Rozdział I

28 1 0
                                    

Wpatrywałem się w słonecznikowe pole, które latem wydawało się takie spokojne i bezpieczne. Na kolanach leżał mój zeszyt, w którym właśnie pisałem kolejny wiersz. Kochałem to robić, było to moim bezpieczeństwem i największą pasją. Jednak nie interesowałem się samą poezją. Uwielbiałem tak samo muzea sztuki, kwiaty, literaturę faktu, kawę, czy nawet papierosy. To wszystko stało się moją codziennością, która z dnia na dzień przynosiła mi więcej pomysłów i wrażeń, które mogłem z czasem przenieść na kartkę papieru. Odkąd tylko pamiętam żyłem w świecie pełnym sztuki. Pragnąłem dać coś od siebie i tak oto stałem się poetą.

Odpaliłem papierosa i zerknąłem na telefon, który się odpalił. Na ekranie widniało powiadomienie z muzeum sztuki w Lyonie, w którym już jutro miała odbyć się wystawa obrazów od artystów prywatnych. Wyłączyłem telefon i schowałem go do kieszeni swoich spodni. Podniosłem się z ławki, a zeszyt oraz resztę przedmiotów włożyłem do materiałowej torby, którą miałem przy sobie. Poprawiłem czarne okulary na swoim nosie, gdy szedłem swoim tempem przed siebie, podziwiając widoki. Zmierzałem właśnie do swojego mieszkania, w którym miałem w planach odpocząć i skupić się na swojej pracy. Po drodze zaszedłem do Starbucksa, w którym kupiłem gorące Filter Coffee. Gdy dotarłem do mieszkania przywitałem się z moimi dwoma kotami — Nero i Iris. Zamknąłem drzwi na klucz, zdjąłem buty, a następnie podszedłem do jednego z okien, aby je uchylić.

— Cholera — mruknąłem cicho, gdy poszukiwałem swojego pióra.

Jednak nic nigdy nie idzie po naszej myśli. Chwilę po odnalezieniu pióra, usłyszałem pukanie do drzwi, w których ujrzałem mojego przyjaciela Deana, z którym kumplowałem się od przedszkola. Był to bardziej typ człowieka chaotycznego i pełnego adrenaliny. Przekroczył próg mojego mieszkania, tak, jakby wchodził do siebie. Wywróciłem oczami, starając się trzymać nerwy na wodzy.

— No siema, stary — zbiliśmy męską piątkę, a następnie udaliśmy się do salonu, w którym wspólnie usiedliśmy. — Przyszedłem świętować.

— A to niby z jakiej okazji? — spytałem, mrużąc lekko oczy. — Z wyników ci wyszło, że jednak twój debilizm przekracza wszelkie granice? Nic nowego.

— Bardzo śmieszne — skomentował krótko, a ja parsknąłem śmiechem. — Jestem z Leorą!

— No w końcu, już myślałem, że prędzej to ja wejdę w związek — upiłem łyk kawy.

— Jutro wystawia swoje obrazy na tym całym wydarzeniu, idziesz z nami? Każdy wie, że to kochasz. Nie daj się prosić — zadźgał mnie łokciem, na co lekko się skuliłem.

Sukinsyn.

— W zasadzie to miałem tam i tak pójść, więc czemu by nie — wzruszyłem ramionami, masując bolące żebro.

Chłopak przeleciał ręką po swojej łysej głowie, a następnie głośno westchnął. Podniosł się i podszedł szybko do mojego barku z alkoholem. Nalał sobie whisky i wrócił na swoje miejsce, zaczynając swoje wywody, jak to bardzo kocha i kochać będzie tą biedną dziewczynę. Byli ze sobą od paru dni, jednak ten już miał zaplanowaną całą ich przyszłość. Szybki jest.

Całe popołudnie spędziłem z Deanem, grając w gry na Xboxie oraz rozmawiając na różne tematy. Gdy tylko chłopak opuścił moje mieszkanie, posprzątałem szybko, a następnie usiadłem nad nową kartką zeszytu. Nie umiałem pracować, gdy było brudno i nieschludnie. Musiałem mieć wszystko dobrze ułożone i wysprzątane. Siedziałem nad pustą kartką kolejne minuty, które mijały coraz wolniej. W głowie panowała mi cholerna pustka, której nienawidziłem tak bardzo, jak białej herbaty. Zerknąłem na zegarek na ręce, któremu wskazówki ciągle tykały. Westchnąłem cicho, ponownie odwracając wzrok na kartkę. Jednak po pewnym czasie dostałem nagłej weny, której nie chciałem marnować. Czym prędzej wziąłem w dłoń pióro i zacząłem pisać.

,,Byłaś"

Byłaś moim marzeniem,
Moim przekleństwem,
Moją nadzieją,
I największą pruderią.

Jednak wszystko minęło,
I wszystko spłonęło,
Teraz widzę tylko płomienie,
Płomienie twojej fałszywości,
I nijakiej miłości.

Ryan Price

Białe wiersze. To było coś, co kochałem robić całym sobą. Były one częścią mojej duszy. Nie było lepszej rzeczy od nich. Odłożyłem zeszyt na bok, a następnie podniosłem się z miejsca, czując okropny ból pleców. Wywaliłem do kosza na śmieci kubek po skończonej kawie i poszedłem do salonu, aby obejrzeć kolejne odcinki serialu Peaky Blinders, którego uwielbiałem oglądać. Rozsiadłem się wygodnie na narożniku, a po moich bokach położyły się moje koty. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo te dwa małe skurczybyki zawsze pchały się tyłkiem do każdego, aby poczuć ciepło. Zapaliłem świeczkę o zapachu lasu i szyszek, a następnie włączyłem serial, aby choć przez chwilę odpocząć.

Po skończonych dwóch odcinkach podniosłem się z miejsca, a następnie wyłączyłem telewizor. Poszedłem do łazienki, gdzie przemyłem nowe dwa tatuaże. Czaszka i sztylet. Jednak mimo mojego zmęczenia nie poszedłem do sypialni. Przekroczyłem próg pokoju, który był wypełniony piankami wygłuszającymi i instrumentami. Usiadłem na siedzeniu pianina, aby chwilę później zagrać i zaśpiewać piosenkę, która nosiła za sobą masę wspomnień.

— I've been alone with you inside my mind, and in my dreams, I've kissed your lips a thousand times.. — wyśpiewywałem płynnie słowa Lionela Richiego z jego piosenki Hello.

Skupiałem się na słowach piosenki, gdy w głowie miałem pełno wspomnień z tą jedną osobą. A bardziej dziewczyną, która zepsuła mój pogląd na życie miłosne. To ona była przyczyną mojej niewiary w to uczucie.

— Tell me how to win your heart, for I haven't got a clue. But let me start by saying.. — otworzyłem lekko oczy, które dały mi kolejny ciężar. — I love you.

Naciskałem kolejne klawisze pianina, wraz z wyśpiewanymi kolejnymi przeze mnie słowami. Gdy piosenka doszła do końca, zgarbiłem się lekko zdejmując okulary, aby chwilę później schować twarz w dłoniach. Przetarłem ją i cicho westchnąłem. Dałbym cholerne miliony, aby wymazać każde wspomnienie z tą dziewczyną. Nie chciałem o niej pamiętać, jednak coś w środku nie pozwalało mi o niej zapomnieć. Praktycznie każdego samotnego wieczoru miałem ją przed oczami. Uśmiechniętą czarnowłosą piękność, która miała okrutne plany, co do mnie. Bezbronnej osoby, która dała się ponieść uczuciom, których teraz nie odczuwa. Obwiniałem ją o wiele rzeczy, bo to ona poprzestawiała w moim życiu wszystko, co tylko było możliwe.

Przebrałem się, aby następnie usiąść na łóżku w sypialni. Zdjąłem okulary, które ułożyłem na szafce nocnej, a chwilę po tym przekręciłem się, aby być w pozycji leżącej. Wpatrywałem się pusto w sufit, który i tak był lekko rozmazany. Westchnąłem głęboko, gdy moje myśli znów powędrowały w stronę czarnowłosej. Przymknąłem oczy, aby chwilę później usnąć jak niemowlę, które potrzebowało swojego bezpiecznego miejsca.

—-

Jak wrażenia po pierwszym rozdziale?

You're my muse Where stories live. Discover now