Epilog

3.4K 268 104
                                    

Pierwszy rok czekałam

Miałam jeszcze jakąś nadzieję

Przez drugi rok umierałam

To mnie niszczyło od środka

Trzeci rok próbowałam zapomnieć

Wtedy podobno jest lepiej


Co u mnie?


Rok wcześniej umarła moja matka, Caroline Jones. Stałam się sierotą. Rodzina Nathana wzięła mnie pod swoje skrzydła.

Następnego dnia po przebudzeniu się zorganizowaliśmy spotkanie we trójkę: Marie, Nate i ja. Zgodnie stwierdziliśmy, że jako, że jesteśmy ze sobą zżyci, nie ma nic dziwnego we wspólnym śnie.

Zapominaliśmy.

Dałam Nathanowi szansę. Zostaliśmy parą. Jako że oboje osiągneliśmy pelnoletni rozpoczęliśmy poszukiwania wspólnego mieszkania. A właściwie zdążyliśmy je zakończyć. Tego dnia mieliśmy się przeprowadzić.

1 września

Rozpoczynaliśmy studia. Ja język angielski - zawsze marzyła mi się kariera pisarza - a Nate wybrał się na prawo. Niby wymarzone życie.

Kochałam go. Ale chyba ciągle jak brata. Mimo, że historia w świecie magii raczej była snem (zwróćcie uwagę na "raczej"), to wciąż kochałam Harry'ego Pottera. Nie mówię o serii książek. Chodzi o Harry'ego, szatyna, którego darzyłam głębokim uczuciem... po grób. Wciąż.


Przez te wszystkie lata?...

Zawsze.


Wracając jednak do tego dnia:

Spakowałam ostatnie ubrania do kartonów z mojego starego mieszkania. Te większe do mieszkania zawiózł już Nate, mi zostały małe pudełeczka na "bzdety". Kosmetyki, ciuchy i książki.

Książki...

Tu przeżyłam siedemnaście lat. Było pusto, żadnych mebli, ale nadal mogłam stwierdzić: "tu była wersalka, tu biurko z komputerem mamy, a tam komoda, na której stał telewizor". Stary domofon, który irytująco dzwonił milion razy dziennie, ponieważ biedniejsi ludzie zarabiali sprzedając warzywa.

Nawet wtedy wydawało mi się, że słyszę te krótką, piskliwą wersję hymnu Anglii, wydobywającą się z tego ustrojstwa.

Okazało się, że naprawdę dzwonił.

Podniosłam słuchawkę.

- Halo? - odparłam.

- CZY JEST TU GDZIEŚ MAY JONES?! - Usłyszałam głos. Niezmiernie znajomy głos.

- Z-z kim mam przyjemność? - zapytałam niepewnie, a w moim sercu zaczęła się rodzić nadzieja. To nie było możliwe.

- Ron! Nie tak głośno! - Pouczył kogoś żeński głos.

Czy ktoś robił mnie w konia? Uszczypnęłam się, lecz zabolało jak diabli.

- Jak ktoś mógł się tu zmieścić?! - Odezwał się pierwszy głos.


Zamarłam.


- Halo?


Usłyszałam ten głos, za którym tęskniłam przez trzy lata.


Ta Lepsza Rzeczywistość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz