Rozdział IV

5.5K 416 63
                                    

  ...Są takie wydarzenia, które - przeżyte wspólnie - muszą się skończyć przyjaźnią... 

W końcu rozpoczął się sezon Quidditcha. Nadszedł listopad i zbliżał się pierwszy mecz. Miał się odbyć w najbliższą sobotę. Mało kto widział, jak gramy, bo ja i Harry byliśmy według Wooda "tajną bronią". Jednak i tak wieść o najmłodszych reprezentantach w tym stuleciu rozeszła się po szkole wkrótce po dołączeniu przez nas do drużyny. Przyjaźń z Hermioną bardzo nam się przydała, gdy mieliśmy nawał zadań domowych, a Wood nie szczędził nas na treningach.

Gdy byliśmy przebrani w szkarłatne szaty drużyny Wood rozpoczął swoje uroczyste przemówienie.

- No dobra, chłopaki...

- I dziewczyny - powiedziała Angelina Johnson, druga ścigająca.

- I dziewczyny - zgodził się Oliver. - To jest to...

- Znamy przemówienie Olivera na pamięć - szepnął Fred. - Byliśmy w drużynie w zeszłym roku.

- Zamknijcie się - upomniał ich jakże życzliwie Wood. - To najlepsza drużyna Gryffindoru od wielu lat. Wychodzimy po zwycięstwo. I wiem, że zwyciężymy. - Obrzucił nas ostrym wzrokiem. Albo przegramy. - Dobra. Już czas.

Wyszliśmy na boisko. Na jego środku stała Hooch i czekała na drużyny. 

- Posłuchajcie: to ma być czysta gra - powiedziała i popatrzyła znacząco na kapitana drużyny ślizgonów, Flinta. 

- Proszę dosiąść mioteł.

Dosiadłam mojego Nimbusa Dwa Tysiące. Pani Hooch zadęła w gwizdek i piętnaście mioteł poderwało się w powietrze. Podleciałam na puste pole i wypatrywałam kafla. Gdy już go dostrzegłam, podleciałam w okolice trzech obręczy.

- ...Angelina Johnson natychmiast przejmuje kafla... Cóż za wspaniały ścigający, ta dziewczyna, no i przy tym taka ładna...

- JORDAN!

- Przepraszam, pani profesor - przeprosił Lee Jordan profesor McGonagall. 

Johnson podała mi kafla a ja podleciałam jeszcze bliżej obręczy.

- Świetne prowadzenie, zgrabny przerzut do May Jones, nowego odkrycia Wooda, jest jednym z pierwszych pierwszoklasistów, którzy w tak młodym wieku grają w reprezentacji od tego stulecia... I do tego też całkiem całkiem... Nie dziwię się, że...

- JORDAN!

Dobrze, że akurat przed chwilą oddałam kafla Angelinie, bo teraz na pewno by mi wypadł.

- No dobrze, pani profesor!

Potem już nie słuchałam komentarzy. Johnson jakimś cudem znowu podała mi kafla, z piłką w ręku podleciałam do granic możliwości, namierzyłam, wycelowałam i...

- GOL DLA GRYFONÓW! - ryknął komentator i rozległy się brawa oraz buczenia z trybun.

Potem gra potoczyła się całkiem łatwo. Harry został zablokowany przez Flinta, gdy Lee powiedział, że znicz został zauważony. Wykonałam rzut wolny i...

...i wtedy się zaczęło.

Miotła Harry'ego zaczęła się rzucać jak najęta na wszystkie strony.

Ślizgoni zdobyli 10 punktów.

Potem jeszcze strzeliła gola Katie Bell, a ślizgoni też strzelili z sześć.

Harry ledwo się trzymał, a cała widownia zamarła. Spojrzałam na trybuny. Hermiona pokazywała Ronowi Snape'a, mimo że to nie on zaczarował miotłę.

Ta Lepsza Rzeczywistość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz