| Sezon 14 - Rozdział 76 |

227 26 165
                                    

Izira wlepiła swoje spojrzenie w zbliżającego się do niej smoka. Smok schylił się ku niej, a oczy dziewczyny błysnęły fioletową barwą, przypominając jej co się stało wcześniej.

Na jej ciele pojawił się mocny uścisk, dzięki któremu otworzyła oczy, które wraz z energią tego miejsca lśniły na fioletowo. W panice rozejrzała się wokół, zauważając węża sunącego się po osi jej ramienia. Próbowała go strzepnąć, jednak ten wzmocnił swój uścisk, owijając się szczelnie na jej ręce. Wysunął głowę, przez co natknęła się na jego oczy.

Syknął, symbolizując swoją przewagę nad nią. Jeden ruch, a jego dwa wystające kły wypełnione jadem, mogły szybko znaleźć się w ciele dziewczyny. Oczy gada były czerwone, jak gdyby wypełniała je lawa.

Kątem oka zauważyła leżący nieopodal miecz, który najpewniej należał do niej. Nie odwracając wzroku od węża sięgnęła po broń, po czym prędko zamachnęła się nim na opak tak, by trafić węża. Odcięła mu głowę, jednak zaraz potem wąż wykreował sobie następną, tym samym rzucając się na nią z kłami. Uniknęła jego ataku, przewracając się na bok. Po raz kolejny machnęła bronią, próbując go zranić, lecz jej próby zdawały się być zbędne.

Uderzyła ręką o skalną ścianę za nią, przyduszając do niej węża. Skupiła na nim swój wzrok, a jej fioletowe oczy dały o sobie znać i pozbawiły go życia. Oparła głowę o klif za nią, zabierając kilka potrzebnych jej oddechów.

Moment później dotarły do niej poprzednie wydarzenia i to, gdzie się znajduje. Siedziała nad przepaścią, prowadzącą do ścieżki zrobionej z lawy. Podniosła się i niemal od razu tego pożałowała, gdy znów usłyszała syczenie.

Przed nią pojawił się co najmniej cztery razy większy od poprzedniego wąż, którego ogon ciągnął się wzdłuż za nim. Otworzył paszczę, ruszając do ataku na nią, jednak wraz ze świstem nadlatujący z góry niebieski płomień znalazł się w jego paszczy, dzięki czemu padł on sztywno na ziemię pozbawiony głowy.

Izira cofnęła się o krok, kiedy przed nią wylądował smok o białym umaszczeniu. Końcówki jego skrzydeł oraz ogona były pokryte niebieskim kolorem, a smok spojrzał na nią, po czym wziął ciało węża w pysk i z powrotem wznosząc się w górę rzucił ofiarę prosto w dróżkę lawy.

Ponownie wylądował na ziemi w pobliżu Iziry, która zdążyła odejść od przepaści, w razie gdyby smok zechciał zrzucić z niej też ją. Jego żółte oczy utkwiły w niej swój wzrok, powoli skradając się ku dziewczynie. Izira z zainteresowaniem obserwowała jego poczynania, gdy smok schylił ku niej głowę. Wystawiła rękę przed siebie i położyła drżąca dłoń między oczami istoty. Nie robiła tego tak dawno, że zapomniała już jakie to uczucie.

Wtem źrenice smoka zwęrzyły się, a z jego mordki wyrwał się skowyt bólu. Warknął pod nosem i spojrzał na nią oczami godnymi zabójcy. Najeżył się, przez co Izira znów cofnęła się w tył, wdając się w bieg, jednak grunt pod nią złamał się, a ona poleciała w dół. Później przebudziła się u dwójki umalowanych na niebiesko ludzi.

Ocknęła się, wyczuwając bijący od niego ból, przez co zmarszczyła brwi, gdy zauważyła duży sztylet wbity w szyję smoka. Zaraz potem zrobiła coś, co zdziwiło pozostałych. Odrzuciła swoją broń w bok, unosząc ręce w geście niewinności. Smok prychnął na nią parą, jakby chciał ją znieważyć.

– Izira! – zawołał Cole, po czym wbił kosę w ziemię, tym samym powodując złamanie się gruntu na pół.

Smok wystraszył się, przez co zaczął ziać niebieskim ogniem na wszystkie strony. Izira wdała się w bieg, lecz uciekając przed plazmą ognia nie zauważyła zapaści, wywołanej przez Cole'a. Runęła w dół, prosto w podziemną lawę. Na szczęście w ostatniej chwili jej rękę złapał Cole. Uniosła wzrok w górę, napotykając się na jego zatroskane, brązowe tęczówki, za którymi tak bardzo tęskniła.

Brunet odetchnął z wyraźną ulgą i wciągnął ją do góry, od razu podnosząc się z ziemi. Pomógł jej wstać, pociągając Izirę za sobą.

Wspólnie spojrzeli na Kai'a i Raven, którzy właśnie unikali lecących w ich stronę kul ognia.

– Jest ranny. Ma sztylet w szyi. – odezwała się Izira. – Boi się czegoś, co tu jest.

– Jaki masz plan?

– Brak planu, mogłabym wyciągnąć mu ten sztylet, pewnie przez to jest zdenerwowany.

Cole pokiwał przecząco głową, nie chcąc, by Izira znów narażała się na niebezpieczeństwo, jednak dziewczyna zdawała się go w ogóle nie słuchać. Zupełnie jakby mówił do ściany.

Tym razem to Izira zagwizdała, zwracając na siebie uwagę gada. Pokiwała do niego, a ten ruszył w jej kierunku niczym ryba na przynętę. Cole wywrócił oczami, ale wdał się w bieg za nią, w razie gdyby potrzebowała jego pomocy. Izira za to pochwyciła do ręki swoją broń, po czym przystanęła obok leśnego zagajnika, czekając aż smok ją dogoni.

Nagle jednak na jej nadgarstku pojawił się czułość uścisk, przez co z jej ust prawie wyrwał się krzyk. Szybko zasłoniła swoje usta, kiedy natknęła się na brązowe tęczówki Cole'a. Pociągnął ją za skałę, gdzie znaleźli się również Kai i Raven.

– Co robimy? – zapytał Kai, wychylając się zza skały.

– Jest szalony. – odparła Raven.

– Przypuszczam, że to ona. – stwierdziła Izira.

Ryk smoka powtórzył się, a po głośności śmiało mogli stwierdzić, że był bardzo blisko nich. Znów wzniósł się w powietrze, chcąc namierzyć ich z góry.

Cole przyległ bardziej do skały, za którą wszyscy się ukrywali, tym samym przesuwając skałę w tył. Momentalnie grunt się pod nimi załamał i wpadli do ciemnego tunelu.

Tunel okazał się mieć rozwidlenia, dlatego też każdy z nich trafił do innego. Izira wyciągnęła z sakiewki swój nóż, chcąc się zatrzymać, jednak na nic się to zdało.

Zaraz potem wylądowała w czymś, na kształt jaskini, która wyróżniała się błękitnym pobłyskiem. Kolorem przypominała umaszczenie smoka, przed którym jeszcze przed chwilą się chowali.

– Cholera by to. – od ścian odbił się znany jej głos, który należał do Raven.

Rozejrzała się po korytarzu, napotykając się na postać Powers, która poprawiła swoje włosy, wykorzystując do tego ścianę pokazującą jej odbicie.

Raven spojrzała w jej kierunku, obdarowując ją uśmiechem. Na twarzy rudej można było dostrzec widoczną ulgę spowodowaną widokiem Iziry.

– Gdzie my jesteśmy? – zapytały równocześnie, a następnie zaśmiały się z tego powodu.

– Może to jakieś przejście do piekła. – zasugerowała Izira, przejeżdżając ręką wzdłuż śliskiej ściany.

Jej konstrukcja przypominała szkło.

– Wiedziałam, że nie wybaczyli mi podpalenia szkoły. – westchnęła Raven, wspominając swoje lata w liceum w Ninjago, do którego uczęszczała aż do trzeciej klasy.

Po tym jak przypadkiem wywołała wielki pożar w szkole, Powers zdecydował się na jej indywidualne nauczanie w domu.

Na jej słowa Izira zmarszczyła brwi, by potem wygiąć usta w mały uśmiech, mówiąc:

– Nie dziwię się, że zgodziłaś się być żoną Kai'a.

Raven prychnęła pod nosem, wyciągając z kieszeni nożyk, który dostała od Smitha. Chociaż był wysadzany małymi diamentami, idealnie sprawdzał się podczas ich wspólnych treningów, kiedy ścigali się który z nich trafi więcej do celu. Izira za to wzmocniła swój uścisk na katanie trzymanej w dłoni i powiedziała:

– Wypadałoby się rozejrzeć.

|| Witam serdecznie. Stwierdziłam, że mogę Wam dać rozdział już dzisiaj i w poniedziałek, ze względu na to, że właśnie jestem przy pisaniu końcówki tego sezonu! Chciałabym Was także poinformować, że postanowiłam podzielić Sagę na dwie części. Tą część zakończymy 14 sezonem, a druga część będzie przeznaczona na Skrystalizowanych i Fuzję!

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz