ROZDZIAŁ III

87 27 21
                                    

8 lat temu

Jechałam samochodem z wujkiem. Minęło kilka dni, od kiedy to zabrał mnie na wycieczkę do lasu. Miał za zadanie pokazać mi, że rzeczywistość jest inna niż mi się wydaje. W tym celu wybraliśmy się do lasu nieopodal wioski, w której mieszkałam z rodzicami. Zaparkował niedaleko polany, do której mieliśmy dojść na piechotę. Zadałam wiele pytań, ale powiedział jedynie, że wszystkiego się dowiem na miejscu. 

Tam natomiast czekała na mnie kobieta. Miała około 30-stki i była w długim płaszczu. Po chwili się okazało, że nie miała na sobie nic poza nim, ale nie długo przyszło mi się nad tym zastanawiać. Na mój widok uśmiechnęła się i zrzucając okrycie przemieniła się w wilka. Trwało to chwilę tak krótką, że nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Stałam sparaliżowana, gdy się ocknęłam podeszłam szybko do porzuconego płaszcza i dotknęłam go, był jeszcze ciepły. Spojrzałam na pozostawione na śniegu ślady. Najpierw ludzkie, a potem wilcze, dowodziły, że wzrok mnie nie oszukał. To wydarzyło się naprawdę.
Ta kobieta nie była człowiekiem. Wpatrywałam się w drzewa, za którymi zniknęło zwierzę czekając na znak, że to nie ma tak naprawdę ze mną nic wspólnego. Jednak nic takiego się nie stało. Wujek uznał, że na jeden dzień wystarczy wrażeń i pociągnął mnie do samochodu. Z trudem oderwałam wzrok z linii drzew. 

Milczałam w drodze powrotnej będąc w szoku po tym, co zobaczyłam. W domu mama powitała mnie z rezerwą. Ja, gdy tylko drzwi się za nami zamknęły ignorując jej początkową reakcję mocno się do niej przytuliłam. Odpowiedziała mi tym samym, powiedziała też, że z tatą mnie bardzo kochają i nie ważne, co będzie dalej, to się nie zmieni. Nie było wiadomo, czym jestem, bo wujek nie czuł ode mnie nic. Jednak wierzył mojej mamie, że przeszłam coś w podobnego do przemiany. W rodzinie byli tylko zmiennokształtni, więc to była najbardziej prawdopodobna opcja. Tata nie odziedziczył tego jak to wujek nazywał „daru", ale ja najwyraźniej tak.

Więc teraz w milczeniu jechaliśmy do szkoły dla zmiennych, którą on też ukończył. Nie byłam z tego zadowolona i czułam żal, że muszę się mierzyć z takimi zmianami.

-Uśmiechnij się trochę – próbował mnie pocieszyć. - Wszyscy w szkole są świadomi jak
w rzeczywistości wygląda ten świat. Nikt nie będzie przed tobą już nic ukrywał. No i poznasz dzieci podobne do ciebie.

-Czyli, jakie? - Zakpiłam wiedząc, że i on ma wątpliwości w sprawie tego, czym jestem. - Słyszałam jak rozmawiasz z mamą, że coś jest nie tak.

Westchnął głośno i podrapał się nerwowo po szyi.

-Porozmawiam z dyrektorką ona też nie jedno widziała i na pewno wspólnie dojdziemy do rozsądnych wniosków. - Spojrzał na mnie, a ja w odpowiedzi przewróciłam oczami. - Już dojeżdżamy.

Nie uwierzyłam mu, więc nie kontynuowałam tej rozmowy. Skupiłam się na mijanym za oknem otoczeniu. Od kilku minut jechaliśmy przez las, ale droga była zadziwiająco dobra jak na odludzie. Musiał nie dawno przejeżdżać tędy pług, bo spod delikatnej warstwy śniegu, przebijał ciemny asfalt. Po chwili na horyzoncie ukazał się ogromny szary budynek, przed którym był spory parking, z którego korzystała tylko garstka aut. Wujek wspominał, że to szkoła
z internatem, a większość nauczycieli mieszka w placówce. Zaparkowaliśmy najbliżej drzwi wejściowych jak tylko się dało.

Auto ucichło, a ja poczułam ucisk w dole brzucha oznaczający zdenerwowanie.

-No dobra, zostaw rzeczy, najpierw porozmawiam z dyrektorką.

Wujek wysiadł, a ja jeszcze chwilę wpatrywałam się w okna budynku. Do tej chwili mogłam jeszcze udawać, że to tylko sen. Jedynymi istotami, z jakimi miałam do czynienia to kobieta
z lasu i wujek. Wzięłam głęboki wdech i wyskoczyłam z auta na parking. Śnieg cicho zatrzeszczał pod moimi nogami. Powoli ruszyliśmy w stronę schodów. U ich szczytu wujek jeszcze spojrzał na mnie i uśmiechnął się próbując dodać mi tym otuchy. Zadzwonił dzwonkiem domofonu
i usłyszeliśmy charakterystyczne pyknięcie.

BŁĘKIT DELATORKIWhere stories live. Discover now