1.21 pod jemiołą

2.6K 337 80
                                    

mam 15 lat (rocznik '00). zaskoczone? hahah

W końcu w Nowym Jorku spadł śnieg. Sezon świąteczny rozpoczął się na dobre - przy latarniach, ciągnących się wzdłuż ulic miasta, pojawiły się bożonarodzeniowe dekoracje, wystawy w sklepach udekorowane były stroikami, a na ulicach zaczęto już sprzedawać choinki. Całe miasto żyło nadchodzącym świętem. Wśród studentów tradycją było wyprawianie niewielkich przyjęć z okazji spadnięcia pierwszego śniegu, na których do reszty można było poczuć świąteczny klimat. Jedna z takich imprez odbywała się u znajomych Blair, w kamienicy naprzeciwko jej własnej. Poprosiła Ashtona, by poszedł tam z nią i, oczywiście, zgodził się bez wahania.

Mężczyzna odwinął szalik, który zwisał z jego szyi, gdy tylko weszli do środka. Uderzyło go przyjemne ciepło, tak bardzo kontrastujące z mrozem na zewnątrz. Zdjął z siebie nieco mokry od śniegu płaszcz, w międzyczasie pomagając swojej towarzyszce uporać się z jej własnym. Powiesili odzież wierzchnią na wieszaczkach przymocowanych do ściany przedpokoju, które były już zapchane ciepłymi kurtkami.

Blair złapała Ashtona za rękę i pociągnęła wgłąb trzypokojowego mieszkania, w którym odbywała się domówka. Prawdopodobnie było to zbyt dużym słowem. Było tam kilkanaście osób, kołyszących się w rytm piosenki Justina Biebera, Christmas Eve. W rękach trzymali ciepłe kubki z aromatycznym grzańcem, zwyczajnie rozmawiając w małych grupkach. Miejsce było urządzone w stylu retro, przy ścianie znajdował się rozpalony kominek, ozdobiony świątecznymi dekoracjami, a studenci znajdujący się w mieszkaniu idealnie pasowali wyglądem do otoczenia. Nie byli sztywni - wręcz przeciwnie. Ale nie byli to nastoletni imprezowicze, lecz młodzi dorośli, którzy brali życie - i Święta - już na poważnie. Nie ubrali się jak na dyskotekę. Wyglądali całkowicie normalnie, w jeansach i swetrach z uwagi na porę roku. Niektórzy beztrosko podśpiewywali pod nosem tekst grudniowej piosenki, inni patrzyli sobie w oczy z miłością i wielkimi uśmiechami na twarzy. Było tam kilka par. Blair zawsze zastanawiała się, czy są to ich kolejne wspólne Święta, czy może poznali się zupełnie niedawno...

Blondyn rozejrzał się dokoła, rozchylając lekko usta w zachwycie. Był już na imprezach, oczywiście, ale nie na takiej jak ta. W dodatku w bożonarodzeniowym nastroju. Tak naprawdę nie potrafił nawet klimatu, jaki panował wokół niego. Tam trzeba było po prostu być.

Poszedł za Blair w kierunku kuchni. Widząc mały garnek z chochlą, który stał na kuchence gazowej i kilka czystych kubków obok, wziął dwa i nalał w nie ciepłego, czerwonego wina, dodając plasterki pomarańczy i goździki, które leżały na talerzykach na blacie. Podał jeden grzaniec dziewczynie, a ona chętnie go przyjęła, dziękując mu uprzejmie. Przeszli do salonu, stając niedaleko kominka. Chłopak poprawił okulary, które spoczywały mu na nosie i spojrzał na dziewczynę, stojącą przed nim. Kołysała ciałem niemal niezauważalnie, wsłuchując się w spokojną melodię piosenki. Utwór lecący przez głośniki pozornie nie był w stylu Ashtona, ale w takim miejscu, wśród tamtych ludzi, a przede wszystkim koło Blair, młody mężczyzna równie dobrze mógł nazwać Justina Biebera swoim nowym ulubionym wokalistą. Następną piosenką była jakaś o jemiole, która od niedawna leciała w większości stacji radiowych.

Brunetka posłała mu lekki uśmiech, upijając łyk swojego napoju. Poczuła przyjemne ciepło w gardle, a potem niemal w całym ciele. Chwilę zajęło jej zorientowanie się, że owe uczucie zostało wywołane nie grzańcem, a ręką Ashtona, która ujęła delikatnie wolną dłoń Blair. Dziewczyna spojrzała na chłopaka, czując, jak ten kreśli swoimi długimi palcami artysty tylko sobie znany wzór w okolicach jej nadgarstka.

- Będę czekać pod jemiołą - zanucił złotowłosy student literatury, patrząc Blair w oczy. Ta odruchowo spojrzała w górę.

- Naprawdę stoimy pod jemiołą - mruknęła, patrząc na zieloną roślinkę zaczepioną czerwoną wstążką o żyrandol, który znajdował się nad ich głowami.

Dziewczyna najwyraźniej zawiesiła wzrok na żyrandolu o chwilę za długo, bo przegapiła moment, w którym chłopak w okularach pochylił się nad jej drobną osobą. Dopiero dzięki jego miękkim i ciepłym wargom na jej własnych przestała wpatrywać się w sufit, a zamiast tego zamknęła oczy, oddając się całkowicie delikatnemu pocałunkowi pod jemiołą.

Nie potrafiła opisać tego, co działo się w jej głowie i sercu. Być może nie istnieją słowa, oddające to niesamowite, wszechogarniające uczucie. Ale miała pewność co do jednego: zakochała się w Ashtonie Irwinie.

coffee shop // a.iDonde viven las historias. Descúbrelo ahora