cz. 2 Rozdział 40

13.2K 591 72
                                    


ROZDZIAŁ 40

Lea

Zanim zdołałam coś z siebie wydusić i jakkolwiek zareagować na wyznanie Zandera, został wezwany na scenę. Właśnie w tej chwili wkroczył na nią, emanując siłą i pewnością siebie. Z całą pewnością nikt nie miał wątpliwości, że to on był tego wieczoru najważniejszy, nawet bankiet został zorganizowany z okazji zbliżającej się premiery najnowszego urządzenia, które firma Zandera ma wypuścić na rynek.

Przejął mikrofon, stanął w niewielkim rozkroku i rozejrzał się po sali, nie zatrzymując go dłużej na kimś konkretnym. Ja natomiast stałam ciągle w tym samym miejscu, zaciskając palce na nóżce kieliszka, w którym wcześniej był szampan. Miałam ogromną ochotę sięgnąć po kolejny, ale wypiłam już cztery. Nie chciałam zrobić czegoś głupiego i zawstydzić Zandera, a bąbelki uderzały do głowy zaskakująco szybko.

– Szanowni Państwo – odezwał się, a jego donośny głos przemknął po całej przestronnej powierzchni sali bankietowej. – Dziękuję, że przyjęliście zaproszenie i jesteście dziś tutaj, aby wspólnie z nami świętować nadchodzącą premierę czegoś, nad czym pracowaliśmy z pełnym zaangażowaniem przez dłuższy. Czegoś, co, wierzę, odmieni nie tylko naszą firmę, ale także życie wielu ludzi – oznajmił, a ja nawet na ułamek sekundy nie potrafiłam oderwać od niego oczu. Patrzyłam na niego i słuchałam każdego słowa, jakbym była zaklęta. Wyczułam niewielki ruch obok mnie i kątem oka dostrzegłam, że u mego ramienia stanęła Isa z Carterem. Zdawałam sobie sprawę z ich obecności, ale choć ich kochałam, to on pochłaniał każdy atom mojego ciała, każdy fragment mojej duszy i myśli. – Każdy z nas czasami potrzebuje wsparcia. W momentach, kiedy czujemy się zagubieni, kiedy zdrowie staje się wyzwaniem, a codzienne obowiązki zaczynają nas przerastać. Dlatego stworzyliśmy LEA – Asystenta Wspierającego Życie – kontynuował przemówienie i nie miałam pojęcia, czy nauczył się go wcześniej na pamięć, czy poszedł na żywioł, ale mogłabym go słuchać godzinami. Uwielbiałam jego głos i obawiam się, że bez względu na to co by mówił lub czytał, to by się nie zmieniło.

Przemowa Zandera trwała jeszcze dłuższą chwilę. W tym czasie zaznajomił zaproszonych gości z funkcjami wspomnianego urządzenia oraz poinformował ich o niewielkich upominkach, które znajdowały się pod każdym krzesłem.

Gdy zszedł ze sceny, kilka osób stanęło mu po drodze, by uścisnąć ręce lub zadać dodatkowe pytania, jednak widziałam, że Zander nie zamierzał wdawać się w kolejne dyskusje. W końcu do mnie wrócił, a gdy dotarł do mnie zapach jego perfum, przypomniały mi się te wszystkie noce, gdy tuliłam zapłakane policzki do poduszki, która pachniała nim. Jednak nie dlatego, że przesiąkła nim, bo spędził ze mną noc lub choćby dzień. Pachniała nim, bo psikałam ją jego perfumami, by oszukiwać ciało i umysł, gdy spałam.

– Świetna przemowa – wtrącił Carter, klepiąc swojego przyjaciela w ramię. – Choć jego nazwa jest nieco... zaskakująca.

Widziałam katem oka, jak Isa trąciła go łokciem w ramię, zapewne w ten subtelny sposób, każąc mu się zamknąć.

– Dzięki – mruknął od niechcenia stojący na wprost mnie brunet z jadeitowymi tęczówkami, które zdawały mi się, że pociemniały od chwili, gdy tutaj podszedł.

Nawet nie spojrzał na Cartera, nie posłał mu grzecznościowego uśmiechu lub jakiegokolwiek grymasu. Wypowiedział to jedno, krótkie słowo w przestrzeń, jakby zupełnie go nie obchodziło, czy ktoś go usłyszy i jak zostanie odebrane jego zachowanie.

– Zostawimy was – mruknęła Isa, ciągnąc swojego narzeczonego za rękę.

Kiedy tylko nas minęli, zostaliśmy sami, choć otaczali nas dziesiątki ludzi. Oni jednak nie mieli dla nas znaczenia, bo patrząc w jego oczy, miałam wrażenie, że byliśmy całkiem sami.

EVERYTHING I WANT / ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz