Rozdział 8

12 1 0
                                    



W mojej rodzinie mówiono zawsze, aby towarzysza przed śmiercią trzeba uratować. Właśnie to zrobiłam i on również. Uratowaliśmy sobie życie. Może że ja go nienawidziłam a on mnie, to i tak byśmy sobie pomogli.

Minęły kilka dni od kiedy zane wygrał kolejny wyścig. Nie pogratulowałam mu bo nie znoszę go, ale mu przyznać że jest dobry w tym.

Patrzyłam w lustro, naprawdę miałam wychudzoną skórę. Kilka blizn na brzuchu były grubo widoczne. To była zwykła chwila słabości.

Nie tylko na brzuchu je miałam a też na nogach. Nie było ich widach ponieważ w dobrym miejscu je robiłam.

Zorientowałam się że stoję przed lustrem totalnie nago. Ubrałam na siebie białą koronkę i czarny obcisły kombinezon.

Wzięłam swoją torebkę jeszcze i ruszyłam do samochodu. Musiałam jechać do mojego ojca jeszcze sprawy pozałatwiać.

Przez ten cały czas myślałam o zane, miałam już się bić po głowie aby wyparował z niej.

Spierdalaj z mojej głowy jebany chuju.

Nic nie pomogło.

Nienawidzę go. Czuję nadal jak piecze mnie skóra przez ten wyścig. Przez te myślenia prawie wjechałam w drzewo.

Japierdole opanuj się hazel.

Wjechałam pod dom mojego ojca. Wysiadłam z auta i z wielką pewnością ruszyłam do niego.

Jego ochroniarzy już ślinili się na mój widok. Wywróciłam oczami i poszłam w stronę mojego taty który patrzyl na mnie.

Uśmiechnął się do mnie a ja to odwzajemniłam. Zaprosił mnie do środka swojego gabinetu. Nie patrząc na niego odrazu weszłam do środka.

Usiadłam na kanapie naprzeciwko jego. Usiadł i rozmyślał nad czymś. Po kilku minutach zabraliśmy się do pracy.

***
Brałam świeżutką kąpiel, która pomogła mi w zreatksowaniu się. Nie byłam w niej zbyt długo ponieważ miałam dużo zleceń na kogoś.

Ubrałam czarne spodnie wraz z koszulką. Nic nowego. Upięłam sobie kucyka i ruszyłam. Nie zaszłam za daleko, ponieważ zderzyłam się z klatką. Kurwa

-Łamaga - powiedział Zane kręcąc głową.

Wstałam na proste nogi patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami.

-Czego tu? - założyłam ręce na piersi.

Zane kręcił głową śmiejąc się pod nosem.

-Miałem cię zabrać przecież - odpowiedział

-Sama jadę. - wyminęłam go a on głośno parsknął.

Pociągnął mnie za nadgarstek a to sprawiło że moja kontrola nade mną zapadła na dno. Druga wolna ręką przywaliłam mu w nos tak że się odwrócił.

Krew z jego nosa spływała. Obdarował mnie naprawdę złowrogim spojrzeniem. Uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam do mojego samochodu.

Nic nie było tak wkurwiającego jak on. On po prostu daje za bardzo w kość. Weszłam do samochodu mając nadzieję że odpuści... Myliłam się.

Złapał mnie mocno za szmaty, tak że się wywaliłam. Buzowała we mnie krew, a w głowie miałam tylko dwa słowa „zabij go" Popatrzyłam na niego jeszcze bardziej złowrogim spojrzeniem, a on nic z tego sobie nie robił. Wstałam więc szybkim krokiem i odrazu rzuciłam się na niego. Wyjęłam nóż z mojej kieszeni i bez wahania, wbiłam w drugie ramię. Już miałam wyjebane po całości i w końcu byłam bezuczuciowa suką, więc łatwe było dla mnie, by się nim nie przejmować. Gdybym się nim musiała przejmować to moje ego by ucierpiało. 

Drop of Death +18 Where stories live. Discover now