1.26 bardzo

2.1K 303 29
                                    

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Święta zapowiadały się idealnie. Rodzice Blair przylecieli do Nowego Jorku dwa dni przed Bożym Narodzeniem. Dziewczyna była niesamowicie szczęśliwa, znów mając ich przy sobie. Przedstawiła im nawet Ashtona, który wręcz palił się, by wreszcie poznać, jak to ujął, tych cudownych ludzi, którzy ją wychowali. Od razu go pokochali, a szczególnie jej mama, która nie zapomniała podziękować mu za pomoc w wyborze książki, którą dostała od córki na urodziny. Być może Cień wiatru naprawdę łączył ludzi. Jednak, ponieważ chłopak Blair wylatywał do rodzinnej Australii już następnego dnia, a Święta mieli spędzić na zupełnie innych kontynentach, z dokładnie szesnastoma godzinami różnicy czasu, musieli przyspieszyć nieco zmieniony bożonarodzeniowy rytuał.

Spędzali ostatnią noc w mieszkaniu Ashtona, tak, by nikt nie mógł im przeszkodzić, nawet rodzice Blair. Towarzyszyły im świąteczne piosenki, które wprowadzały ich w odpowiedni nastrój. Blair przyniosła po dużym kawałku każdego z ciast, które przywieźli jej rodzice. W dużej torbie, którą ze sobą wzięła, znajdowały się również prezenty, bardzo starannie zapakowane w szary papier, przewiązane sznurkami i przeplecione gałązkami świerku. Pod niewielką choinką Ashtona znajdował się już podarunek, który przygotował. Usiedli na kanapie, która znajdowała się zaraz koło stojącej w kącie choinki. Dziewczyna położyła pod nią prezenty, uśmiechając się pod nosem.

- Zawsze marzyłem o amerykańskich Świętach. U nas w Australii wcale nie obchodzi się ich tak wyjątkowo. Jest cholernie gorąco, ludzie zapraszają rodzinę i znajomych na grilla, jedzą ryby i podchodzą do tego na luzie. A tutaj jest tradycja i czuje się w tym wszystkim celebrację, miłość i niesamowite ciepło, mimo że na dworze pada śnieg - opowiadał Ashton, przytulając do siebie Blair przed niewielkim kominkiem, który miał w mieszkaniu.

Był już wieczór i, mimo że zgodnie z tradycją powinni świętować Boże Narodzenie poprzez śniadanie, los nie pozostawił im wyjścia i byli zmuszeni do zjedzenia świątecznej kolacji. Jednak nie myśleli zbyt dużo o jedzeniu tamtego wieczoru. Gdy przyszedł czas na otwieranie prezentów, oboje nie kryli radości. Na samym początku dziewczyna dała Ashtonowi niewielki pakunek dla jego mamy, w którym znajdowała świetnej jakości kawa wraz z ładną kartką świąteczną.

Blair ostrożnie otworzyła paczkę od Ashtona, nie chcąc przypadkiem rozerwać ślicznego papieru prezentowego. Gdy zobaczyła już znajomą okładkę książki i mały zakreślacz, uśmiechnęła się szeroko.

- Cień wiatru to taki nasz mały symbol, nie sądzisz? - zaśmiała się, przyciągając twarz Ashtona do swojej, by cmoknąć jego policzek.

- Coś w tym rodzaju. Od tego wszystko się zaczęło - odpowiedział mężczyzna, patrząc na książkę, która spoczywała na kolanach Blair.

Oboje pomyśleli wtedy o pierwszych dniach ich znajomości. Tak niewiele czasu minęło od tamtych dni. Jednak dużo się zmieniło w ich życiach, a przede wszystkim w sercach. Wydawały się pracować inaczej, bić nie po to, by bić - ale bić dla drugiej osoby, dla siebie nawzajem. Ktoś uznałby to za banalny początek (a inny ktoś może nawet za koniec) historii miłosnej, która trwałaby długo i szczęśliwie lub krótko, kończąc się wielką tragedią. Ktoś uznałby całą świąteczną opowieść porównywalną z tymi, które widzi się w przesadzonych amerykańskich filmach. Ale jednak jest coś w miłości i w Świętach - banalność, przesada, słodkość, które, choć z boku nie wszystkim się podobają, tych którzy ich doświadczają ujmują od razu, pozwalając zatracić się w uczuciu miłości połączonej z duchem Świąt.

W prezencie, który Blair dostała od chłopaka było coś jeszcze. Sweter, dokładnie taki sam jak jeden z tych, które posiadał chłopak. I zwykła biała koperta.

Dla Blair,
otwórz dopiero w ostatni dzień tego roku.

- Obiecaj, że nie otworzysz jej wcześniej. Dopiero wtedy, gdy spotkamy się w Sylwestra - powiedział Ashton.

Dziewczyna, choć nieco zdezorientowana, a przede wszystkim nieznośnie ciekawa, przytaknęła po chwili.

- Obiecuję.

Gdy przyszła kolej Ashtona na otworzenie prezentu od Blair, chłopak w skupieniu odpakował paczkę. Najpierw wyciągnął z niej książkę - nie byle jaką. Doskonale pamiętał, że była to ulubiona powieść dziewczyny, o której kiedyś mu wspominała. Tytuł brzmiał Gwiazd Naszych Wina.

- To smutna książka, która uczy wielu rzeczy. Lepiej miej pod ręką swój zakreślacz - poradziła baristka.

Zerknęła na obie książki, które trzymali. O to właśnie chodzi w prezentach. Wcale nie muszą być drogie, z wytwornego sklepu. Nie muszą być nowoczesne i pięknie wyglądać. Muszą mieć jakieś znaczenie dla tego, któremu się je daje. Często znaczą coś dla tego, kto je kupuje, a zwyczajnie chce się podzielić ich wyjątkowością ze specjalną osobą. Muszą być przemyślane i dane od serca. Wtedy na pewno będą idealne. Można było to stwierdzić po ich zadowolonych minach i wyjątkowości tych dwóch książek, tak bliskich ich sercom.

W paczce dla Ashtona było jeszcze coś. Mężczyzna wyjął niewielką własnoręcznie wykonaną kartkę z rysunkiem choinki, wyklejonym ozdobnym papierem i bibułą. Blair nieźle się namęczyła, by wszystko wyglądało przyzwoicie, gdyż nie posiadała takiego talentu plastycznego jak jej chłopak.

Ashton powoli otworzył kartkę, sunąc wzrokiem po zaledwie kilku wyrazach, które się tam znalazły. Dziewczyna uważnie obserwowała jego reakcją, gdyż nie była pewna, czy dobrze postąpiła. Jednak chłopak, uśmiechnięty od ucha do ucha, z błyskiem w oku, który przypominał zbierające się łzy wzruszenia, odłożył kartkę z powrotem na miejsce i dosłownie porwał brunetkę w swoje objęcia.

- Ja też cię kocham, Blair - szeptał w jej włosy. - Bardzo. Wesołych Świąt.

coffee shop // a.iWhere stories live. Discover now