XXVI: 'Ciuciubabka'

17 7 0
                                    

Pojechałem do Gorge. W trakcie kiedy do niego jechałem wypaliłem kilka papierosów, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nie powiem jestem w takim trudnym punkcie, zdaje mi się, że zaraz będę musiał coś wybrać. Nie chcę wybierać Emily, bo dobrze wiem, co mnie czeka. No ale ten jej zleceniodawca wygląda trochę groźnie. Z drugiej strony, Rob to jednak Rob i uważam, że jest zajebistym gościem, a dodatkowo w wielu rzeczach mi pomógł. Tym bardziej nie chcę go wystawiać. Takie to jest moje rozdroże i muszę coś wybrać. Jeżeli pójdę w prawo, to w lewo już potem nie skręcę, a jeżeli pójdę w lewo, to już nie skręcę w prawo. Nie jest to proste, choć wydawałoby się oczywiste, że powinienem trzymać się Roba i mieć wyjebane. Ale co gdyby spróbować zrobić coś po swojemu i wszystkich wykiwać? Czy to jest możliwe? Zdaje mi się, że chyba tak. Zrobiłbym tak najpierw bym sprzedał Roba, dostał kasę, a potem Rob z tym gościem by się odstrzelili i ja bym wyszedł jako wygrany? To jest plan, kurwa, to by było coś. No ale dobra, nie ma się co na razie nad tym zastanawiać. Trzeba jechać do Gorge i z nim pogadać, czy nie zna jakichś ludzi, którzy nie znają się na sztuce, bo te prawie pięć milionów nie może tak po prostu kisić. Wiecie, o co chodzi. Pojechałem na halę, zaparkowałem samochód, wysiadłem, po czym wszedłem do budynku.

— Siema — powiedziałem do niego.

— Siema, Volter — odpowiedział mi, po czym przybił mi pionę.

— Zanim zaczniemy trening, słuchaj, mam do ciebie takie pytanie. Znasz może ludzi, którzy znają się trochę na podrabianiu sztuki albo na kradnięciu sztuki, albo na czymś takim? — zapytałem go.

Ten popatrzył na mnie:

— No powiem ci szczerze, że pewnie coś by się znalazło? A po co ci to?

— Wiesz co, bo ogólnie myślę nad takim rozkręceniem, powiedzmy, biznesu. A że nie znam się na niczym poza sztuką, więc raczej zacząłbym się bawić w podrabianie obrazów albo ich kradnięcie. Tylko potrzebowałbym jakiejś ekipy, co nie? Im mniej osób, tym lepiej. Tak mi się zdaje, że do trzech osób byłoby zajebiście, no nie? Tylko nie wiem, czy to ma w ogóle jakiś sens — powiedziałem.

Popatrzył na mnie i odpowiedział:

— Wiesz jeżeli nie jesteś pewien, to się za to nie zabieraj.

— Nie no, pewien to ja jestem, ale potrzebowałbym trzech gości do kradzieży obrazów i kilku do podrabiania. Czyli w sumie bym ich potrzebował trzech, a nie czterech.  Myślę, że w sumie pięć osób to już by było za dużo no, chyba że liczymy mnie jako piątego to wtedy co innego. Trzy osoby byłyby od kradzieży obrazów, jedna osoba byłaby od podróbki cyfrowej, czyli robiłaby kopie obrazów. Ja bym sprzedawał te obrazy i byłoby pięknie. Ale czy ty znasz takich ludzi — powiedziałem.

— Wiesz co, ogólnie to znam. Jeżeli chcesz, mogę ci dać cztery kontakty, albo się spotkacie i się dogadacie — odpowiedział mi.

— Mówisz, że coś takiego mógłbyś dla mnie zrobić? — zapytałem go.

— Jasne, żebym mógł. Nie ma problemu, bez stresu — powiedział do mnie.

— Dobra, dzięki bardzo. To jakby co, dam ci swój numer telefonu i po prostu napiszesz do mnie gdzie, kiedy i jak. Spotkam się z nimi, pogadamy, zobaczymy jak to będzie. Tak mi się zdaje, że tak będzie najlepiej — odpowiedziałem.

— Też tak mi się zdaje. Dobra, nagadaliśmy się, ale teraz trzeba trochę pozapierdalać — dodał.

— Oczywiste po to tu przyszedłem, żeby ostro zapierdalać— powiedziałem do niego.

Zaczęliśmy trenować. Dzisiaj nie byłem zbyt długo, bo jak wcześniej wspominałem, koło dwóch/trzech godzin. Wiadomo, że dobrze biegam, więc od razu przeszliśmy do walki wręcz i strzelania. Dziś mieliśmy półtorej godziny tego i półtorej godziny tej drugiej rzeczy. Naprawdę bardzo lubię te treningi z nim, ponieważ chłop jest konkretny i nie pierdoli się z tym z kim trenuje. A mi właśnie tego potrzeba w życiu. Pewnie dlatego, też odpowiada mi jego styl, ponieważ ze mną też się nikt nie cackał i często byłem wystawiony na głęboką wodę. No ale cóż, ciągnie swój do swego.

Sztukmistrz (ZAKOŃCZONE+16)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz