1.25 urodziny

2.4K 295 13
                                    

Ashton trzymał mocno rękę Blair, gdy przeciskali się przez tłumy ludzi w ośnieżonym Central Parku. Wszędzie wisiały ozdobne lampki, rozświetlające wieczorny, zimowy mrok. Chłopak szedł przodem, próbując utorować drogę swojej dziewczynie. Ludzie wydawali się tacy zabiegani. Zapracowani, starali się dopiąć wszystko na ostatni guzik. W końcu do Świąt zostały tylko trzy dni.

Nie był to znowu taki zwyczajny dzień. Były urodziny Blair. Ashton miał zamiar celebrować ten wyjątkowy dzień w odpowiednich do tego warunkach. Tak wiele ludzi poszłoby świętować dwudzieste pierwsze urodziny w klubie czy zwyczajnie w domu, z przyjaciółmi. Jednak, jakim chłopakiem byłby Ashton, jeśli nie zaplanowałby wszystkiego po swojemu?

Prowadził niczego nieświadomą Blair od Central Parku, przez 7. Aleję. Minęli jak zwykle niemal zablokowane Time Square, by w końcu kawałek dalej zatrzymać się przed wejściem do jednej z kamienic. Nad przezroczystymi drzwiami napisane było Little Art Gallery. Dziewczynę zaciekawiła ta nazwa. Ashton pociągnął za klamkę i puścił dziewczynę przodem. W środku było ciemno, przez co nie było widać zupełnie nic oprócz jednego świecącego punktu gdzieś na środku. Blair poczuła dłoń mężczyzny na swojej. Wtedy światło, które zapalił, oświetliło wnętrze, a w tle zaczęła lecieć stara muzyka, którą oboje uwielbiali. Pomieszczenie było niewielkie, z białymi ścianami i ciemną, drewnianą podłogą. Na ścianach wisiały powieszone w równych odstępach oprawione obrazy, których dziewczyna nie potrafiła dostrzec z odległości. Na samym środku pokoju został umieszczony niewielki, okrągły stolik wraz z dwoma krzesłami. Na stoliku stały dwie filiżanki wraz z talerzykami i dużym dzbankiem, a na samym środku dziewczyna dostrzegła niewielki torcik, w który została wbita symboliczna świeczka, świecąca pomarańczowym światłem. Zaraz obok stało pudełko, owinięte wstążką.

To była ich prywatna, malusia, artystyczna kawiarenka.

- Ash... - zaczęła Blair rozczulona.

- Nie widziałaś jeszcze najlepszego - przerwał jej chłopak, całując ją w skroń.

Pociągnął ją do pierwszego z obrazów, które wisiały na ścianie po prawej stronie. Przedstawiały one dziewczynę... Ale nie byle jaką. Bo była to Blair. Namalowana farbami na płótnie, oddana z profilu, w uchwycona w przeróżnych momentach, z różnymi emocjami wypisanymi na twarzy. Blair nabrała powietrza do płuc w zachwycie. Barwy były nie do końca realistyczne, ale odnajdywała w tych obrazach wielkie dzieła sztuki. Jej prywatne dzieła sztuki, namalowane pędzlem mężczyzny, którego kochała.

No właśnie. Kochała? Prawdopodobnie wystarczyło na nią spojrzeć, by to potwierdzić. Czuła wszechobecne uwielbienie nie tylko wtedy, gdy był obok. Czuła je ciągle, nieustannie, nie opuszczało ją ono ani na chwilę. Tak naprawdę wydawało się jej, że miłości nie da się opisać słowami. Miłość się czuje, a gdy to faktycznie ona, to po prostu się o tym wie. Jest się świadomym tego, że się kogoś kocha. Nie stwierdza się tego po pseudo-popularnych motylkach w brzuchu, które, choć czasem faktycznie wydają się prawdziwe, nie są wyznacznikiem miłości. Natomiast, czuć ją w sercu, ale także w umyśle. Czuje się ją ciałem. Czuje się ją absolutnie wszędzie. Jednak była jeszcze jedna rzecz, której Blair nie rozgryzła. Kiedy się wie, że ta druga osoba też kocha?

Po obejrzeniu cudownych dzieł Ashtona, chłopak poprowadził baristkę do stolika. Najpierw, nalał kawy z dzbanka do filiżanek. Potem przyszedł czas na zdmuchnięcie świeczki z małego tortu.

- Pomyśl życzenie - poinstruował mężczyzna w okular, patrząc na nią z uśmiechem.

- A co jeśli wszystkie moje marzenia już się spełniły? - odwzajemniła uśmiech.

- Na pewno jest jeszcze coś. Ponoć marzenia nigdy się nie wyczerpują - zauważył, gładząc kciukiem wierzch jej dłoni.

Blair wpadła na jeszcze jedną rzecz, która, być może skryła się gdzieś na dnie jej serca, ale była bardzo ważna. Zamknęła oczy i z celebracją zdmuchnęła płomyk świeczki. Wtedy, chłopak wziął do ręki swoją filiżankę, pokazując gestem, że dziewczyna też ma tak zrobić.

- Wszystkiego najlepszego, Blair. Niech twoje życzenia się spełnią - odezwał się Ashton i stuknął o siebie ich kawy. Upili trochę czarnej cieczy.

- Nie słodzisz? - zauważyła zdziwiona.

- Przy tobie nawet kawa bez cukru jest słodka.

Blair tylko zaśmiała się cicho, choć jej błyszczące oczy zdradzały całe uwielbienie do złotowłosego chłopaka siedzącego naprzeciwko niej.

+

(data urodzin blair to także moje urodziny. 22 grudnia, już niedługo wow)

coffee shop // a.iTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon