Leo
Usiadłem przy stoliku w Tamagi czekając aż Aki dołączy do mnie najpewniej za kilka minut. Byłem trochę wcześniej ale wyrobiłem się z pracą, a po tej rozmowie chciałem jak najszybciej wracać do domu. Miałem cholerną ochotę znowu kochać się z moją żoną – to chyba było moje nowe uzależnienie. Chyba na pewno.
- Już jesteś? – Aki wpadł do klubu zapinając marynarkę i usiadł koło mnie pokazując palcem na barmana, który już po chwili przyniósł nam Jacka Danielsa z lodem.
- Wyrobiłem się wcześniej. Ale ty chyba też?
- Yhymm – spojrzał na bursztynowy napój i wziął pokaźnego łyka po czym westchnął głośno – Wypij, przyda ci się.
- Aż tak? – spytałem, a on wzruszył ramionami zerkając zachęcająco na moją szklankę – Okej – opróżniłem wszystko jednym łykiem i kiwnąłem głową – Zamieniam się w słuch.
- Twoja żona nazywa się naprawdę Kirke Sky Bianchi. Ładnie prawda?
- Włoszka? – spytałem z niedowierzaniem.
Już wczoraj uważałem, że coś jest nie tak kiedy mówiła o Włochach. Jakby nienawiść i żal wrzały pod jej skórą. To że nosiła włoskie nazwisko to nie mógł być przypadek.
- Jedynie z nazwiska, po dalszych przodkach. Była córką Aarona Bianchi. Amerykanin włoskiego pochodzenia, przynależał do włoskiej mafii, ale raczej nie z wyboru, genialny nożownik, nawet ja o nim słyszałem. Został zastrzelony, bo inaczej… Nie miał sobie równych. Natomiast matka to Kaya Bianchi, z domu Nakano. To japońskie nazwisko – poruszył brwiami jakby był taki przewidujący, kiedy strzelił że Kira ma azjatyckie korzenie.
- Okej. Więc wiem jak się nazywa i kim są jej biologiczni rodzice, ale co dalej?
- Pewnie nie kojarzysz Wielkiej Czystki?
- Kojarzę. Ale to było jak byłem mały i nie dotyczyło naszej rodziny.
- Włosi czyścili swoje oddziały. To było duże wydarzenie. Najlepsi ludzie Santoro zostali zlikwidowani przez podejrzenia o zdradę. Zabijał dla zasady, w sumie nie wiadomo czy ci których się pozbyto naprawdę zawinili, czy byli jedynie pionkami w jakiejś grze, lub ofiarami jego nadszarpniętej dumy.
- Tak, pamiętam…
- Aaron… Oczywiście go nie znałem, ale ponoć durzyła się w nim prawie każda. Podobno był wierny swojej żonie, ale Santoro, jako cappo będący rogaczem… – Aki zaśmiał się głośno i pokręcił głową - … zapewne miał dość mocno nadszarpnięte poczucie wartości. Aaron był jednym z tych których się pozbyto. Jak wspominałem zabito też jego i żonę no ale była jeszcze córka. Oni z reguły nie zabijają dzieci… Tym bardziej dziewcząt.
- Więc?
- Więc oddano ją do Kazoku.
- Co to jest kurwa Kazoku?
- Jestem Japończykiem, więc doskonale znam Kozoku. To Stowarzyszenie do którego mogą należeć dzieci w których choć po części płynie Azjatycka krew. Nie wiedziano gdzie ją dać, ojciec szkolił ją od małego na wojowniczkę, była pyskata i bezczelna ponad to wykazywała się agresją i umiejętnością walki, a rodzina Nakano jest dość znana i poważana w pewnych kręgach, więc stwierdzono że Kazoku to idealne rozwiązanie.
- Nadal nie wiem czym jest to pieprzone Kazoku – nalałem sobie do pełna i wpiłem duszkiem, a whisky paliła mnie w przełyk.
- To Klan. Szkolą dzieci od małego na wojowników - najlepszych, najbardziej skutecznych, naprawdę robią dobrą robotę. Wybierają tylko te które mają potencjał, jest dość ostra selekcja. Później przystępują do szkolenia które jest dość brutalne, ale skuteczne. Nie ma bezsensownego bicia czy poniżania, ale jest żelazna dyscyplina i kary cielesne. To nie jakaś patologiczna hołota, lecz elita. Medytacje, nauka sztuk walki, walka ze słabościami, rozwijanie sprawności fizycznej ale i odnajdywanie siły wewnętrznej. Rygor i brutalność, ale i szacunek oraz duchowość. Jednak jest krwawo. Walki są bestialskie, co prawda nie na śmierć i życie, ale niemal. Uważają że to niezbędne, aby pozbyć się wszystkich słabości. Najtwardszy metal hartuje się w ogniu.
Pokiwałem głową i przełknąłem ślinę.
- Jak znalazła się u Aristova?
- Często ludzie tacy jak Aristov szukają dzieci w takich miejscach jak Kazoku. Kupują tam na przykład synów lub córki, ale też wojowników. Wiernych, silnych i oddanych. Z tego co wiem Ildar chciał kupić sobie właśnie drugiego syna, wojownika z krwi i kości, za pewne aby wzmocnić swoje szeregi, ale też by trenował z Antonem, aby wzajemnie się mobilizowali i rywalizowali. Podobno zrobili dla niego pokaz. Dzieciaki walczyły między sobą. Ona wygrała, pokonała chłopców w bardzo wymagającym starciu… Dlatego zdecydował się na córkę.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Z pierwszej ręki. Aleksiej był z nim – popatrzył na mnie wymownie.
- Też kogoś kupował? – skrzywiłem się z obrzydzeniem.
- Nie, chyba po prostu był ciekawy…
Westchnąłem wypijając kolejną porcję alkoholu.
- Przesrane…
- Tak. Jednym przypadają gorsze karty niż reszcie – dodał Aki sunąc palcem po szklance.
- Dzięki, że dowiedziałeś się tego dla mnie…
- To nie było trudne. Mój wujek to straszna papla, kiedy wie się jak pociągnąć go za język - mrugnął do mnie i wstał podając mi dłoń. – Muszę spadać stary, pozdrów ode mnie swoją piękną żonę – pochylił się lekko i wyszedł z klubu, a ja zostałem sam, nalewając sobie kolejną porcję alkoholu do szklanki.
Kirke Sky Bianchi.
To że była po części Azjatką to akurat żadne zaskoczenie… Ale miała tez włoskich przodków. Nienawidziła swoich rodaków, ponieważ wybili jej rodzinę. Nawet nie musiałem się zastanawiać, dlaczego chciała ich szpiegować.
Wziąłem głęboki oddech i dopiłem swoją whiskey
Kirke znaczy ptak
. To całkiem ironiczny kop w dupę od losu, skoro całe życie spędziła na uwięzi, nieprawdaż?
CZYTASZ
Convicted
RomanceLeo jest synem jednego z bossów mafijnych rządzących Zachodnim Wybrzeżem i szczerze nienawidzi tego faktu. Nie znosi też sposobu w jak musi się zachowywać, tego co musi robić, nie znosi panujących w jego świecie zasad, wymogów i okrutnych praktyk, a...