21.11
__________Obudził mnie dźwięk dzwonka mojego telefonu. Zerwałem się gwałtownie, co nie było najlepszym pomysłem. Nie dość, że byłem przygnieciony do materaca strasznie ciężką nogą, która oplatała mnie w pasie to jeszcze okropnie kręciło mi się w głowie. Poza tym jakoś wszystko strasznie mnie bolało.
Dosłownie.
Wszystko.
Złapałem na komórkę wyciszając dzwonek bo jego dźwięk strasznie mnie irytował. Spojrzałem jednym okiem na ekran i widząc, że to Min-Ju dzwoni na FaceTime odrzuciłem połączenie. Opadłem z powrotem na poduszki. Hyunjin odwrócił się do mnie plecami. W tej chwili chyba nic nie było w stanie go obudzić.
Przymknąłem oczy. Mimo pulsującego bólu starałem się sobie przypomnieć cokolwiek z wczorajszego wieczoru, ale jedyne co pamiętałem to jak posprzeczaliśmy się o dragi.
A potem...
Zerwałem się spanikowany. Spojrzałem na swoje ręce, które przyozdobione były siniakami i czerwonymi ślądami.
Na jeszcze drżących nogach zszedłem na dół do łazienki mimo tego, że przecież na górze też była. Coś mi jednak podpowiadało, że muszę zejść do tej na dole.
I to był dobry trop, bo po pomieszczeniu walały się nasze wciąż wilgotne ubrania. W mojej głowie pojawiło się pełno flashbacków, aż poczułem się tym lekko przytłoczony.
Najgorzej, że na podłodze leżała cała moja dolna część garderoby. Nie pocieszył mnie fakt, że jestem ubrany, bo zdecydowanie nie były to moje rzeczy.
Podszedłem do lustra oparłem się o umywalkę. Podciągając koszulkę do góry przyglądałem się sobie intensywnie.- ja pierdole...
Szepnąłem, przejeżdżając palcem po mojej dolnej wardze na której widniała całkiem pokaźna plama zaschniętej krwi i kolejno po śladach widocznych na mojej szyi, torsie i brzuchu.
W momencie zachciało mi się płakać, bo uświadomiłem sobie jedną, bardzo istotną rzecz...
Zdradziłem Min-Ju...
Ja naprawdę zdradziłem Min-Ju.
Wyszedłem z łazienki. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Chciało mi się płakać i wymiotować jednocześnie a nieustający huk w mojej głowie wcale w niczym nie pomagał.
To co zastałem w salonie też mnie nie pocieszało a wręcz potwierdzało moje wcześniejsze przypuszczenia, bo widok porozcieranych, białych plam na ciemnej sofie nie napawał mnie optymizmem.
Już wtedy czułem jak bardzo mam przejebane.
Nie wiem czy bardziej bolało mnie wszystko fizycznie czy fakt, że byłem w stanie zrobić coś tak okrutnego mojej dziewczynie.
Chyba nigdy w życiu nie czułem się gorzej niż teraz.
Poszedłem do kuchni, gdzie znalazłem tabletki przeciwbólowe. Od razu wziąłem dwie, popijając wodą. Wyjąłem telefon, który uprzednio wrzuciłem w kieszeń dresów, które miałem na sobie i wybrałem numer.
Odebrał po kilku sygnałach.- mam nadzieję, że masz dobry powód by budzić mnie o 8 rano w wolny dzień - usłyszałem w słuchawce zaspany głos mojego przyjaciela.
- Sungie... - jęknąłem płaczliwie - jesteś w domu? - zapytałem pociągając nosem.
Cisza, którą słyszałem po drugiej stronie trochę mnie zaniepokoiła...- nie, ale będę za 10 minut - oznajmił najbardziej opanowanym tonem jaki kiedykolwiek słyszałem z jego strony. Jakby to miało mnie uspokoić. W tle słyszałem tylko stłumione szmery, chyba nie był sam. Nie miałem siły tego analizować - jakbyś był szybciej to poczekaj przed wejściem, bo mama mam dyżur w szpitalu i na pewno nikogo nie ma w domu.
- jasne, dzięki... - wyszeptałem po czym się rozłączyłem.
Wrzuciłem telefon z powrotem do kieszeni, rozglądając się po pomieszczeniu.
Na wyspie kuchennej zauważyłem leżące papierosy. Zabrałem jednego razem z zapalniczką i ruszyłem powoli w stronę wyjścia. Jak już wcześniej zostało wspomniane każda część mojego ciała pulsowała z bólu i prowadzenie samochodu w tym stanie nie było najlepszym z moich pomysłów. Tylko, że w tej sytuacji nie widziałem innego rozwiązania.
Włożyłem kurtkę, buty i upewniając się, że mam w kieszeni klucze wyszedłem. Zamykając za sobą drzwi oparłem się o nie odpalając papierosa. To było trochę trudne, bo ręce wciąż mi drżały. Ostatecznie się udało, zaciągając się miałem nadzieję na to, że dym oczyści moje myśli.
Tak się jednak nie stało.
Do mojej świadomości zaczęły napływać kolejne obrazy przypominające mi o wczorajszym wieczorze.
Po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. Wyrzuciłem niedopałek gasząc go butem. Wierzchem dłoni ścierałem mokre ślady z twarzy. Niestety, z każdą chwilą było ich coraz więcej.
Czułem się podle.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem powoli w stronę domu Hana, bo w swoim przecież nie mogłem się tak pokazać.
CZYTASZ
bad addicted (to you) [HyunLix]
FanfictionCzasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o tym Felix, 23 letni student którego dotychczas poukładane, troszkę monotonne ale szczęśliwe życie w...