XI: Dresscode

39 14 0
                                    

Wyszliśmy z hotelu, po czym wsiedliśmy do auta. Emily zajęła miejsce z tyłu po skosie do szofera. Gość, ubrany dosyć przeciętnie, miał czarną kurtkę i czarne spodnie. Nie wyróżniał się niczym charakterystycznym, jeśli spotkałbym go gdzieś, to raczej bym go nie rozpoznał w tłumie ludzi. Nie miał on także żadnych tatuaży, przynajmniej nie było ich widać, na pierwszy rzut oka. Może ma coś na swoim ciele co jakoś by go wyróżniało, ale te ubrania nieco go zakrywały, więc w sumie trudno mi określić. 

Kobieta tego dnia miała na sobie marynarkę i była ubrana naprawdę elegancko. Ładnie ubrana na biało jedyne co było innego koloru to szpilki, które były czarne. Ja przy niej wyglądałem nazwijmy to trochę, jak taki wieśniak.

—Gdzie jedziemy? — zapytałem się ich w pewnym momencie. 

—Zobaczysz.—odpowiedziała mi. 

W aucie zapadła cisza, nie pamiętam ile czasu jechaliśmy, ale myślę, że około dwóch godzin. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji i zatankowaliśmy auto. W sensie zatankowaliśmy to za dużo powiedziane, ja z Emily zostałem w samochodzie, a gość wysiadł tankować auto.

—Naprawdę nie możesz powiedzieć gdzie jedziemy?—zapytałem jej.  

Ta popatrzyła na mnie i chyba widziała, że jestem strasznie ciekawski. 

—Ogólnie to jedziemy do sklepu po jakiś garniak dla ciebie.—powiedziała do mnie. 

—Ale po co?—zapytałem jej. 

—Zobaczysz.—odpowiedziała. 

No dobra skoro mam zobaczyć to zobaczę. W pewnym momencie gość wrócił do auta miał ze sobą jakieś jedzenie. 

—Masz.—powiedział do mnie. 

—Ej kurwa co ja jestem pies, że mówisz do mnie masz.—powiedziałem lekko podirytowany. 

Ten spojrzał na mnie i nic nie odpowiedział, dał mi jedzenie, po czym usiadł za kierownicą. Zerknąłem na kobietę, ta chyba pokazała mu wzorkiem, że przegiął. 

—Przepraszam.— powiedział zaraz. Czułem, że przeprosiny były nieszczere, ale już się nie odezwałem. 

Jedzenie, które mi dał było naprawdę smaczne chodź powiem szczerze nie za bardzo zwracam uwagę na smak jedzenia. Uważam, że robienie jedzenia jak i samo jedzenie jest trochę stratą czasu. Wolę sobie dłużej pomyśleć nad jakimś obrazem niż robić cokolwiek innego. Nie chciałem się pytać o nic tego gościa, choć w pewnym momencie zauważyłem, że z przodu na jego siedzeniu leży pistolet. Nie powiem lekko ten fakt mnie zestresował. 

— Przepraszam, mam pytanie.— powiedziałem na głos.

— Tak, o co chodzi. — powiedziała do mnie.

— Mógłbym zapalić? — zapytałem ją.

Ta popatrzyła na mnie, nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Po chwili przemyśleń powiedziała:

— Jasne, bez problemu, zapal.

Wyciągnąłem paczkę, a z niej wciągnąłem jednego papierosa, włożyłem go do ust, a potem zacząłem szukać zapalniczki gdzie ona jest pomyślałem no tak zostawiłem ją w hotelu. 

— Przepraszam, macie zapalniczkę? — zapytałem ich.

Szofer popatrzył na mnie i po chwili zaczął szukać czegoś w kurtce, zaraz  powiedział: 

— Właśnie znalazłem, masz już ci daję.

— Super. — powiedziałem do niego, po czym wziąłem od niego zapalniczkę.

Sztukmistrz (ZAKOŃCZONE+16)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz