Rozdział III

175 93 17
                                    

Wspomnienie

15 października 1911 roku

Dzisiaj obchodzę swoje 67 urodziny. Nawet nie wiem, kiedy to minęło. 

Przed przyjazdem do Londynu moja matka zabrała mnie do Edynburga, do krawcowej, by po raz ostatni przymierzyć suknię, którą miałam założoną podczas Balu Debiutantek. Pamiętam, jak bardzo wtedy nie miałam na to ochoty i jak bardzo zmuszałam się, by grzecznie stać przed lustrem. Krawcowa miała nad wyraz dużo cierpliwości w stosunku do mnie. Kiedy ja zaczynałam się wiercić, wzdychać, krzyżować ręce na piersi i robiąc stanowczo niegrzeczną, znudzoną minę, ona ze stoickim spokojem doszywała ostatnie elementy bufiastych rękawów, falbanek i koronek. 

Pamiętam również to, że w lustrze widziałam odbicie mojej mamy, a w jej oczach, bez wątpienia – dumę. Nie chciałam być tego świadkiem. Nie byłam zachwycona tym, że mama była ze mnie dumna wyłącznie dlatego, że otrzymałam zaproszenie od Królowej Wiktorii na bal. Nie chcąc, by ktokolwiek zobaczył w moich oczach złość i rozżalenie, przeniosłam spojrzenie na siebie. Włosy miałam uczesane w luźny kok, w który mama wpięła kilka drobnych kwiatków i biały welon. Na dłoniach miałam założone rękawiczki. Oprócz tego, że były obowiązkowym elementem stroju, były też symbolem kobiecości. Sięgały mi do połowy ramion i sprawiały ogromny dyskomfort. Chciałam się wtedy zapaść pod ziemię. Męczyły mnie wyrzuty sumienia. I wtedy zaczęłam usilnie wpatrywać się w swoje źrenice z nadzieją, że te będą w stanie, przez swoją czerń, pochłonąć mnie w całości.

Kiedy wszystko było gotowe, wróciłyśmy z powrotem do naszej wioski, by dokończyć pakowanie kufrów. Pamiętam, że razem z mamą miałyśmy problem z zapięciem mojego bagażu, przez to, że moja ogromna suknia balowa ledwo się w nim mieściła.

Następnego dnia rano, pojechałyśmy omnibusem z pobliskiego przystanku na stację kolejową, na której wsiadłyśmy do pociągu w kierunku stolicy Anglii. Przez całą drogę myślałam tylko o tym, by nie sprawić zawodu rodzicom, a w szczególności mojemu ojcu, który pełnił ważną funkcję w Zjednoczonym Królestwie.

Ostatnim przystankiem między Urquhart a Londynem był Claridge's Hotel, do którego zostałyśmy przydzielone przez królową, i który umiejscowiony był stosunkowo niedaleko Buckingham Palace. 

23 marca 1862 roku

Claridge's Hotel, Londyn, Anglia

Przez całą drogę do Londynu Margaret albo była pogrążona we śnie, albo w książkach. Frances pozwoliła zabrać jej tylko trzy cienkie woluminy, przez co dziewczyna zdążyła przeczytać je wszystkie i w dodatku po dwa razy. Był to kolejny powód, przez który jej niezadowolenie dawało się we znaki. Szczególnie poprzez znudzoną minę, której nie mogła powstrzymać.

Wysiadłszy na stacji King's Cross, Margaret nie mogła oprzeć się wrażeniu, jak piękne jest to miejsce. Jej wzrok szczególnie przykuwała architektura i monumentalny pomnik króla Jerzego IV na placu przed budynkiem. Wiedziała, że powstał w 1830 roku.

Kiedy wpatrywała się w cokół postumentu i w lampy, które zostały na nim umieszczone, podjechał po nie powozem królewski stangret, by zabrać je do Claride's Hotel, gdzie królowa zapewniła im nocleg przed główną uroczystością.

* * *

Frances kończyła zakładać Margaret gorset, zawiązując wstążki na kokardkę i nasuwając ostrożnie przednią część welonu na ramiona córki.

Margaret Urquhart (w trakcie)Where stories live. Discover now