Rozdział 39 - Newt...

1.1K 92 5
                                    

UWAGA!!! W TYM ROZDZIALE MOŻECIE SPOTKAĆ SIĘ ZE SPOJLEREM TRZECIEJ CZĘŚCI TRYLOGII WIĘŹNIA LABIRYNTU PT: ,,LEK NA ŚMIERĆ". MIŁEGO CZYTANIA...

Siedzę na ławce w parku. Thomas poszedł po coś do picia. Jest dziś wyjątkowo ciepło jak na Londyn. Wiatr delikatnie kołysze moimi włosami. Przymykam oczy i rozkoszuje się chwilą. Spokój i cisza. Za kilka dni rozpocznie się świąteczna gorączka dlatego chcę wykorzystać wolny czas jak najdłużej. Nagle obok mnie na ławce siada mały chłopiec. To znowu on. Uśmiecha się do mnie po czym mocno mnie przytula.
- Hej- rzucam zaskoczona i obejmuje chłopca. Maluch kurczowo się mnie trzyma. Nagle obok nas zjawia się Thomas. Na nasz widok uśmiecha się.
- Widzę, że Cię znalazł - rzuca ze śmiechem i siada obok chłopca.
- Jak widać - dodaje ze śmiechem. Spoglądam z powrotem na malucha. Uśmiecha się i siada Thomasowi na kolanach. Szatyn obejmuje chłopca i spogląda na mnie. Uśmiecham się i spoglądam przed siebie. Zamykam oczy, a kiedy je otwieram świat rozmazuje się i pojawiają się promienie słoneczne. Jest ranek, a to był mój kolejny sen. O co w tym wszystkim chodzi? Spoglądam w swoją prawą stronę. Zauważam Thomasa wtulonego w poduszkę. Tak słodko śpi, że aż szkoda mi go budzić. Już za cztery dni święta. Niestety wszystkie moje przyjaciółki wyjechały na święta nawet nie wiem gdzie. Ale Thomas coś planuje. Jestem strasznie ciekawa co. Po porannych czynnościach nie zastałam Thomasa tam gdzie go zostawiłam. Wychodzę z pokoju i zastanawiam się gdzie mógł pójść. Nagle dociera do mnie cudowny zapach świeżo mielonej kawy i naleśników. Chyba już wiem gdzie się zapodziała moja zguba. Zbiegam po schodach i szybko wbiegam do kuchni. Chłopak stoi już przy naszykowanym śniadaniu i czeka. Uśmiecha się na mój widok. Podchodzę bliżej i muskam jego policzek.

* * * * *
Thomas pojechał gdzieś na dwa dni. Postanowiłam, że zrobię porządek w pokoju. By pokój był posprzątany w całości została mi jeszcze szafa. No trudno. Jak trzeba to trzeba. Wyciągam wszystkie pudła i ciuchy po czym kładę wszystko na łóżku. No to po prostu super. W życiu nie wyrobię się z tym nawet do powrotu Thomasa.

Kiedy prawie udało mi się uprzątnąć całą szafę okazało się, że zapomniałam o jednym pudle. Co w nim jest? Kładę je na łóżku i otwieram. O nie. Zupełnie o nich zapomniałam. Dlaczego moje ulubione książki upchałam w tym pudle i schowałam na dno szafy? Wcale tego nie rozumiem. No trudno muszę z powrotem gdzieś je schować. Podczas wkładania pudła coś z niego wypada. Po odłożeniu kartonu spoglądam na przedmiot. Ach to tylko książka. Podnoszę ją i spoglądam na okładkę. Hmm, a może bym ją przeczytała? Niech będzie. Przeczytam ją i tak nie mam nic lepszego do roboty.
* * * * *
Cały wczorajszy dzień i dzisiejszy poranek spędziłam na czytaniu książki. Thomas za parę minut wróci. Ugotowałam dla niego specjalnie obiad. Sama już jadłam. Teraz właśnie znalazłam chwilę by dokończyć książkę.

Zamykam książkę z oczami pełnymi łez. Po co mi było to czytanie? No trudno czasu nie cofnę. Nie wiem jak zareaguje kiedy Thomas wejdzie do domu. Nie wiem co będzie jak go zobaczę. Podczas nalewania herbaty ktoś obejmuje mnie w talii. Próbuję odpędzić łzy mrugając.
- Kochanie wszystko dobrze? - rozlega się jego głos. Czuję jak przez moje ciało przebiega dreszcz.
- Tak wszystko dobrze - zmuszam się do uśmiechu po czym odstawiam dzbanek.
- Przecież widzę, że płakałaś - rzuca chłopak i nie pozwala mi wyjść. Obejmuje moje ramiona i spogląda mi w oczy.
- Miałam po prostu chwilę słabości - tłumaczę mu.
- Tori - rzuca spoglądając na mnie z troską w oczach.
- No dobrze czytałam książkę i mój ulubiony bohater został zabity okay?!- pozwalam by łzy znów popłynęły po moich policzkach. Chłopak spogląda na mnie już nie tylko z troską, ale i współczuciem. Szatyn ociera moje łzy i przytula mnie do siebie. Wtulam się w niego i próbuję odgonić złe myśli. Jest do niego taki podobny. A czego mogłam się spodziewać? Thomas ciągnie mnie za sobą prosto na sofę. Sadza mnie sobie na kolanach i dodaje:
- Tori proszę cię nie mów mi tylko, że to czytałaś - podnosi z stolika książkę pt: ,, Lek na śmierć".
- No tak. Czytałam - potwierdzam i spuszczam wzrok.
- Więc kogo dziś opłakujemy? - pyta Thomas, a ja uderzam go w ramię.
- Ała - rzuca chłopak ze śmiechem.
- To nie jest śmieszne - dodaje i poprawiam jego grzywkę.
Spuszczam wzrok i ponownie próbuję odgonić łzy.
- Kogo strata tak bardzo Cię boli? - pyta chłopak.
- Naprawdę nie wiesz? - pytam spoglądając mu w oczy.
- Proszę tylko nie to - rzuca powoli domyślając się prawdy. Wstaje z jego kolan i chcę uciec na górę, ale chłopak mi na to nie pozwala. Obejmuje mój nadgarstek i obraca w swoją stronę. Oczami zalanymi przez łzy spoglądam na niego niechętnie.
- Newt - wymawia tylko to jedno imię, które sprawia, że zaczynam płakać. Szatyn przyciąga mnie bliżej siebie i mocno przytula.
- Tak, Newt - potwierdzam - Zjedz coś, zrobiłam ci obiad- dodaje i biegnę na górę. Kładę się na łóżku i zamykam oczy. Mija może z 10 minut góra 15 kiedy czuję jak ktoś mnie obejmuje. Wtulam się w chłopaka i ponownie zamykam oczy.

Teraz siedzimy w salonie na sofie. Pijemy gorącą herbatę i zajadamy się popcornem. Thomas stwierdził, że skoro przeczytałam akurat tą część w której Newt nie żyje warto obejrzeć część filmu w którym jeszcze żyje. Dlatego właśnie wybraliśmy wspólnie pierwszą część trylogii Więźnia Labiryntu. Wtulona w chłopaka i opataluna w koc oglądam film nie przestając mówić o Thomasie w roli Newta. Chłopak od czasu opowiada mi o trudnościach jakie nastąpiły podczas nagrywania filmu i też o tym jakie śmieszne pomyłki tam zaszły. Thomas nadal nie chce mi zdradzić co planuje na święta. Wiem jedno, że na pewno święta odbędą się w Londynie, a jeśli chodzi o sylwestra to tego już tym bardziej nie da się z niego wyciągnąć.
Kiedy film dobiegł końca ja poszłam się myć, a Thomas uparł się, że on pozmywa. Okazało się, że był szybszy i umył się drugiej łazience. Kiedy gotowa weszłam do sypialni chłopak leżał już w łóżku i na mnie czeka.
Na jego widok na moją twarz wkrada się uśmiech. Spojrzałam w stronę komody na którą odłożyłam książkę. Nie było jej tam. Zaskoczona ponownie spojrzałam na Thomasa.
- Tego szukasz? - spytał mahając mi książką przed oczami.
- Thomas! - rzucam wkurzona.
Szatyn szybko wstaje i w samych spodniach od piżamy podchodzi do szafy i ją otwiera. Bez trudu odkłada książkę na najwyższą półkę tam gdzie ja, żeby cokolwiek stamtąd zdjąć muszę stanąć na krześle.
- A za co to? - pytam siadając na łóżku.
- Staram się pozbyć wszystkich rzeczy, które sprawiają, że moja księżniczka będzie cierpieć - rzuca.
- Och jesteś taki uroczy, ale nie zdziw się jak dziś w nocy usłyszysz krzyk i wołanie Newta - tłumaczę mu.
- Dobrze kochanie, ale wtedy przytulę cię mocno do siebie i szepnę ci na ucho - zaczyna, a następnie szepcze mi do ucha:
- Spokojnie kochanie Newt jest obok. Jestem tu.
- Kocham Cię - dodaje i muskam jego wargi.
- Ja ciebie również - rzuca chłopak i odwzajemnia pocałunek po czym dodaje szeptem: I Newt również cię kocha...

Hej. Przepraszam, że pojawił się spojler, ale właśnie dziś kiedy przeczytałam ten moment coś we mnie pękło i po prostu nie mogłam się powstrzymać. W ogóle stanęłam na tym momencie w książce i nie mogę, a raczej nie potrafię pójść dalej. Muszę odczekać pewien czas, aż się z tym oswoje. A uwierzcie mi to będzie bardzo trudne. Newt był moim ulubionym bohaterem i nie wyobrażam sobie tej książki bez niego. Ale dość o moich problemach. Jak podobał się wam rozdział? Co sądzicie o małym chłopcu podobnym do Thomasa? Jak myślicie co szykuje Tommy na święta? Piszcie w komentarzach. Być może następny rozdział pojawi się już jutro. Zależy czy będę czytać dalej moją książkę. Do następnego. BESOS:*

Nieziemsko przystojny...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz