25.TWENTY-FIVE

97 5 0
                                    

Weszłam do starego, ponurego domu i pierwsze co dostrzegłam to liczne wzorzaste tapety, które pokrywały krzywe ściany budynku. Wnętrze, mimo że brudne i zaniedbane wydawało się dość przytulne. W centralnej części znajdowała się kuchnia będąca sercem całego domu. Pomieszczenie posiadało starą kuchenkę i lodówkę, bladoniebieskie szafki i duże okno, które oświetlało dość ciemne wętrze. Usiadłam przy lichym stoliku, który wyglądał jakby miał naprawę wiele lat, a samo drewno było już spruchniałe, tak jak i w krzesłach stojących przy nim. Dom wyglądał jakby ktoś niedawno z niego wyszedł, jakby ktoś po prostu o nim na chwilę zapomniał. Na kuchnce stał czajnik, na blatach brudne talerze po skończonym śniadaniu razem z kubkiem po wypitej porannej kawie. Jedynie kurz osadzony na prawie każdej rzeczy przypominał o tym, że już dawno nikogo w nim nie było.

- Co to za miejsce? - Rozejrzałam się dookoła przykuwając większą uwagę do nierównego sufitu, który miał nakreślone jakieś litery. 

- To dom mojej niani. - Wypowiedział cicho te słowa i zaczął otwierał wszystkie szafki. Czegoś szukał. - Była oczywiście czystej krwi i wiesz co? Zależało jej na mnie bardziej niż własnej matce. 

- Czego szukasz? 

- Lusterka. - Odpowiedział krótko nie odracając się ani na chwilę w moją stronę.

- Po co ci lusterko? - Wstałam i obserowałam zdziwiona postępowania Dracona.

- Dała mi je niania, abym mógł wołać Zgredka, gdy będzie się działo coś niedobrego. Jak widzisz, osoba z zewnątrz by nam się teraz bardzo przydała nawet po to by dostarczyć prowiant. - Wytłumaczył po czym dumny wyciągnął kawałek szkła z szuflady, w której znajdowały się noże. Draco zajął moje wcześniejsze miejsce i zaczął patrzeć się w swoje odbicie co jakiś czas zmieniając kont nachylenia. Widziałam już gdzieś coś takiego, jednak nie byłam pewna gdzie.

Zaczęła mnie intrygować sprawa z nianią Draco. Co się teraz z nią dzieje? Gdzie jest i dlaczego ten budynek stoi pusty? Równie dobrze mogła być też starszą osobą, która już odeszła z tego świata. Z drugiej strony dom wyglądał jakby znikła nagle. Wyszła w połowie dnia i nie wróciła.

- Draco, co się stało z tą kobietą? - Podeszłam do chłopaka i kucnęłam naprzeciwko niego, a następnie dotknęłam dłońmi jego rąk i owinęłam wokół nich swoje palce. Malfoy zaprzestał wykonywanej czynności i skoncentrował na mnie swoją uwagę.

- A jak myślisz? - Wziął głęboki oddech i kontynuował. - Wiesz co robi mój ojciec, gdy ktoś przestaje być mu potrzebny?

- Nie. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Zabija. - Powiedział poważnym głosem, który wywołał gęsią skórkę na moich ramionach. - To samo też chciał zrobić z tobą.

- Co zamierzasz zrobić? 

- Chronić cię. 

- Będziesz walczyć z ojcem? - Spytałam zaskoczona, lecz nie powinnam, to było jasne, że będzie chciał to zrobić. Miałam nadzieję, że uda mu się wygrać w tej nierównej walce, że nam uda się wygrać.

Draco chciał mi coś odpowiedzieć, lecz przeszkodził mu w tym hałas dochodzący z salonu. Szybko zerwaliśmy się na równe nogi i weszliśmy do sąsiedniego pokoju. Obawiałam się, że mogli to być śmierciożercy, ale naszczęście tak nie było. 

Zgredek na swoje nieszczęście podczas teleportacji trafił idealnie w stertę kartonów, które rozsypały się i uderzyły w szklany stolik rozbijając go. Odłamki szkła rozsypały się po kolorowym dywanie. 

Spojrzałam zaskoczona na stertę kartonów. Czy ona chciała wyjechać? Wyprowadzić się? Czy już wcześniej przeczuwała co może się z nią stać? Pewnie tak właśnie było. Tyle myśli kłębiło mi się w głowie, że nie wiedziałam już jak je uporządkować. Jak zrozumieć to co tu się dzieje. Współczułam Malfoyowi tego co musiał przeżyć w swoim życiu, ja przeżyłam tylko śmierć rodziców, natomiast on nigdy ich tak naprawdę nie miał. Były to tylko osoby, które przekazały mu geny, ale nie łączyły ich żadne więzi rodzinne. Nigdy nie mógł na nich liczyć, a dodakowo odbierają mu osoby, których on kocha.

- Och dzień dobry Hermiono. - Rzekł Zgredek spokojnym głosem, próbując się wygrzebać ze sterty starych, damskich ubrań. - Co tu robisz? 

- Długa historia. - Odpowiedziałam zakłopotana.

- Zgredek jesteś nam potrzebny. - Zwrócił się do skrzata Malfoy i wydał mu polecenie. - Musimy się tu z Hermioną na chwilę zatrzymać, mógłbyś nam pomóc? Potrzebujemy prowiantu między innymi, a dalej się pomyśli.

- Tak jest panie Malfoy! - Krzyknął skrzat pewnym głosem, a następnie lekko się speszył. - Źle się dzieje w domu Malfoyów, bardzo źle. 

- Co masz na myśli Zgredku? - Zainteresował się Draco i podszedł bliźej niego.

- Pana mama strasznie kłóciłą się z panem Lucjuszem od kilku dni. Dochodziło między nimi nawet do przepychanek. Źle się na to patrzyło.  - Zgredek wdrapał się na stojącą niedaleko sofe dzięki czemu był na równi z nami. - Lucjusz chce przejąć ministerstwo by mieć kontrolę nad szkołą, twoją mama oczywiście się na to nie zgadza, ale wszyscy wiemy jak jest.

- A ja mu jestem w tym potrzebny, bo jak to wygląda w oczach innych, gdy nawet jego syn się buntuje przeciw niemu. Dziękuje Zgredku, możesz już odejść. - Zwrócił się do skrzata, który na jego hasło pstryknął dwa razy w palce i znikł w chmurze dymu.

Przez chwilę oboje staliśmy w ciszy, a każde z nas było pogrążone w własnych myślach, jednak nie mieliśmy czasu na przemyślenia. Draco rozsiadł się wygodnie na limonkowej kanapie, która od razu ugięła się od jego ciężaru i wypuściła w przestrzeń sporą ilość kurzu. Chłopak rozgonił ją ruchem ręki, a następnie przesunął się robiąć mi miejsce obok siebie, z którego skorzystałam.

- O czym myślisz? - Spytałam po chwili Malfoya, który przetarł ręką swoje zmęczone oczy.

- Musimy się dostać do mojego rodzinnego domu. - Spojrzałam na niego zdziwiona, Ten pomysł był absurdalny. Mieliby nas jak na wyciągnięcie ręki.

- Jak chcesz to zrobić?

- Za pomocą sieci Fiuu. Kominek w sypialni na górze do niej należy, tak samo jak kominek w moim pokoju i salonie w rezydencji. Musimy tylko uważać by nie trafić do tego drugiego. - Pomysł ten rzeczywiście był dobry, ale też i ciężki do zrealizowania.

Nie skończyliśmy nawet rozmowy, gdy ponownie pojawił się Zgredek zostawiając jedzenie w postaci croissantów i słodkich bułeczek na stoliku. Nie zauważyliśmy nawet skrzata, a jedynie ponownie chmurę dymu, ponieważ zbyt szybko teleportował się z jednego miejsce w drugie.

- To może się udać. - Zgodziłam się i sięgnęłam po bułeczkę.

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Where stories live. Discover now