Część 7

6.8K 333 14
                                    


Idę na kolację w towarzystwie pielęgniarza. Ciekawe Kidy znajdą trupa na dachu. Siadam przy wolnym stoliku i zabieram się do jedzenia. Niespodziewanie do mnie dosiada się Kacper.
-Hej. Smacznego.- Mówi chłopak, zabierając sok z tacki.
-Dzięki i wzajemnie. Co Cię sprowadza do mojego stolika?
-Twojego? Od kiedy to stoliki są podpisane?
-Od dzisiaj.- Chłopak robi obrażoną minę, wstaję i bieżę tackę.
-Przepraszam, mogę się dosiąść?
-Tak, możesz.- Siada przy stoliku i kończy swój sok.
Kończymy kolację w ciszy, chłopak wstaje i idzie do swojego opiekuna, ja też wstaję i robię podobnie. Mam dość wrażeń na dziś, kładę się do łóżka i od razu zasypiam.

Stoję na środku pokoju o wysokim suficie, naglę otwierają się drzwi i do pomieszczenia wchodzi mój brat. Niespodziewanie słyszę strzał, Max pada na ziemię. Stoję jak wryta, nie wiem, co się dzieje, dopóki obok chłopaka nie pojawia się czerwona kałuża. Podbiegam do niego, padam na kolanach i zaczynam płakać.
-Nieeee!- Krzyczę.

Czuję szarpnięcie i budzę się. Przez łzy widzę zamazanego Kacpra. Siada na łóżku i przytula mnie, wtulam się w jego silne ramiona i cicho łkam. Chłopak o nic nie pyta, za co jestem mu wdzięczna.
-Połóż się.- Robię jak mi każe, on kładzie się obok i przykrywa nas kołdrą. Zasypiam w jego objęciach. Budzę się a jego nie ma przy mnie. Ocieram resztki łez i siadam na łóżku. Kidy sobie poszedł? Jak się tu dostał? Te pytania tylko przez chwilę są w mojej głowie, bo zastępują je myśli o bracie i o przeszłości. Tak jak na pewno się domyślacie moje życie było do bani po wydarzeniach tamtego dnia, kto by to wytrzymał, bo na pewno nie ja. Nie mam na razie siły opowiadać wam o tym, a może boje się nadal tamtego dnia. Nie wiem. Wiem jedno nie jestem jeszcze gotowa na powrót do przeszłości.
Zabrałam ubrania, czyli białą bluzkę i czarne dresy i poszłam do łazienki, gdy wróciłam, mój opiekun czekał na mnie w pokoju.
-Nareszcie jesteś, idziemy na śniadanie.- Uśmiechnął się, łaaał coś nowego. Odłożyłam rzeczy i posłusznie za nim poszłam, jak zawsze.
Siadam przy stoliku, chwilę później dosiada się do mnie Kacper.
-Hej, jak tam?
-Lepiej, dziękuje.
Zabieramy się do jedzenia. Po chwili do jadalni wchodzi dyrektor, tego całego bajzlu.
-PROSZĘ O CISZĘ!- Krzyczy ustawiają się na samym środku pomieszczenia. Gdy nastaje cisza, uprzedzona szeptami kontynuuje.- Dzisiaj rano, na dachu tego budynku znaleziono martwego pielęgniarza. Jeśli ktoś coś wie, niech się do mnie zgłosi, jeśli na sali jest jego zabójca niech wstanie.- Po tych słowach sale zalewają ciche słowa. Mój wzrok kieruje się na chłopak. Kacper się śmieje i nawet nie próbuje tego ukryć. Dyrektor kontynuuje swój monolog.- Sprawca niech nie myśli, że może się ukryć. Gdy zostanie złapany nie będę już tak miły.- Po tych słowach wychodzi, na stołówce zaczyna panować istny chaos, jakich mało wszyscy krzyczą lub się śmieją.


Krew PsychopatkiWhere stories live. Discover now