46. PIJANY NOS

99 8 1
                                    

16 marzec 2007

Spoglądam na czarnowłosą, która tańczy na środku busa z moją asystentką. Ja się tylko pytam, jak i kto przekonał Emmę do alkoholu? Pierwszy raz widzę, żeby coś piła, a widzieć ją pijaną, to już dopiero cud. Mam wrażenie, że ten, kto to uczynił, jutro straci swoje życie. Dziewczyny robią obrót, wpadając przy okazji na szafkę kuchenną. Odwracam wzrok na Shannona, na ustach którego pojawił się wielki uśmiech.

-To twoja sprawka?- Wskazuję na niego palcem, a ten wybucha śmiechem, wzruszając ramionami.

-Same chciały, prawda Tomo?- Spogląda na naszego gitarzystę, który śpi obok niego.- No nic, śpi.

-Shan, następnym razem uzgodnij ze mną, że je upijasz i może nie kilka godzin przed koncertem.- Wzdycham, uświadamiając sobie, że muszę wstać dwie godziny wcześniej, żeby zastąpić Ludbrook.

-Trzeba było nie iść do sypialni. Właśnie, co ty tam robiłeś?

-Piosenkę pisałem. Nie wiesz, za ile będziemy na miejscu?

-Do piętnastu minut. Rozmawiałem z kierowcą, zanim one zaczęły tańczyć.- Spoglądam na nasze towarzyszki, które ze śmiechem siadają obok perkusisty. Emma napiera powietrza i zaczyna swoją wypowiedź.

-Miałam ci tego nie mówić, ale w El Paso twój chłoptaś złamał sobie nos.- Otwieram szeroko oczy, czekając na reakcje Olivii, a ona jedynie co robi, to wybucha śmiechem.

* * *

Wchodzę do jadalni, gdzie przy dużym, okrągłym stoliku siedzą wszyscy. Do moich uszów docierają krzyki Emmy pod adresem tego głąba, zwanego Shanem. Uśmiecham się lekko, widząc czarnowłosą, opierającą głowę na dłoni, nad zapewne kubkiem kawy, bo co by ona innego piła rano? Podchodzę bliżej, zatrzymuję się nad nią i kładę dłonie na jej ramionach. Ta unosi zrezygnowany wzrok na mnie. Całuję ją we włosy.

-Cześć, Kochanie.- Mówię, siadając obok niej.- Jak się czujesz?- Nakładam na talerz kromkę chleba, a na to sałatę.

-Szczerzę? Najchętniej zamordowałabym Shannona za wczoraj, ale każdy mój ruch, to jeszcze większy ból.- Wraca do swojej poprzedniej pozycji, a ja biorę wielkiego gryza.

-Przepraszam, Jared. Musiałeś robić wszystko sam.- Odzywa się moja asystentka.- Obiecuję, to się więcej nie powtórzy.

-Spokojnie. Dzień przerwy ci się przyda. Pamiętacie coś z nocy?- Pytam, a Richardson ponownie podnosi głowę w górę.

-Nie wiem czy to sen, ale czy ty miałeś kiedyś złamany nos?- Spogląda na mnie, a ja z automatu kieruję wzrok na brata. To nie miało wyjść na jaw.- W El Paso?- Wracam wzrokiem na dziewczynę i lekko kiwam głową. Czekam na to co powie, ale jedyne co robi to wstaje od stołu i wychodzi z jadalni. Zrywam się i biegnę za nią. Doganiam fotograf przy recepcji. Łapię ją za łokieć i odwracam w moją stronę.- Myślałam, że mi ufasz.- Zagryza wargę, tak jakby próbowała powstrzymać łzy.

-Ufam ci.- Głaskam ją po policzku.- Nie chciałem cię martwić. To nie było nic poważnego.

-Dzwoniłeś do mnie zaraz po koncercie.- Oznajmia, chcąc żebym kontynuował.

-Ze szpitala. Lekarze oglądali mój nos, kazałem być im cicho, żebyś nic nie podejrzewała.- Zakładam kosmyk jej włosów za ucho.

-Złamałeś sobie coś jeszcze?- Uśmiecha się lekko.

-Tylko nos.- Całuję ją w czoło.- Następnym razem będziesz pierwszą osobą, która dowie się o moich kontuzjach.

-Mam nadzieję, że więcej takich nie będzie. Bolało?

Bright LightsWhere stories live. Discover now