? I nawet po wielu latach podtrzymają tradycję pisania do siebie listów w rocznicę ślubu.

Alexander nigdy nie adresuje swoich listów, ale Clary za każdym razem z miłością pisze na kopercie „A.L."

Listy do A.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz