Rozdział 91

15.7K 656 51
                                    


STELLA

– Kici, kici. Stella? – Rozlega się głos. – Gdzie jesteś?

Chowam się za jednym z drzew, a później przemykam do następnego i kolejnego. Wciąż słyszę za sobą śmiech Erica i jego kroki. Nie jestem już pewna, czy naprawdę jest tak blisko, czy to moje paranoiczne ja daje o sobie znać, ale nie zatrzymuję się.

Muszę biec. Jak najdalej.

 Ukrywając się między zaroślami, zerkam przez ramię, jednak dostrzegam wyłącznie jednolitą ciemność. Ani śladu mojego prześladowcy. 

Związane z tyłu nadgarstki utrudniają mi ucieczkę. Kilka razy niemal się wywracam, ale w końcu zauważam coś w oddali. Światła. To światła nadjeżdżającego samochodu. Ich blask razi mnie tak bardzo, że nie potrafię rozpoznać kierowcy, jednak rozpędzone auto nagle wyhamowuje kawałek ode minie i zatrzymuje się bokiem, oddzielając mnie jednocześnie od podążającego za mną Erica.

Kiedy otwierają się drzwi po stronie kierowcy, prawie mdleję z ulgi.

– Gabriel – szepczę.

Mój chłopak podchodzi do mnie, okręca plecami do siebie i wyciąga z kieszeni zapalniczkę. Nadpala supły na moich nadgarstkach, przerywając szorstkie sznury. Potem popycha mnie w stronę mercedesa.

– Wsiadaj.

Tylko że on nie wsiada. Już w ogóle na mnie nie patrzy. Jego spojrzenie koncentruje się na stojącym nieopodal Ericku, a później rusza w jego stronę.

Szybko łapię go za rękę.

– Nie rób tego – proszę.

Gabriel wyszarpuje się z mojego uścisku. W jego czarnych oczach coś się tli. Coś złego, bezwzględnego. Przypomina teraz demona, który opuścił czeluści piekielne, by siać zniszczenie i chaos.

By się zemścić.

– Skrzywdził cię – mówi, nie odwracając wzroku od Erica.

Czuję pod dłońmi, że cały się trzęsie. Drzemiąca w nim furia jest o sekundę od wyrwania się na powierzchnię i wiem, że jeśli do tego dopuszczę, Gabriel... Boże, on mógłby go nawet zabić w tym momencie.

– Tylko wystraszył. – Wczepiam się w jego plecy i obejmuję ramionami w pasie. – Wszystko dobrze, jedźmy już. Proszę. Nie chcę tu być. Nie chcę tu być – powtarzam.

– Tak jest. Spieprzaj stąd, tchórzu.  – Na moje słowa nakłada się wyzywający głos tego świra. 

Gabriel spogląda na mnie na jedną ulotną chwilę, a później rzuca się w przód, dopada do Erica.  Wali go pięścią w twarz, a następnie  wyprowadza kopnięcie kolanem w brzuch. Jest tak szybki, że jego rywal, nie ma czasu na reakcję, ani szans na jakąkolwiek obronę. Kiedy Gabriel powala go na ziemię,  wcale się nie cofa, wręcz przeciwnie. Patrzy z góry na wijącego się z bólu, zamroczonego Erica, a później...

Następuje ciężkim butem na jego dłoń. Tę samą, którą strzaskałam wcześniej drzwiami.

– Jeszcze raz... Jeden raz i dowiesz się, do czego jestem zdolny – oznajmia idealnie znieczulonym tonem. Przekręca stopę, wgniatając rękę Erica mocniej w ziemię, a gdy ten zaczyna krzyczeć, obdarza go uśmiechem i jak gdyby nigdy nic wraca do mnie. Potem obejmuje moją talię i sam wsadza mnie na fotel pasażera w swoim mercedesie.

– Mój samochód... – Przerywa mi głośne trzaśnięcie drzwi.

Gabriel okrąża wóz i zajmuje miejsce kierowcy.

– Dam znać znajomemu, żeby go zabrał. – Wciska pedał gazu i rusza ostro przez las. – Jedziesz ze mną.

Nie sprzeciwiam się. Chociaż Gabriel w tej chwili jest równie spokojny co cholerny tajfun, z nim czuję się bezpieczna.

– Dziękuję – mówię. 

Nasze palce wciąż spoczywają splecione między siedzeniami. Gabriel gładzi grzbiet mojej dłoni kciukiem. Ręka mu drży tak samo jak mi.

– Na pewno nic ci nie zrobił? Nie okłamuj mnie.

Robię co mogę, żeby nie zacząć ponownie płakać. To tylko podsyciłoby wściekłość Gabriela i jego pragnienie, by podążyć za Ericiem. 

– Nic takiego się nie wydarzyło. – Bo zdołałam się wymknąć, ale tę część lepiej przemilczeć więc... – Chyba zmówił się z Brunem. Twój brat chciał zemścić się na mnie, a Eric na tobie i... – przerywam, kiedy uścisk Gabriela  staje się niemal bolesny.

– To Bruno powiedział mi, gdzie mam cię szukać. 

– Co? 

– Wpadłem na niego, a on zaczął pieprzyć jakieś bzdury. W którymś momencie powiedział...– Zaczerpuje głęboki oddech.  – Że właśnie teraz możesz bardzo mnie potrzebować. Zrozumiałem, wtedy... 

Żołądek mi się kurczy. Nie słyszę reszty jego wypowiedzi. Nie chcę słyszeć. 

– Wystarczy.

– Powinienem był rozwalić mu łeb. Im obu. – Wali pięścią o kierownicę. – Twoje kostki. Są zdarte. –  Unosi moją dłoń do ust.

Nawet tego nie zauważyłam. Musiałam je podrapać, gdy próbowałam odczołgać się od Erica.

– Zagoją się. – Szybko wycieram łzę wymykającą mi się spod powieki. – Zostaniesz u mnie?

Kącik warg Gabriela rozciąga się czułym uśmiechu.

– Nawet, gdybyś mi zabroniła – odpowiada.

Resztę drogi pokonujemy  już w ciszy. Każdy z nas zagłębiony we własnych zmąconych myślach. 

*****

Już lepiej? Uspokojeni? Będziecie mogli spać w nocy? 🤣

THE HELL BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz