Rozdział III

20 1 0
                                    

Zamknąłem laptopa, na którym właśnie zakończyłem pisać czwartą stronę pracy licencjackiej Deana, który był na tyle tępo zakochany, że olewał studia i wszystko wokół. Upiłem ostatni łyk czarnej kawy, a następnie podniosłem się z miejsca. Mój ubiór był podobny do wczorajszego, jednak dzisiaj postanowiłem podciągnąć rękawy, ze względu na panujący upał. Pożegnałem się z moimi kochanymi kotami, a następnie wyszedłem z mieszkania, zamykając je na dwa zamki. Skierowałem się na parking, gdzie stało moje auto, którym miałem pojechać po Raven. Właśnie, Raven. Odpaliłem szybko telefon, a następnie napisałem do niej wiadomość.

Do: Raven
Mam ogromną nadzieję, że jesteś już uszykowana.

Nie musiałem czekać długo na odpowiedź, bo dostałem ją niemalże po sekundzie.

Od: Raven
Oczywiście, że tak

Do: Raven
Cieszy mnie to niezmiernie.

Wyłączyłem telefon, a następnie ruszyłem swoim porsche w stronę domu Raven. Znajdował się on na wybrzeżach miasta, co było dość uciążliwe, patrząc na to, że ja mieszkałem praktycznie w centrum Lyonu. Połączyłem się telefonem z samochodem i puściłem jedną z moich playlist. Jako pierwszą piosenkę puściła się Be my baby od The Ronettes. Oparłem łokieć o szybę i lekko przyspieszyłem. Poprawiłem czarne oprawki na nosie, a następnie zacząłem postukiwać palcami o kierownicę w rytm muzyki. Gdy dojechałem pod odpowiednie miejsce, dziewczyna wsiadła zgrabnie do mojego samochodu, nie trzaskając drzwiami, za co byłem jej wdzięczny. Bo każdy kto trzaska drzwiami samochodu, powinien spalać się na samym dnie piekła. Gdy tylko zapięła zadowolona pasy, przywitała się ze mną, a po tym ruszyliśmy przed siebie.

— Czy ty mnie w ogóle słuchasz? — spytała lekko zirytowana.

— Mam być szczery?

— Tak. — odpowiedziała krótko.

— Nie, miałem akurat w dupie to, co teraz do mnie mówiłaś. Skupiam się na drodze — mruknąłem, a ta parsknęła śmiechem.

— Bezczelny dupek — fuknęła pod nosem.

Podobało mi się w niej to, że miała dość podobny humor do mojego, z czym spotykałem się naprawdę rzadko. Całą drogę do kawiarni gawędziła mi nad uchem o swoim nowym obrazie, który zaczęła malować trzy dni temu, jednak nie ma czasu, by go dokończyć. Myślałem, że ją ignorowałem. Jednak tak nie było. Zapamiętałem każdy szczegół, który opowiadała mi o tym nędznym szkicu. Chyba czas znowu odizolować się od ludzi.

— Wysiadka, malarko — powiedziałem, a chwilę później sam wyszedłem z auta.

Zamknąłem delikatnie drzwi, a gdy zauważyłem że dziewczyna również to zrobiła, zamknąłem auto kluczykiem. Wspólnie weszliśmy do kawiarni, która miała cudowny klimat. Uwielbiałem chodzić tam, gdy nie miałem weny. W tym miejscu wymyślałem nowe wiersze, nowe historie.. Usiedliśmy przy stoliku dwunastym, który znajdował się przy oknie. Złożyliśmy swoje zamówienie, a następnie przeszliśmy do rozmowy. Początkowo dziewczyna dokańczała historię rozpoczętego obrazu, który miał przedstawiać zagubionego człowieka w lesie. Nie chciała go dokańczać, ponieważ był on niewystarczająco dobry dla jej fantazji. Chciała zabłysnąć czymś innym, czymś.. niezwykłym.

— Co cię sprowadziło tu do Francji? — spytałem nagle, odchodząc od tematu sztuki.

— Zawsze chciałam tutaj zamieszkać, choć mam obrzydzenie do Paryża. Stwierdziłam, że Lyon będzie idealnym miastem dla mnie i tak wyszło, że mieszkam tu od dwóch miesięcy — wzruszyła ramionami, popijając swoją herbatę z pomarańczą, syropem waniliowym i goździkami.

You're my muse Where stories live. Discover now