21.TWENTY-ONE

107 8 2
                                    

Przez cały następny dzień nie widziałam się z Malfoyem, może też dlatego, że nie wychodziłam z swojego dormitorium. Nie widziałam jak się zachować w tej sytuacji. Jeszcze niedawno spokojnie mógłby nazwać mnie szlamą, a wczoraj... mnie pocałował. Tak dobrze ukrywał swoje uczucia, ale w końcu tego od zawsze był nauczony - zakładania maski. Lucjusz znał się na tym najlepiej i nigdy nikt nie wiedział jakie ma intencje, pewnie nawet dla Draco była to zagadka.

Postanowiłam nie siedzieć dalej bezczynnie na łóżku i zeszłam do biblioteki, by pójść z materiałem do przodu o kolejny miesiąc..lub dwa. Stanęłam przed regałem i wyciągnęłam ręke w kierunku księgi o zwierzętach morskich, a ta przyleciała do mnie, tak jakbym w swojej dłoni miała magnes. Usiadłam wygodnie przy jednym z stolików i włączyłam lampkę, która oświetliła cały tekst książki. Uwielbiałam przeglądać księgi o magicznych istotach, ponieważ wyglądały jak żywe, poruszały się, mrugały. Wyglądały niesamowicie i zawsze fascynował mnie ich widok.

Gdy skończyłam czytać ostatnią stronę, zaczęło zachodzić słońce wpusczając do całej biblioteki pomarańczowe promienie. Patrzyłam przez chwilę na krajobraz za oknem ignorując wszystko co się dzieje w okół mnie, do momentu aż usłyszałam jak ze stolika za mną książki spadają na podłoge wydając przy tym ogromny hałas. Przestraszona odwróciłam się od razu w kierunku dźwięku i ujrzałam ponownie Draco.

Chłopak klęknął na podłodze by zebrać wszystkie rozrzucone książki, a następnie ułożył je na kupke w swoim wcześniejszym miejscu.

Nie byłam zdziwiona jego obecnością, prędzej czy później musielibyśmy się zobaczyć. Draco włożył ręce w kieszenie spodni i oparł się barkiem o ścianę. Spojrzałam na niego pytająco i podniosłam brew ku górze, by w końcu powiedził po co tu przyszedł.

- Chciałabyś ze mną gdzieś pójść. - Spytał pewnie.

- Nie wiem czy chce. - Mruknęłam.

- Oj chodź. Mam swoją kurtkę i mogę ci dać, pewnie jakbyś poszła po swoją to bym cię dziś już nie zobaczył. - Zaśmiał się niezręcznie. Rzeczywiście, na stoliku leżała kurtka, pewnie chciał ją tam położyć i w tedy niespodziewanie zrzucił książki.

- Wychodzimy? - Spytałam zaskoczona. Było zimno, a ja nie chciałam długo marznąć przez jego pomysły.

Chłopak nie odpowiedzał, a zamiast tego rzucił we mnie swoją kurtką i poczekał, aż ją założę. Gdy to zrobiłam, przesunął się na bok, by zrobić mi miejsce. Chciał bym szła przodem. Nie zastanawiałam się dłużej nad tym i oboje wyszliśmy z zamku. Odwróciłam się do niego zrezygnowana, bo dalej nie wiedziałam co planuje. Nagle on przywołał do siebie swoją miotłe, wyciągając do niej ręke. Ta od razu się w niej znalazła.

- Jeżeli myślisz, że na to wsiąde, to się mylisz. - Mruknęłam cofając sie spowrotem do szkoły, jednak Draco wyciągnął do mnie ręke i wrzucił na miotłe za siebie.

- Nie panikuj Granger, ze mną nic ci nie będzie, a tak szybciej dostaniemy się na miejsce. - Odopowiedział i uniósł nas w górę.

Nie mogłam patrzeć w dół bo automatycznie kręciło mi się w głowie. Byliśmy wysoko, za wysoko, a do tego musiałam objąć Malfoya w pasie, by mieć pewność, że nie spadnę.

Lot nie trwał długo, już po chwili znaleźliśmy się pośrodku lasu przy starym, opuszczonym wagonie kolejowym. Niejednokrotnie widziałam go z daleka, jednak nigdy nie miała okazji do niego zajrzeć, dopiero dziś z Draco mam taką okazję.

W środku wagonu było pięknie wysprzątane, ściany lśniły, ale najważniejszym elementem był stolik, na którym leżał obrus, talerze, kieliszki. Musiałam przyznać, że Draco się postarał icałość wyglądała bajecznie. (zdjęcie poglądowe w mediach na górze)

Draco stanął za mną i ściągnął z moich ramion kurtkę, a następnie odłożył ją na jedno z siedzeń. Podeszliśmy razem do stolika i usiedliśmy na przeciwko siebie. Obejrzałam się wokół siebie i moją uwagę przykuł widok za oknem wagunu, prosto na Hogwart, który lśnił w świetle zachodzącego słońca. Draco wyciągnął wino z kulera i nalał nam do połowy kieliszków.

- Od kiedy pijesz wino? - Spytałam chłopaka. Ten trunek nie był popularny w świecie czarodziei.

Nie odpowiedział, a zamiast tego wyciągnął ródżkę i machnął nią w nasze talerze, na których pojawiły mięsa w ciemnym sosie z dodatkiem warzyw. Pachniały pysznie i tak pewnie też smakowały. Ukroiłam mały kawałek i włożyłam go do ust. Zdecydowanie to było moje ulubione danie.

- Wiem, że napewno nie czujesz tego co ja. - Zaczął mówić patrząc mi w oczy. - Ale skoro jakoś jeszcze ze mną wytrzymujesz i sama z siebie podeszłaś do mnie po meczu, to znaczy, że jeszcze nie wszystko stracone. - Wypowiedział na jednym tchu.

- Draco nie zrozum mnie źle, ale jak sobie to wyobrażasz. Twoi rodzice, mnie nie zaakceptują, nie tolerują takich osób jak ja, tak samo moi znajomi.

- Nie obchodzi mnie ich zdanie, jak widzisz nawet ja ich czasem nie ochodzę. - Wytłumaczył kręcąc przeczącą głową na znak, że nie jest to dla niego przeszkoda. - A jeżeli Harry i Ron to twoi prawdziwi przyjaciele to by to zrozumieli. Luna nam kibicowała.

- Od kiedy Luna wie o tym.

- Od początku roku, sama mnie o to spytała, nawet nie wiem jak się dowiedziała tak właściwie. - Stwierdził i na moment zapadła cisza. Draco podszedł do magnetofonu i go uruchomił włączając przy tym powolną muzykę, następnie podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę reke, a ja ją chwyciłam.

Draco zaprosił mnie do tańca, a ja nie stawiałam przed nim oporu. Polubiłam go i nie chciałam kończyć z nim naszej relacji, a wręcz przeciwnie, może miał racje i warto dać temu szanse. Czas pokaże.

Draco położył swoją ręce na mojej talii przez co przez moją skórę przeszły ciarki. Ja oplotłam swoje ramiona wokół jego szyi. Chwilę bujaliśmy się w wolnym tańcu, nigdzie się nie spiesząc i relaksując. Draco oparł swoją głowę o moje czoło, na co serce zabiło mi szybciej. Byliśmy tak blisko siebie, że byłam w stanie jego miętową pastę do zębów. Mój ulubiony zapach zaraz po świeżo skoszonej trawie.

- Mogę coś zrobić? - Spytał mnie delikatnie się odsuwając.

- Tak. - Powiedziałam oczekując na jego ruch.

Draco przysunął swoją twarz do mojej, dotknął swoim nosem mojego, a następnie złożył delikatny, krótki pocałunek na moich ustach, po czym przestał obserując moją reakcję. Ten pocałunek był inny, pełen obawy, a nie tak jak wcześniej desperacki. Tym razem wymieniliśmy się rolami i to ja zainicjowałam pocałunek, który Malfoy od razu oddał. Ten był bardziej namiętny i pewny. Gdy zabrkało nam tchu, odsuneliśmy się od siebie, a na nasze usta wkradły się delikatne uśmiechy.

- Możesz przedemną uciekać Granger, ale ja i tak będę o nas walczyć. Zbyt długo stałem w cieniu. - Powiedział i przytulił mnie mocniej do siebie, na co ja poczułam ciepło w całym wnętrzu.

Po skończonym tańcu postanowiliśmy wrócić do Hogwaru, tym razem już chętniej trzymałam Draco w ramionach i czułam się z nim pewniej. Mimowolnie uśmiechałam się sama do siebie na wspomnienie tego wieczoru.

Gdy byliśmy już w Hogwarcie, zeszliśmy z mioteł, a Draco pocałował mnie krótko w czoło, po czym odszedł do swojego dormitorium. Jeszcze przez długie godziny czułam jego usta na swoich oraz na czole.

___________________________________
Dla @suzie_2022 enemies staje się lovers 😅

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz