21. NIESPODZIEWANY GOŚĆ.

188 15 3
                                    

25 sierpień 2006

Budzę się w objęciach Jareda i na moich ustach momentalnie pojawia się uśmiech. Tak bardzo za nim tęskniłam. Podnoszę się z łóżka, po czym z szafy wyciągam rozciągnięty podkoszulek z kotem i szare dresy. Zaraz po porannej toalecie, już ubrana ruszam prosto do kuchni przygotować śniadanie. Otwieram lodówkę i wyciągam z niej mleko sojowe, a z szafki płatki owsiane. Wsypuję to do miski, razem z pokrojonym bananem i wstawiam do piekarnika na 20 minut. Zaraz po nastawieniu wody na kawę, przechodzę do salonu. Kucam przed deską z biurka, którą „ubrałam" w koszulkę, gdy ją wczoraj malowałam. Przez noc zdążyła już wyschnąć i teraz wygląda świetnie. Wracam do kuchni i w momencie, gdy upijam pierwszy łyk kawy, słyszę jak Jared wychodzi z sypialni, kierując się prosto do łazienki. Po dziesięciu minutach pojawia się w pomieszczeniu, w momencie, kiedy ja kładę miskę z owsianką na stole.

-Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem.- Podchodzi do mnie i bez ostrzeżenia, wbija się w moje usta. Kładę dłoń na jego nagim torsie, a on głaska kciukiem mój policzek.- I przepraszam, że cię wczoraj obudziłem.- Dodaje, opierając czoło na moim czole.

-Właśnie gdybyś mnie nie obudził, to bym się wściekała.- Mówię z uśmiechem.- Śniadanie gotowe.- Wskazuję na miskę. Wręczam mu łyżkę i opierając się o blat, przyglądam mu się. Ma na sobie jedynie czarne dresy, a z włosów spływają pojedyncze krople, świadczące o tym, że przed momentem brał prysznic.

-Co tak stoisz?- Pyta.- Ty też masz jeść.- Łapie mnie za dłoń i ciągnie w swoim kierunku, przez co ląduję na jego kolanach.- Masz pozdrowienia od Tomo.- Mówi, karmiąc mnie owsianką.- No i od Shannona, i mamy, i Emmy.- Wymienia.- I mama zastanawia się, kiedy cię pozna. Miałą wielką nadzieję, że przylecisz ze mną.

-Też bym ją bardzo chętnie poznała.- Wyznaję. – O której wczoraj wróciłeś?

-Koło trzeciej.

-No dobra, a teraz opowiadaj jak było.

-Przecież jak dzwoniłem, to ci opowiadałem.- Jęczę w cichym proteście.

-No, ale to nie tak samo. Zrobiłeś zdjęcia?- Wstaję i z szuflady wyciągam własną łyżkę. Zajmuję miejsce na krześle obok, ale mężczyzna mrozi mnie wzrokiem, więc wracam na jego kolana.

-Nie śmiałbym ich nie zrobić.- Uśmiecha się.- Jak nie kręciliśmy, robiłem zdjęcia. Podobnie jak Shannon.

-A mówiłeś, że Tomo ci podpadł. O co dokładnie chodziło?- Dopytuję, wpatrując się w niego.

-Jest scena, w której Milicievic znajduje martwą kobietę, której ktoś kładzie na ustach czarną perłę. Tylko on zamiast zachować powagę, cały czas się śmiał. Przez co musiałem wywalić go na chwile z planu, żeby się uspokoił. Jak wrócił, nagraliśmy to za pierwszym razem.

-Ty się dziwisz? W końcu to Tomo. Z nim nigdy nic nie wiadomo.

-Niestety. A najlepsze było to, że kiedy już wyszedł, wszyscy zaczęli się śmiać. A teraz ty opowiadaj, co robiłaś przez te dni?

-Umierałam z nudów. A wczoraj oglądałam z Terrym doktora House'a.

-Wiem. Poprosiłem go o to. Jak do niego dzwoniłaś, był już w drodze. A teraz pytanie, co malowałaś? Obiecałaś mi dzisiaj pokazać.

-Teraz?

-Teraz.- Wstaję, ciągnąc go za rękę. Prowadzę go do salonu, a kiedy zatrzymujemy się przed koszulką, Jared wybucha śmiechem.- W życiu nie wpadłbym na taki tekst.- Mówi, przyciągając mnie do siebie.

-Jak to właściwie było z Bartem?- Całuję go w policzek.

-Po prostu od dziecka uwielbiałem książkę z nim.- Wzrusza ramionami, gdy drzwi do mieszkania otwierają się, a do środka wpada brunet z ciemną karnacją. Otwieram usta we zdziwienia i przyglądam mu się. Na oko jest troszkę niższy od Jareda, ale wyższy ode mnie. Przygląda nam się czekoladowymi oczami, po czy uśmiecha szeroko, kładzie torbę przy szafce i kieruje się wprost do kuchni.

Bright LightsWhere stories live. Discover now