Rozdział 16

338 16 37
                                    

Usiadłam na łóżku i odpaliłam zdjęcie mojego ojca na telefonie. Zmarszczyłam brwi patrząc na tą fotografię, sygnet na jego palcu był bardzo podobny do tego sygnetu Vincenta.

Z tego co się dowiedziałam Camden zginął w poważnym wypadku samochodowym, w takim wypadku mało kto by się przejmował jakimś sygnetem. Przygryzłam lekko wargę. Do tego ten obraz, nie wiedziałam ile moi bracia mieli lat kiedy ojciec umarł, ale wydawało mi się, że byli wtedy dość mali.

Zeszłam na dół miałam nadzieję, że natrafię tam na któregiś z braci. Najlepiej Tonego lub Shane'a.

Najwyraźniej miałam szczęście, bo przed telewizorem siedział właśnie Tony, wciskał energicznie jakieś guziczki na padzie. Na fotelu obok siedział Dylan, podeszłam do nich i odchrząknęłam. Tony rzucił mi krótkie, zirytowane spojrzenie a Dylan burknął coś pod nosem

-Możemy pogadać?- zapytałam patrząc na nich

-Nie możesz iść do kogoś innego? Jak widzisz jesteśmy zajęci- Rzucił zirytowany Dylan

- W teorii mogę ale już tu jestem więc chcę pogadać z wami- powiedziałam spokojnie, Tony widocznie rozkojarzony moją obecnością przegrał i rzucił padem o ziemię

-Co chcesz?- zapytał oschle odwracając się w moją stronę. Ja uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na wolnym fotelu

-Chciałam zapytać o Camdena- gdy wymówiłam imię naszego ojca moi bracia widocznie się zmieszali, wyglądali też na zaskoczonych tym o kogo chciałam ich zapytać

- Nie żyje- mruknął Tony

- To wiem, chciałam się dowiedzieć... Jak dawno to było?

- 3 lata temu- rzucił Dylan bez namysłu- A dlaczego cię to w ogóle interesuje?

Wzruszyłam lekko ramionami

-Po prostu to też mój ojciec, nigdy nie miałam możliwości go poznać więc chcę przynajmniej cokolwiek się o nim dowiedzieć- wyjaśniłam spokojnie

- Co jeszcze chcesz wiedzieć?- Tony zdawał się być poddenerwowany

- Widziałam zdjęcia Camdena i w oko rzucił mi się sygnet, wydawał mi się znajomy i chciałam się dowiedzieć czy to ten sam sygnet który ma Vincent?

Spojrzeli na siebie, jakby zastanawiając się co dokładnie powiedzieć.

- Taak, to ten sam. To ważna rzecz.

- Na tyle ważna, że zawracaliście sobie głowę jakimś tak sygnetem, w miejscu poważnego wypadku? Naprawdę mam w to uwierzyć?

- Ja pierdziele, to nie jest tak proste jak ci się wydaje, rzeczy o których teraz mówimy są znacznie poważniejsze niż ci się kiedykolwiek śniło. Lepiej nie zawracaj tym sobie głowy, to może być niebezpieczne.

- A niebezpieczny jest sygnet, czy może wypadek ojca?

- Jedno i drugie - te słowa praktycznie wywarczał przez zaciśnięte zęby.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Musiałam jakoś roładdować atmosferę by moje następne pytanie nie wydawało się podejrzane. Rzuciłam okiem na pada leżącego na ziemi i wzięłam go do ręki.

- Mogę zagrać?

Dylan rzucił mi podejrzliwe spojrzenie, jakby spodziewał się jakiegoś fortelu z mojej strony. Wlaściwie wiele się nie pomylił.

- Tony - zagadnęłam go lekkim tonem - właściwie od jak dawna malujesz?

- A co cię to interesuje?! - Wtrącił się znowu Dylan. Miałam ochotę stąd wyjść i porozmawiać ponownie już bez Dylana.

Nowa Rodzina MonetМесто, где живут истории. Откройте их для себя