ROZDZIAŁ I

203 53 33
                                    

-Ziemia do Anastazji! - Na dźwięk swojego imienia podniosłam głowę w kierunku skąd dochodził. -Chyba trochę odpłynęłaś. - Powiedziała Kinga i zaśmiała się do mnie życzliwie.

-Przepraszam, o czym mówiłaś? - Zapytałam oderwawszy wzrok od scenki za oknem, która przykuła mój wzrok. Małej dziewczynki, wygłupiała się z jakimś mężczyzną, dosyć młodym, więc pewnie ojcem albo wujkiem...

-Najwyraźniej o niczym ważnym, skoro gdzieś uciekłaś. Opowiesz mi, co się tam działo? - Kiwnęła na mnie głową unosząc wymownie brwi.

-Gdzie? - Zupełnie nie ogarniałam, o co jej chodziło.

-No w Twojej głowie.

Zmarszczyłam brwi i westchnęłam głośno.

-Naprawdę przepraszam, po prostu wróciłam do wspomnienia pewnych odwiedzin mojego wujka kilka lat temu.

-Tego wojskowego?

Złapałam z nią kontakt wzrokowy i kiwnęłam głową przytakując.

-Nic takiego, przyjechał i zabrał mnie na wycieczkę do lasu. - Machnęłam ręką lekceważąco licząc, że szybko zamkniemy ten temat.

-No i co w tej wycieczce takiego fascynującego? - Kinga jednak ciągnęła dalej, może zabolało ją to, że zignorowałam wcześniejszą rozmowę.

-Była wtedy zima i las wyglądał bajecznie. Wszędzie leżał śnieg i pięknie iskrzył się w słońcu. - Uśmiechnęłam się na jedyny piękny obraz z tej wycieczki, która wywróciła całe moje życie do góry nogami. Widziałam po jej minie, że ta odpowiedź, choć malownicza i dotyczyła jej ulubionej pory roku mimo wszystko, nie dała takiej satysfakcji, na jaką liczyła. Dodałam, więc, kłamiąc przy tym – miło spędziliśmy wtedy razem czas.

-O, czym rozmawiacie? - Zapytała Wiktoria, trzecia z naszego trio, dostawiając sobie krzesło do naszego stolika. Gdy usiadła chwyciła niezwłocznie kartę menu, żeby wybrać coś dla siebie.

-Właśnie tłumaczyłam Anastazji, że ma niesamowite szczęście, że posiada takie zajebiste przyjaciółki. - Powiedziała Kinga z udawaną wyniosłością i z uśmiechem wyrwała Wiktorii menu z rąk. - Daj spokój znasz to na pamięć, przychodzimy tu od dwóch lat i zawsze zamawiasz to samo.

W tej samej chwili jak spod ziemi wyrosła obok nas kelnerka.

-Miło panie znowu widzieć. - Uśmiechnęła się promieniście. - To samo, co zwykle? - Złapała kontakt wzrokowy z każdą z nas, żeby upewnić się, że odpowiada nam zamówienie.

Milcząco przytaknęłyśmy, a jak tylko dziewczyna się oddaliła wybuchnęłyśmy śmiechem.

Z uśmiechem spojrzałam na swoje przyjaciółki. Przez całą moją szaloną edukację nie miałam nikogo bliskiego. Przez to, kim jestem często zmieniałam szkoły i miałam wiele dodatkowych lekcji doskonalenia swoich specjalnych umiejętności. Zero szans na dłuższe znajomości, a co dopiero tworzenia jakiś głębszych więzi. Dopiero studia pozwoliły mi na odrobinę normalności. Czułam ogromne szczęście za każdym razem, jak gdy mogłam się spotkać z tymi wariatkami. Najlepiej w tej właśnie kawiarni.

W jednej z odnóg słynnej ulicy Długiej na starówce w Gdańsku mieściła się niewielka kamienica, a na jej parterze wspaniała kryjówka trzech studentek. Na tyle lokalu mieści się niewielkie, zaciszne pomieszczenie, które w zamyśle miało służyć cichej degustacji kawy. Wszystkie ściany przyozdobione zostały regałami z książkami, wyjątkiem było wejście i pojedyncze, za to ogromne okno wychodzące na ogród należący do mieszkańców pięter. Na nasze szczęście o tym miejscu wiedziało niewiele osób i dzięki temu zwykle udawało nam się mieć je na wyłączność.

BŁĘKIT DELATORKIWhere stories live. Discover now