≓ Rozdział 25 ≒

21 4 8
                                    

Wiatr zdawał się wiać z każdej strony. Seweryn stał na chodniku, szczelnie opatulony szalikiem, i zastanawiał się, dlaczego, u licha, nie zaproponował wyjścia do kawiarni. Z utęsknieniem myślał o ciepłym wnętrzu, przyjemnie pachnącym kawą i ciastem. A potem przyszło mu do głowy, że przy stoliku widzi się tylko u boku Mai – chłód grudniowego popołudnia kojarzył mu się za to z lodem, który ściął relację jego i Laury.

Poprawił plecak, prawie pusty. Prawie, jeśli nie liczyć jednej rzeczy, którą niepostrzeżenie zabrał z mieszkania, nim wyszedł.

W końcu Laura wyszła z domu – tym razem wyszykowana jakby szła na imprezę. Wyglądała tak zjawiskowo, że nie mógł powstrzymać uniesienia brwi.

– Jest jakaś okazja? – zapytał, zastanawiając się, czy o czymś nie zapomniał. – Wyglądasz, jakbyś wracała z gali oscarowej. Albo miała zamiar na nią iść.

Zaśmiała się i ujęła go pod ramię. Gest tylko pozornie był taki jak zawsze. Wyczuł od razu, że Laura nieco mocniej zaciska dłonie na jego przedramieniu, jakby chciała go przytrzymać... Albo zatrzymać. Plecak nagle zrobił się cięższy.

– Mam takie postanowienie noworoczne, żeby celebrować każdą wyjątkową chwilę – odpowiedziała. – Zaczynam od dzisiaj.

– A to wyjątkowa chwila?

– No wiesz... te nasze spacery są wyjątkowe, nie uważasz? Zwłaszcza ostatnio.

Nie odpowiedział. Nagle stracił pewność siebie. Patrzył spod oka na Laurę i nie mógł uwierzyć, że byłaby zdolna do zastraszania kogokolwiek. Może się gniewała. Może była obrażona, ostatecznie rzeczywiście poświęcał jej mniej czasu, niż wcześniej. Ale włamanie?

Tylko jeden szczegół dawał mu do myślenia: że Kuba nie przyszedłby do niego bez powodu. A co jeśli kłamał? Ale jeśli tak, to dlaczego?

– Seweryn? – Laura wyrwała go z potoku myśli. Na całe szczęście, bo już zaczynał w nim tonąć.

– Tak?

– Co to za pilna sprawa?

Chciał sobie jakoś przygotować grunt. Zagaić rozmowę niezobowiązująco i na podstawie drobnych śladów znaleźć odpowiedź na pytanie, które tak go męczyło. Najwyraźniej jednak łagodna droga zamknęła się, gdy wysłał pełnego złości SMS-a. Musiał pójść na wojnę... Albo kombinować.

– Jesteś na mnie zła, Laura?

Parsknęła.

– To jest ta pilna sprawa?

– Tak. – Poczuł się głupio, ale nie pozostało mu nic innego jak iść w zaparte. – Bardzo pilna, bo... wiesz, że nie lubię konfliktów. No i nie chcę zaczynać nowego roku ze sporem. Chciałem to wyjaśnić.

– Tacy ludzie jak ty zawsze mają pod górkę...

– Nie czuję, żebym miał mieć pod górkę.

– A bo już tak długo przytulasz się do ziemi, że nawet nie czujesz, w którą powinieneś iść. Może powrót do normalności powinien być twoim postanowieniem noworocznym?

Spojrzał na nią, czując, jak zaczyna buzować w nim gniew.

– Co to miało znaczyć?

– Ale się zrobiłeś drażliwy! Tak sobie mówię. – Laura wzruszyła ramionami. – Sam powiedziałeś, że czasem kopniak jest potrzebny, żeby się ogarnąć. Wiesz, ile razy ty mnie kopałeś? Sto razy, tylko w ostatnim roku. A teraz kiedy raz to ja chcę ci pomóc, od razu się obrażasz. Niefajnie, Sew.

My ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz