Otworzyłam leniwie oczy dostrzegając jaskrawe promienie słońca, które wchodziły przez wielkie okno biblioteki. Kark jak i całe ciało bolało mnie nieziemsko, dlatego rozciągnęłam się do momentu, aż nie strzeliło mi w kościach. Zdziwiłam, że udało mi się zasnąć w takiej pozycji, ale to pewnie przez niedobór snu w ostatnim tygodniu. Zbyt dużo myślałam, tak przynajmniej sobie to tłumaczałam.
Spojrzałam na zegarek znajdujący się na mojej lewej ręce, który wskazywał godzinę dziewiąta. Miałam dokładnie godzinę do konkursu o ile można go tak nazwać. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i pospiesznym krokiem, wręcz biegiem przeszłam do mojego dormitorium gdzie przebrałam się w czyste rzeczy. Nikogo nie było, pewnie dlatego, że znajdowali się w wielkiej Sali. Nie byłam jeszcze jakoś bardzo głodna więc przeznaczyłam ten czas na czytanie notatek i powtarzanie co po kolei mam zrobić. Głowa mnie bolała ze stresu i nadmiaru informacji. Jednak wolałam stres niż strach i niepokój, który ciągle mi towarzyszył po stracie rodziców.
Kwadrans przed dziesiątą byłam już przed salą eliksirów i razem z Luną czekałyśmy na resztę uczestników.
- Stresujesz się. - Spytała łagodnym głosem.
- Nie skąd. - Odpowiedziałam, jednak przed tą dziewczyną ciężko jest cokolwiek ukryć.
- Proszę, to jest glon Wernistera. - Powiedziała i podała mi do ręki prostokątną galaretkę. Wyglądała jak niebieski cukierek. - Do czego to jest?
- Pomaga się uspokoić i zebrać myśli, poprawia też koncentrację. Coś jak yerba mate w świecie mugoli. - Uśmiechnęła się do mnie.
Niewiele myśląc ugryzłam żelka, był bardzo słodki i tak uzależniający, że mogłabym go jeść cały czas.
Gdy skończyłam przeżuwać ostatni kawałek, sale otworzył profesor Snape zapraszając nas do środka. Czarnowłosy podszedł do nas z srebrnym pojemnikiem, w którym znajdowały się numerki. Włożyłam rękę i po dotknięciu jednej z kartek chwyciłam ją.
- Miejsce numer dwa panie profesorze. - Powiedziałam do Snape, a on wskazał mi ruchem ręki, gdzie ono się znajduje.
Stolik stał przy oknie, był dość szeroki, a kociołki znajdowały się naprzeciwko siebie. W gruncie rzeczy wyglądało to tak, że dwie osoby pracowały na jednym stanowisku.
Do Sali weszli również pozostali uczniowie i tak jak my wcześniej wylosowali numerki. Malfoy po zobaczeniu swojego uśmiechnął się do mnie złowieszczo i podszedł w moją stronę.
- Tylko mi nie przeszkadzaj Granger. - Wycedził przez zęby.
- Wal się Malfoy! - Powiedziałam cicho.
- Na zadanie macie dwie godziny, powodzenia. - Powiedział powoli profesor gdy każdy zajął swoje miejsce.
Pierwsze zdecydowałam sporządzić eliksir wiggenowy. Był dość skomplikowany, ale nie robiło się go długo. Jedną ręką w garnku mieszałam mandragore, a drugą po omacku szukałam listków mięty pod blatem. Draco chyba jednak miał taką samą strategie, ponieważ przez ułamek sekundy styknęły się nasze ręce. Chłopak jak poparzony zabrał ją i robił dalej swoje.
- Pilnuj swoje ręce Granger. - Powiedział, ale o dziwo jego ton głosu był przyjazny.
- Ty swoje też byś mógł, ja byłam pierwsza.
- Nie kompromituj się. - Warknął.
Wszystko szło mi dobrze, tak samo jak mojemu towarzyszowi, jednak w głębi serca miałam nadzieję, że zaraz przegrzeje wywar, a Snape odeśle go.
- Aaaa panie profesorze! - Krzyknęła Romilda gdy zawartość garnka wybuchła na jej stół roboczy.
Snape podszedł do niej i popatrzył na nią kręcąc głową. Dziewczyna od razu wiedziała, że nie ma już czego tutaj szukać, od razu wyszła ocierając łzy.
YOU ARE READING
Śmiech Przez Łzy *DRAMIONE* (Korekta)
FanfictionPo tragicznej śmierci rodziców Hermiona nie wie jak poradzić sobie ze wszystkimi emocjami, a na dodatek jej wróg zaczyna jej uprzykrzać życie. Hermiona po czasie zaczyna odkrywać przeszłość Draco i okazuje się nie być tylko pustym ślizgonem, ale i...