Rozdział 1

282 10 0
                                    

Liceum Sanako. Trafiają tutaj najgorsi uczniowie. Zbudowana dla dzieci mafii i innych rozbójników.99 % to mężczyźni, zaś 1% to kobiety. Tym jedynym procentem jest Yuulin z klanu ma. Od poczatku miała problemy z innymi. Przychodziła do domu w siniakach i własnej krwi, a teraz w wieku 17 lat każdy jej unika jak ognia. Wystarczy, że spojrzy na nowego śmiałka, który ośmielił się do niej naskoczyć zwiewał. A liderzy innymi słowy najlepsi w szkole, najsilniejsi zawsze brali rewanż z nią ale padali po chwili jak kłoda. Zajęcia były od 7:30 do 17:00. Klasy były otwarte i jedyne co się w nich znajdowało to krzesła i stoły. Nauczyciele przychodzili normalnie, sprawdzali obecność i na tym się kończyło. Byli tacy co prowadzili lekcje ale było ich dwóch. W klasach siedzieli tylko ci, którzy nie mieli nic do roboty albo gdy wymyślali plan działania. Była właśnie 9:00 rano. Każdy chodził rozdrażniony i każde słowo doprowadzało do bójek. Yuulin długowłosa dziewczyna o niesamowicie brązowych oczach siedziała w klasie. Ubrana jak na japonkę przystało ale strój składał się z spodni, bandaża obwiniętego dookoła pokaźnych piersi, a na to bluzka w jasnych barwach. Bawiła się długopisem czekając na 17:00 ale los jej nie sprzyjał. Brązowowłosy chłopak położył nogę na jej ławce, a ręką chwycił podbródek unosząc go by spojrzała na niego łaskawie. - Rewanż. - To jedno słowo sprawiło, że się zdenerwowała. Chwyciła go za kostkę i pociągnęła do siebie. Jęknął z bólu waląc narządami w ławkę.

Chwyciła go za podbródek i przyciągnęła do siebie, że tylko milimetry dzieliły ich usta, a jej oczy wierciły w nim dziury.

- Jak będziesz w stanie choć mnie drasnąć to z miłą chęcią, ha. - Puściła go, a ten poleciał do tyłu.

Prychnął wściekły ale odszedł by zachować choć trochę godności. Pędził przez korytarz by się na kimś wyżyć.

"Jak mogłem tą suką przegrać?!"

Takie myśli mu się tłukły w głowie do póki nie wpadł przez przypadek na nową owieczkę. On zatoczył się do tyłu, a owieczka przewróciła się na ziemie.

Owiecki zawsze są przewidujące. Kierują się impulsem. Wstał szybko, uniósł pięść ale Lider z rodziny ha, Maki zatrzymał ją i wykręcił do tyłu. Owieczka jęczała z bólu i prosił o litość.

Maki uśmiechnął się słysząc to, zawsze go to pobudzało ale dziś kierowała nim wściekłość. Złamał mu rękę w barku i puścił by padł na ziemię. Zaczął go kopać po brzuchu. Z ust wyleciała mu krew, próbował zasłonić się jedną ręką lecz to pogorszyło jego sytuacje. Lider kopał go w klatkę piersiową, a następnie po twarzy.

Gdy skończył sapał wściekły i spocony. Owieczka leżała nieprzytomna i zakrwawiona. Twarz cała napuchnięta, nawet nie dało się jej tak nazwać. Kilka zębów leżało obok. Niewzruszony tym Maki odszedł do sali gdzie miały odbyć się zajęcia.

Owieczka ledwo oddychała, a każdy go ignorował. Każdy oprócz Lidera z rodzinny oni. Szturchnął go nogą sprawdzając czy żyje, w odpowiedzi jęknął.

- Zabierzcie go do pielęgniarki. - Zarządził, a dwóch jego ochroniarzy zabrało go czym prędzej.

- Szefie jesteś taki cool. - Odezwał się uroczy chłopak Kaido. Są w tej samej klasie. Znają się od dziecka.

- Kaido ile razy mam ci mówić żebyś mówił mi po imieniu? - Blond włosy chłopczyk spuścił zasmucony głowę.

- Myślałem, że lubisz gdy tak mówię. - Przyznał i spojrzał błagalnie na niego.

Teiko widząc jego wzrok wiedział, że nic nie zadziała więc zignorował go. Jego kroki były skierowane tylko do jednej osoby. Do Yuulin.

Kiedyś bili się cały czas. Teraz po pewnej sytuacji ich stosunki się polepszyły jednak nie na tyle by sobie zaufać.

MafiaWhere stories live. Discover now