20.TWENTY

105 8 4
                                    

Czas mijał mi dość szybko i zanim się obejrzałam już na ziemi leżał biały puch. Śnieg padał nieustannie przez ostatnie tygodnie, dzięki czemu stworzył bajeczny, zimowy krajobraz wokół całego Hogwartu. Zimno nie przeszkadzało mi jakoś bardzo,ponieważ kochałam czytać książki i patrzeć przez okno na spadające płatki. Był to zdecydowanie bardzo odprężający czas, ale też i smutny.. Co noc wrcałam wspomnieniami do czasów, gdy miałam ledwie kilka lat i obchodziliśmy wspólnie z rodzicami święta. Mama zawsze przygotowywała stół pełen jedzenia, a ja z tatą ubieraliśmy choinkę. Z całą pewnością mogłabym przyznać, że był to najszczęśliwszy czas w moim życiu. Właśnie był.

Od kilku dni wszyscy przygotowywali się do opuszczenia Hogwartu i wyjazdu do swoich rodzin. Wszyscy, ale nie ja. Czułam się jak w transie, jadłam, spałam, uczyłam się, chodziłam na zajęcia i spytykałam się z Draco przy eliksirach. W kółko to samo. Inni szli na przód, a ja miałam wrażenie, że stoję w miejscy, może nawet, że się cofam.

- Hermiona napewno nie chcesz jechać z nami? - Spytała ponownie Ginni, ale ja pokręciłam któryś z kolei raz przecząco głową.

- Nie Ginni, naprawdę. Potrzebuję chwili odpoczynku, nic mi nie będzie. - Zapewniłam uśmiechając się serdecznie, ale nawet to nie przekonało dziewczyny do mojej decyzji.

- Mamie się to nie spodoba, ale dobrze, skoro ani Ron, ani Harry nie zdołali cię przkonać to ja też nie dam rady. - Ginni podeszła do mnie i mocno przytuliła, a następnie wróciła do pakowania swoich rzeczy.

Gdy była już gotowa, pomogłam wziąć jej rzeczy i przenieść je do pokoju wpólnego, gdzie czekali już na nas chłopaki razem z Luną i Nevillem. Chwyciłam mniejszy bagaż i zeszłam po schodach na dół, a zaraz za mną zrobiła to samo również Ginny. Spojrzałam na osoby znajdujące się w pokoju gryfonów, wszyscy byli ubrani w kurtki, szaliki, czapki co było spowodowane ujemną temperaturą panującą na zewnątrz. Początkowo nikt nie zauważył mojej obecności. Neville siedział na kanapie, a Ron nakładał rękawiczki, ale gdy tylko znalazłam się w pomieszczeniu ich spojrzenia wbiły się w moją osobę. Podeszłam najpierw do Harrego, który stał najbliżej mnie i przytuliłam go, a później również i każdego żegnając się po cichu, mimo że mieliśmy spędzić z sobą jeszcze chwile czasu.

Gdy wszyscy byli już gotowi, wyszliśmy z zamku i ruszyliśmy w kierunku peronu. Postanowiłam odprowadzić ich na pociąg powrotny, dzięki czemu mogłam spędzić jeszcze trochę z nimi czasu. Po drodze śmialiśmy się, rozmawialiśmy, a momentami nawet i przekrzykiwaliśmy.

- Hermiona? Jesteś Pewn... - Zaczął mówić Harry, gdy stanęliśmy przed dużym, czerwonym pociągiem jadącym do Londynu.

- Za niedługo się zobaczymy spowrotem. - Przerwałam mu wiedząc dobrze o co chce zapytać. Ja już podjęłam decyzję i mimo, że nie rozumiał jej to musiał zakceptować. - Bawcie się dobrze! - Zwróciłam się do reszty.

Pierwsza do pociągu wsiadła Luna, a za nią Harry, Ron i Neville. Chwile szukali sobie wolnego przedziału, jednak po munucie znaleźli go i usiedli akurat tam, gdzie mieli dobry widok na mnie. Harry pomachał mi przez okno, a ja uczyniłam w jego stronę to samo.

 Gdy większość uczniów wsiadła już do pociągu, na peronie zrobiło się bardzo pusto. Tylko nieliczni zostali jeszcze by pożegnać się ostatni raz z przyjaciółmi. Ale i oni w końcu zajęli swoje miejsca.

- Cześć Hermiona! Zanim się obejrzysz to znów wrócimy. - Krzyknął Ron, po czym pociąg zaczął odjeżdżać. 

Spod jego szyn wydobyła się para i okropnie głośny dźwięk ruszającego pociągu. Patrzyłam przez chwilę jak się oddala, po czym całkiem znikł mi z pola widzenia. Chwilę tak stałam i patrzyłam się w wolną przestrzeń, do momentu, aż obok mnie nie pojawiła się pewna osoba. 

Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz