#6

277 18 1
                                    

Od mojego ostatniego spotkania z Ravenem minęły cztery dni i siedem godzin. Nie odzywał się. Nie widziałam go, ani nie czułam. Powinno mi chyba ulżyć, a ja zamiast tego czułam straszny niepokój. Każdego dnia podchodziłam do okna, aby sprawdzić czy nie stoi na podwórku sąsiadów tak jak miał to w zwyczaju. Miałam dziwne uczucie nie czując się obserwowana. Może zabrzmi to dziwnie, ale zaczynało mi go brakować. Nie wiem od czego to zależy ani jak działa, że jednego dnia potrafię go nienawidzić za to co mi robi, a drugiego czuję się dziwnie, bo go nie ma. Wiedziałam, że głupotą by było napisanie do niego, bo to tak jakbym sama wrzuciła się do wody pełnej rekinów. Było mi po prostu dziwnie.

Wyszłam w trakcie lekcji do toalety. Nie potrafiłam wysiedzieć na miejscu i czułam, że coś jest nie tak, ale próbowałam się pozbyć tego z mojej głowy. Spojrzałam przez swoje ramię, aby upewnić się, że nikogo nie ma. Korytarz świecił pustkami, bo w zasadzie była połowa czwartej lekcji, a więc wszyscy uczniowie siedzieli w klasach. Odwróciłam wzrok przed siebie, jednak w tym momencie wpadałam na jakąś postać. Od razu przeprosiłam i zrobiłam krok do tyłu, jednak gdy uniosłam wzrok i zobaczyłam tam Leo - brata Blair - przewróciłam oczami. Ten chłopak zawsze pojawia się tam gdzie nie trzeba.

— Nie mam czasu na zbędne gadki, Leo — mruknęłam oschle i zmierzyłam go wzrokiem zaciskając delikatnie szczękę.

— To ty na mnie wpadałaś, cukiereczku — słysząc jego głos przez całe moje ciało przeszło obrzydzenie. Był we mnie zauroczony od piątej klasy podstawówki. Wielokrotnie mi się narzucał, zapraszał na randki, a nawet macał, a gdy odpychałam jego rękę robił wielką aferę. Cała szkoła huczała następnego dnia o tym, że słynny Leo Collins wydymał cnotkę na imprezie. Tą cnotką byłam ja. Owszem miałam już swój pierwszy raz, ale od tego czasu nie dawałam się dotykać żadnemu chłopakowi. Nie ciągnęło mnie do tego, a na pewno nie z tym chorym psycholem, który nie zna znaczenia słowa „nie".

— I chętnie sobie pójdę. — Uśmiechnęłam się sztucznie i wyminęłam od razu chłopaka ruszając w stronę łazienki. Po wejściu do pomieszczenia od razu weszłam do jednej z kabin gdzie załatwiłam swoją potrzebę. Spuściłam wodę i wyszłam z kabiny poprawiając swoją koszulkę, jednak w tym momencie poczułam jak ktoś układa dłoń na moich ustach. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć, jednak jego dłoń mi to utrudniała. Łapałam za jego rękę próbując ją odepchnąć, lecz nie wychodziło mi to za dobrze. Chłopak wepchnął mnie do jednej z kabin, a gdy wreszcie ujrzałam jego twarz zacisnęłam delikatnie szczękę. Leo.

— Bywasz ostatnio coś niegrzeczna — warknął patrząc mi przez cały czas w oczy, jego jasne tęczówki prześwietlały dokładnie moją twarz. Miał wkurzony wyraz twarzy, a z jego oczu można było wyczytać jak z otwartej księgi, że był jawnie zirytowany. Nie do końca wiedziałam o co mu chodzi, unikałam go. Nie chciałam z nim przebywać ani nawet rozmawiać. Mijałam go na korytarzach i nawet nie odpowiadałam, gdy coś do mnie mówił.

— Puść — wyjąkałam w jego rękę przez cały czas się wyrywając. W momencie, gdy poczułam jego dłoń, którą wsunął pod moją koszulkę, zaczęłam krzyczeć. Łazienka była wyciszona jak każde pomieszczenie w tej szkole. Na korytarzu miało być cicho w momencie, gdy w klasach są dzieciaki.

— Teraz nagle umiesz mówić? — parsknął kpiącym śmiechem i docisnął mnie mocniej do ściany w kabinie. — Powinienem tak cię zerżnąć za tą krótką bluzeczkę. To twoja wina, ubrałaś za krótką. Specjalnie mnie kusisz do tego, abym zrobił ci coś złego — skrzywiłam się automatycznie na jego słowa, i w tym momencie chłopak otarł swoją dłoń o moje kroczę przez co poczułam żółć, która podeszła mi do gardła. Czułam takie obrzydzenie do jego osoby. Od zawsze szczęścił się tym kogo to nie wyruchał, a ja należałam do osób, które on nie tknął. Nigdy mi się jakoś zbytnio nie podobał. Zawsze próbował być parę kroków do przodu jednak nigdy mu to nie wychodziło. Leo należał do drużyny przez co był wielbiony przez wszystkie dziewczyny w szkole. Przez zauważalne i nie zauważalne. Był jak jebany wrzód na dupie. Jak się przykleił to nie chciał odejść.

My TurnWhere stories live. Discover now