- 36 -

152 35 13
                                    

Wybaczcie to opoznie
Miłej lektury ♡




I tried to reach you for you once more
But the world came crashing to the ground


Po zamknięciu drzwi samochodu, Jeongguk nerwowo poprawiał koszulę co najmniej kilka razy. Przeglądał się w ciemnej szybie samochodu, sprawdzając, czy aby na pewno wszystko wygląda idealnie. Stresował się. Cholernie się stresował spotkaniem z leciwym śmiertelnikiem, co w jego długim życiu nie miało do tej pory miejsca. A przynajmniej nie pamiętał żadnego podobnej sytuacji. Prychnął jedynie pod nosem, zauważając paradoks tego wszystkiego. Bo to przecież ludzie powinni byli drżeć na samo imię Wielkiego demona.

Zdawał sobie sprawę z tego, że może lekko go poniosło z wybraniem stroju na zwyczajny obiad, ale chciał dobrze się zaprezentować. Może chociaż w ten sposób zdoła zapunktować u babci Taehyunga. Jego Taehyunga.

Udało mu się zaparkować kilka ulic dalej, więc jego dłonie miały naprawdę sporo czasu na to, aby pokryć się cienką warstwą potu.

Dochodząc pod odpowiedni adres przeszedł przez próg otwartej furtki i wymusił pogodny uśmiech. Tae stał na końcu ścieżki, obejmując niższą od siebie staruszkę. Zatrzymał się na moment, chcąc dać im chwilę i zaczekać na odpowiedni moment, aby wkroczyć do akcji.

Chwilę później kobieta utkwiła w nim wzrok i zamarła na kilka sekund. Czas zdawał się ciągnąć w nieskończoność i już miał się przywitać, kiedy ta nagle wepchnęła wnuka do domu.

Czyżby Tae jeszcze jej nie powiedział? — pomyślał i podszedł kilka kroków bliżej. Huk drzwi frontowych sprawił, że podniósł wzrok. Na stopniu stała teraz Pani Kim, a w jej oczach tańczyła istna furia. Coś błysnęło w jej dłoni dokładnie w tej samej chwili, kiedy Jeon dostrzegł w oknie twarz przestraszonego Taehyunga. Wydawał się coś do niej krzyczeć. Chwilę później zniknął i już miał zapytać, co się tak właściwie stało, kiedy jego pierś przeszył palący ból. Zatoczył się do tyłu, ledwie ustając na nogach i spojrzał w dół, na sterczący z jego ciała obsydianowy sztylet. Parsknął cichym, krótkim śmiechem.

— Kurwa co to ma zn... — urwał, gdy ugięły się pod nim nogi i bezwładnie runął na trawę.

— Wybrałeś sobie naprawdę najgorszą możliwą porę, potworze... — mruknęła babcia, podchodząc. Górowała nad nim ze skupieniem na twarzy. Znał skądś jej głos. Nawet twarz wydawała się być znajoma. — Byłam gotowa na ten moment od dawna.

— W takim razie przygotowałaś się słabo. Obsydian zabija jedynie demony najniżej kasy... — wychrypiał. Pominął fakt, że wykuta z tego kamienia broń skutecznie wyciszy wszelkie pokłady mocy, jakie mu zostały. Nie musiała wiedzieć, że był praktycznie bezbronny. Przez ułamek sekundy pożałował, że przyjął od Taehyunga tak niewiele yang, choć ta teraz również niewiele by mu dała.

Nie zabijesz mnie... — chciał powiedzieć jeszcze, lecz głos ugrzązł mu w gardle. Nie był w stanie ruszyć się nawet o milimetr.

— Ten sztylet pochłonął całą twoją moc. Nie zabiję cię, wiem o tym doskonale, ale przygotowałam się i na to. Za te wszystkie lata życia w strachu przed tobą. Za zniszczenie mojej rodziny. Za... — urwała, kiedy trzask szkła przeciął powietrze. Jeon zerknął w bok, widząc jak Tae wyskakuje przez rozbite okno. Na jego twarzy malowało się przerażenie. Obraz zaczynał się rozmywać i wirować, kiedy chłopak złapał babcie za ramiona, by odciągnąć ją na kilka metrów. Krzyczał coś, on albo ta kobieta. Nie wiedział, wszystko zaczynało się ze sobą zlewać. Jego yin naprawdę zniknęła. Nie miał do niej dostępu. Odeszła. Czuł jeszcze rozlewające się na jego piersi ciepło i zapach ziemi, na której leżał.

The HELL he found  | taekookWhere stories live. Discover now