64. O zegarze...

93 8 6
                                    

- Zegar?- zdziwił się Dustin podczas podróży samochodem Steva.- Po prostu...po prostu zegar?

- Spałaś ponad godzinę, a widziałaś tylko zegar?- doprecyzowała Robin, na co dziewczyna wzięła głęboki oddech.

- Nie byle jaki zegar, a ten w domu Creela. Ten sam, którego dźwięk słyszę nie pierwszy raz i który ostatnim razem praktycznie nie działał.- wyjaśniła na jednym wdechu.

- Praktycznie.- zauważył Steve.- Raz się ruszył.

- We śnie działał czy był w bezruchu?- dopytywała Erica, której brat postanowił nie wziąć udziału w podróży, a udać się tam, gdzie spędzał większość czasu. Do szpitala, do Max.

- Nie wiem.- odpowiedziała zbywająco Lou, co nie zaspokoiło ciekawości reszty.

- Nie wiesz?- rzucił nie kto inny jak Dustin.- Nie wiesz?!

Steve spojrzał na siedzącą obok rudowłosą, która ewidentnie nie była z nimi szczera. Widział to w jej twarzy, oczach, gestach. Całe ciało zdradzało, że kłamie. Albo przynajmniej nie mówi wszystkiego.

- To trochę mało informacji.- powiedziała Robin, zauważając to samo, co Steve.

Lou nic więcej nie powiedziała, aż do samego przyjazdu pod dom Creela. Jako pierwsza wbiegła do środka, po czym stanęła przy schodach, gdzie stał znany in dobrze zegar. Reszta bez zbędnych słów poszła za nią. Steve dotarł do środka jako ostatni, przez potrzebę zamknięcia samochodu i sprawdzenia na szybko okolicy, która tak bardzo przypominała mi przeżycia po drugiej stronie. I Vecne.

- Działa?- spytała Erica, na co wszyscy szybko ją uciszyli, czekając przy zegarze kilkadziesiąt sekund, aż ten się ruszył.

- On działa.- zauważył Dustin.

- Szlag.- rzuciła Robin, spoglądając na Steve'a z przerażeniem.- Czy to znaczy, że po drugiej stronie...

- Że i tam wszystko działa?- odpowiedział Dustin.- Możliwe.

- A więc Vecna też? Żyje tam i...czeka na przyjaciół?

- Oby nie.

Steve chwycił Lou za łokieć, ciągnąć delikatnie do pokoju za schodami. Gdy rozmowy między tą trójką nie ucichły, chłopak spojrzał na swoją dziewczynę wymownie.

- Czego nie mówisz?- spytał cicho.

- Max i Billy.- rzuciła krótko, na co ten zmiękł.

- Znów ich widziałaś?

- Rozmawiałam z nimi. Jakby... żyli i...byli tu.- wyjaśniła, a spojrzenie chłopaka wierciło dziury w jej oczach.- W tym domu.

- Lou...

- Tak, oszalałam, wiem. Ale oni...to nie było jak wspomnienie, rozumiesz? Byli żywi.

- Nie mogli być żywi, bo...!- urwał podniesiony głos, gdy po domu rozległ się donośny dźwięk bijącego zegara.

Oboje drgnęli z przerażenia, a dziewczyna złapała najmocniej jak mogła dłoń Steve'a. Ten zamilkł, widząc napięcie w jej ciele i jakże mocny jak na rudowłosą uścisk.

- Cholera!- krzyknęła z korytarza Robin w przerażeniu.- Wypisuje się z odwiedzin! Wyjdźmy stąd!

- On działa!- powtórzył wcześniejsze słowa Dustin, ale z jeszcze większym zainteresowaniem i przerażeniem w głosie.

- Lou?- szepnął Steve, zbliżając się do niej.- To był zegar. Tylko zegar.

Wtedy do pomieszczenia szybkim krokiem weszła zdenerwowana Robin, która w pierwszej chwili nie zauważyła co się dzieje.

You're an idiot | Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz