9.NINE

148 8 0
                                    

Rano obudziłam się w tej samej opuszczonej wieży astronomicznej, w której wczoraj chciałam się ukryć przed Malfoyem. Pech chciał, że zasnęłam i na moje nieszczęcie wstałam cała obolała. Zazwyczaj mam duże problemy z zasypianiem, więc niespodziewałam się takiego obrotu spraw. Nie wiedziałam, która godzina i miałam nadzieję, że zdąże jeszcze pójść na śniadanie i nie zawiodę zaufania Harrego, który mnie prosił, abym była na każdym posiłku.

Zeszłam z wieży i zdecydowałam się pojść w kierunku pokoju wspólnego, a z tamtąd do dormitorium, by się trochę odświeżyć i nałożyć czystą szatę. Czułam się brudna po wydarzeniach z poprzedniego dnia i wyjątkowo bardzo potrzebowałam prysznica, nawet po to by oczyścić umysł.

Idąc korytarzami zamku zdziwiłam się tym, jak bardzo pusty był, tak jakby był środek lekcji, jednak po wejściu w następny korytarz ujrzałam wiele plakatów z moją twarzą z tekstem "Hermiona przegryw, jak chciała wygrać przez oszukiwanie". Nie miałam zamiaru się tym przejmować. W szkole plotki roznoszą się szybko, ale jeszcze szybciej ucichają. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Czym prędzej udałam się do pokoju Gryfonów, ale tam również nie widać było żywej duszy. Stojąc na środku pomieszczenia, spojrzałam na wielki drewniany zegar stojący w rogu, który wskazywał godzinę dziewiąta.

Na Brodę Merlina!

Widząc godzinę szybko wzięłam się za siebie. Prysznic mimo, że miał być długi skócił się do dwóch minut, a ubrana byłam zanim zdążyłam mrugnąć. Gdy byłam pewna, że jestem gotowa i że nie widać po mnie pośpiechu, wybiegłam z pokoju.

Pierwszymi zajęciami tego dnia była transmutacja z Profesor McGonagall. Trochę stresowałam się wejściem do sali spóźniona, w końcu nigdy wcześniej mi się to nie zdażło. Pchnęłam wielkie drewniane drzwi i weszłam. Wszyscy siedzieli już od dawna w ławkach i pisali notatkę dyktowaną przez nauczycielkę, a na mój widok odwrócili się i prowadzili wzrokiem do jedynego pustego miejsca obok Malfoya. Rzuciłam szybkie "dzień dobry" i usiadłam obok blondyna ani na moment na niego nie patrząc.

- Dzień dobry panno Granger. W normalnej sytuacji odjęłabym punkty Gryffindorowi, ale mając na uwadze wieści, które wczoraj do mnie doszły, wstrzymam się z tym. Piszemy dalej!

Odwróciłam głowę na chwilę w kierunku Rona i Harrego, którzy posyłali mi pytająco-współczujące spojrzenia. Pewnie plotki już do nich doszły, wszyscy się dowiedzieli w zastraszająco szybkim tempie.

Postanowiłam zająć się lekcją, jednak nie mogłam się skupić na słowach pani profesor przez Draco, który siedział obok mnie sztywny jak struna. Nie patrzył się na mnie i nic nie mówił.

- Mogę przepisać od ciebie to co pisaliśmy? - Spytałam szeptem, na co chłopak szybko podał mi zeszyt.

Po pięciu minutach lekcja się skończyła, więc oddałam Draconowi zeszyt, spakowałam się i wyszłam z sali udając się do Rona i Harrego. Gdy byłam już na korytarzu ktoś nagle, niespodziewanie pociągnął mnie za rękaw szaty cofnając dwa kroki do tyłu. Pod wpływem siły nieświadomie stanęłam tej osobie na buta, jednak nie zdziwiło to mojego towarzysza, który wciąż stał spokojnie i czekał, aż się odwrócę do niego twarzą. Zrobiłam to, odwórciłam i zobaczyłam.. Draco.

- Co chcesz Malfoy? - Spytałam zła. Wystarczająco dużo już zrobił i dobrze wiedziałam, że te plakaty to jego dzieło. Tylko teraz pojawiało się pytanie, jak jeszcze chce mi uprzykżyć życie?

- Możemy porozmawiać? - Spytał puszczając moje ramie.

- Przecież rozmawiamy.

- Rozmawiałem z Snape.

- Gratulacje i co jeszcze ciekawego zrobicie?

- Zasugerowałam, żeby nie przerwać warzenia Felix Felicis, gdy żaden nie jest gotowy. Postanowił zregresować twój eliksir do poziomu mojego i opisał dokładniejsze zasady. - Powiedział na jednym wdechu.

Po co to robił? Przcież nic z tego nie miał, chyba że satysfakcję, z tego że drugi raz może mnie pokonać.

- Gdzie jest chaczyk Malfoy?

- Nie ma żadnego oprócz jednego.

- Co chcesz?

- Drobna przysługa za przysługę. Ja cię przywracam do gry, a ty mi zrobisz wypracowanie o prawach Gumpa na transmutację.

Prawa Gumpa obowiązywały w całym świecie czarodziejów. Zdziwiłam się, że Malfoy chce ode mnie pomocy, a jeszcze bardziej mnie zdziwił fakt, że zostałam przywrócona do konkursu eliksirowego.

- Czyli zrobiłeś to wszystko po to żeby zyskać darmową pracę domową?

- Dokładnie tak.

- Chyba nie mam wyjścia i muszę się zgodzić, ale więcej na mnie nie licz Malfoy.

- Co tak ostro Granger, spokojnie. - Powiedział i odeszedł ode mnie z drwiącym uśmiechem.

Malfoy robił ze mną co chciał, bawił się i ciągnął za struny, które mu się w danym momencie podobały. Nie mogłam już tego znieść, zawsze miał to co chciał, a ja mu w tym pomagam.

- Co od ciebie chciał? - Spytał Harry stając obok mnie.

- A to parszywa fretka, pewnie znów się zastanawia jak zniszczyć życie Hermiony. Dlaczego się tak na nią uwziął? - Powiedział Ron.

- Chyba nigdy się tego nie dowiemy. - Stwierdziłam.

- Hermiona, wszystko w porządku? - Spytał ponownie Harry. - Chcesz pogadać?

- Nie dziękuje, chodźmy na lekcje.

Reszta dnia minęła mi zaskakująco nudno, oprócz tego, że to ja byłam w centrum zainteresowania zamiast Harrego. Ciężko mi było się do tego przyzwyczaić, a w szczególności trudno było znieść pełne nienawiści spojżenia ludzi wielbiących Draco, ale niestety musiałam się z tym pogodzić.

Wieczorem zabrałam się za pisanie wypracowania dla Draco, praca była dość łatwa dla mnie z tego względu, że opanowałam prawo Gumpa już na drugim roku. Nie było więc to dla mnie nic trudnego, dzięki czemu już po czterdziestu minutach miałam gotowe, starannie napisane zadanie. Pozostało mi już tylko znaleźć chłopaka i oddać mu je.

Po chwili zastanowienia się gdzie może się teraz znajdować, postanowiłam sprawdzić czy nie jest może przy Felix zważając na dość późną porę. Jednak nie było go tam, a w pomieszczeniu znajdowały się tylko kociołki z wywarami, stoły i regały z książkami.

Wychodząc jednak z sali natknęłam się na jego blond czuprynę. Chłopak miał dziś niezywkle rumiane policzki, jednak nie był sam, a w towarzystwie Pansy Parkinsn, która obdarzyła mnie kąśliwym spojrzeniem. Gdyby wzrok mógł zabijać pewnie wlaśnie leżałabym martwa.

- Co jest Gragner? - Spytał Draco śmiejąc się do dziewczyny obok.

- Mam dla ciebie pracę dla McGonagall. - Powiedziałam i podałam mu do ręki papier.

- Zadajesz się z tą szlamą? - Spytała Pansy i zrobiła zdziwoną minę w kierunku chłopaka, tak jakby niedowierzała w to co właśnie widzi. - A co z twoim przekonaniem o czystości krwi?

- Jakbyś nie widziała nie mamy relacji koleżńskich, więc się zamknij. - Powiedział i rzucił do mnie spojrzenie. - Żegnam Granger.

Patrzyłam jeszcze przez chwilę jak dwie sylwetki oddalają się ode mnie. Najpierw chce ze mną rozmawiać, później karze robić sobie zadanie, a na koniec równa z błotem razem z Pansy Parkinson. Ta dziewczyna jest rówgnie głupia i pusta jak on, nic więc dziwnego, że ze sobą kręcą.

Jednak jednego musiałam się przed sobą przyznać. Tak to ja Hermiona Granger kolejny raz poddałam się manipulacji Malfoya i wyszłam na tym gorzej niż kotka Filcha po wdepnięciu w błoto, a nawet i ona nie upadłaby tak nisko, bo ten trzyma ją ciągle na rękach.

Z zamyśleń wyrwał mnie krzyczący obraźliwe teksty plakat wiszący na ścianie obok mnie z moim wizerunkiem. Zerwałam go ze złości, zgniotłam i poszarpałam wyrzycając strzępki z rąk. Na moje nieszczęście to nie jedyny znajdujący się na tym korytarzu, a co gorsza, w całym Hogwarcie.

Mamo, to jeden z najgorszych moich dni.

Upodlona i złamana Granger, a to wszystko przez jedną tchórzofretkę.

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن