*1*✔️

443 21 2
                                    

Szliśmy wszyscy powolnym krokiem za trumną mocząc sobie nogawki spodni od stojącej w kałużach wody, która rozbryzgując brudziła ubiór żałobników. Spojrzałam w górę na czarne chmury, z których spadały krople deszczu. Było dziś szaro, ponuro i deszczowo.

Powolnym krokiem odprowadzałam rodziców na ich miejsce spoczynku. Nie chciałam tego robić, miałam ochotę zawrócić i nigdy więcej tu nie wracać, przespać cały okres żałoby i obudzić się jak już będzie po wszystkim.

Obie trumny były zrobione z lakierowanego drewna, które błyszczało nawet mimo braku słońca. Grabarze położyli moich rodziców na wyznaczone miejsce, a cały orszak stanął w półkole, tak aby każdy mógł w myślach pożegnać się z nimi ostatni raz. Podeszłam najpierw do mojej mamy i położyłam na wieku białą róże, a następnie to samo uczyniłam z drugą trumną.

- Kocham was. - Szepnęłam cicho i odeszłam na dwa metry.

Mężczyźni uznali, że mogą działać dalej, więc podeszli do wielkich skrzyni i opuścili je w dół na linach. Wymagało to od nich wiele wysiłku, ale dali radę.

Molly podeszła do mnie i przytuliła, ona też płakała. Może i nie znała moich rodziców, ale napewno było jej szkoda mnie i tego jaka tragedia mnie spotkała. Harry również od razu znalazł się przy mnie i złapał mnie za dłoń mocno ściskając. Tylko on jeden mógł się połączyć ze mną, ponieważ czuł ten sam sam ból, jednak i tak stał wyprostowany i patrzył uważnie na wszystkich. Pewnie w tej chwili wyobrażał sobie pogrzeb własnych rodziców, których nigdy nie dane było mu poznać.

Mężczyźni po wykonanym zadaniu mogli w końcu przysypać trumny ziemią. Wzięli łopaty do ręki i wsypali na wierzch drewnianej pokrywy błoto, które zrobiło się od deszczu. Sypali tak do momentu, aż trumny nie były widoczne, a gdy wszystko było gotowe i krzyż stał już na miejscu, odeszli ścierając z siebie stróżki potu. W tym samym momencie kilka osób podeszło, by ułożyć świeże kwiaty.

Byłam wdzięczna profesorowi Dumbledore, że postanowił przyjechać z wszystkimi nauczycielami z Hogwartu, by mnie wspierać w tym ciężkim dniu oraz cieszyłam się, że tylko nieliczni z uczniów wiedzieli o tym. Nie chciałam wrócić do szkoły i słyszeć ciągle od każdego wyrazy współczucia. Były mi one teraz nie potrzebne.

Dumbledore spojrzał na mnie i podniósł kąciki ust ku górze. Nasze spojrzenia na moment się spotkały. Od zawsze było wiadome, że ten człowiek czyni cuda, więc i ja tym razem na niego liczyłam.

- Chodźmy już słońce, bo się przeziębisz. - Powiedziała serdecznie Molly.

Kobieta, gdy tylko się dowiedziała co się stało, od razu przygarnęła mnie do siebie, tak jak kiedyś Harrego, który chciał się wynieść do swoich krewnych. Weasleyowie byli bardzo serdeczni i pomagali mi jak tylko mogli. Ginni podzieliła się swoim pokojem, a Artur zajął się sprzedażą mojego rodzinnego domu oddając mi wszystkie pieniądze co do grosza bym w przyszłości miała lepszy start w życiu.

- Dobrze Molly, ale jeszcze chwilka.

Wszyscy już wyszli, przez co zostałam sama z Weasleyami na cmentarzu. Nie poganiali mnie i pozwolili się pożegnać. Ostatni raz kucnęłam przy nich i położyłam nasze wspólne zdjęcie, które przedstawiło mnie gdy miałam pięć lat. Ojciec trzymał mnie na rękach, a mama uśmiechała się szeroko przytulając naszą dwójkę. Wstałam i otrzepałam się z brudu ostatni raz patrząc na to miejsce.

- Możemy już iść. - Powiedziałam na co wszyscy skierowali się w stronę bramy.

Mi samej było już lepiej, odzyskałam siły, a łzy już przestały lecieć. Tak samo z pogodą, czarne chmury zniknęły ukazując piękne słońce, dzięki któremu cała mokra dróżka błyszczała się niczym diamenty.

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon