∆ Pierwszy krok

200 32 14
                                    

To było oburzające, katastrofalne i takie w stylu głupca Jeona. Wręcz czerwony na twarzy, zepchnął solidnym kopnięciem Jeongguka, który nie utrzymał w tym zamęcie równowagi, upadając twardo na podłogę.
— Ała! — jęknął obolały. Taehyung podniósł się z kanapy, depcząc stropami po tyłku, leżącego Jeona, który głośniej jęknął. Kim nie dbał o to, czy Jeongguka to bolało. Chciał po prostu go zabić.

— Ty suko! Jak śmiesz oczekiwać czegoś takiego w zamian za pomoc?! — zapytał krzykiem, podskakując na twardym tyłku leżącego. Jeongguk z trudem znosił ciężar na wrażliwej części ciała, tym bardziej że skakanie Kim miażdżyło mu penisa.

— Dosyć! Złaź! — krzyknął, czerwony na twarzy. Taehyung postanowił się ulitować nad sąsiadem. Stanął obok, patrząc wrogo na niego, gdy obolały wstawał, masując dłonią obolałe pośladki. — Przesadziłeś! — spojrzał ostro na Kima, który głośno parsknął.

— Ja? Chyba ty! To nie ja proponowałem za pomoc moje cenne dziewictwo! Naprawdę... Mam ochotę cię rozszarpać! Co ty sobie myślisz? Że moje dziewictwo, oddałbym tobie? Ha! Jeszcze czego! Jesteś ostatnią osobą na tej planecie, z którą mógłbym cokolwiek cielesnego zrobić — nie patyczkował się w słowach, wyrażając otwarcie swoje zdanie. — Boże... Po tym, co widziałem przez te wszystkie lata, po tym co jeszcze wczoraj widziałem w łóżku moich rodziców, nigdy nie dopuścił bym do jakiejkolwiek sytuacji cielesnej między nami — dodał, trzymając się za głowę, czując niewyobrażalne zniesmaczenie na myśl o bliskości z Jeonggukiem.

— Jak zwykle podły w słowach. A niby ten twój Changmin jest świętoszkiem? Myślisz, że nie zalicza pełno dup? — uniósł wysoko brew, nie widząc w sobie niczego negatywnego. Zresztą był otwartym człowiekiem, lubiącym ładne dupy. Przecież nie grzeszył, a zresztą znał Changmina i wiedział znacznie więcej o jego życiu poza szkołą jeździecką, więc nie rozumiał, dlaczego Kim traktował go jak trudny burd do zmycia. W końcu był przystojny i popularny. Każdy chciał go w łóżku.

— Changmin nie jest tobą. On jest porządnym chłopakiem z przyszłością, a ty? No niby, co sobą reprezentujesz? Jesteś jedynie męską dziwką. Nigdy nie chciałbym oddać mojego pierwszego razu znienawidzonemu przez wszystkie lata sąsiadowi. Nie tak to zaplanowałem — oznajmił z dumą.

— Zaplanowałeś? Kurwa Taehyung takich rzeczy się nie planuje, bo nigdy tego nie zrobisz z takim pojebanym myśleniem — pokręcił w niedowierzaniu głową. — Naprawdę aż tak mnie nienawidzisz? — zapytał, a Taehyung nie wiedział, czy Jeon pyta, bo wypada czy pyta, ponieważ jest zbyt głupi, by zrozumieć jego wieloletnią pogardę w stosunku do niego.

— Ty pytasz poważnie?

— No tak. Wiem, że lubimy sobie docinać i ledwo znosimy swoje towarzystwo, ale chyba nie jest aż tak, żeby się nienawidzić — rzekł.

— Proszę cię, lepiej nie pytaj o tak oczywiste sprawy. Zapomniałeś jaki dla mnie przez lata byłeś, jak mnie traktowałeś?! Bo ja nigdy nie zapomnę — rzekł zdenerwowany na same wspomnienia związane z Jeonggukiem.

— Zauważmy, że ty nie byłeś mi przez te lata dłużny — odrzekł, a Kim parsknął.

— Gdybym był słaby, to pewnie dałbym się pokonać, ale przez te wszystkie lata nauczyłem się walczyć. Nauczyłem się, jak tępić takie męskie kurwy, jak ty — wycedził z jadem, a Jeon podkręcał w rozbawieniu głową.

— Przynajmniej jesteś teraz silniejszy — roześmiał się, jednak Taehyungowi ani trochę nie było do śmiechu. Były pewne sytuacje, które bardzo go raniły. Mimo że to minęło, to wciąż kłuła go dusza na pewne chwile. Zostawił jednak bez komentarza słowa Jeona. — Nie będę na ciebie napierał, bo to nie ja mam w tym wszystkim sprawę. To tobie zależy, ja jedynie postawiłem cenę za moją pomoc. Jeśli się zdecydujesz, to wiesz, gdzie mnie szukać — oznajmił, po czym ruszył w stronę stołu w jadalni. — Zabiorę ze sobą. Skoro mamy dzisiaj wagary, zabiorę się za pracę w mojej przyszłej świątyni imprez i seksu — rzekł, chwytając puszkę z colą. Taehyung zamknął w rozdrażnieniu powieki, licząc w myślach do dziesięciu. Dziesięć razy zabijał Jeona w myślach, by uspokoić niespokojną duszę.

Too cool, too boring § J.JK & K.THWhere stories live. Discover now