Rozdział 9

69 4 3
                                    

Trochę uniesione ręce do góry ledwo trzymały się ku górze. Rewolwer typu magnum 500 z długą lufą  trzymany mocno w prawej ręce odbezpieczony i wycelowany w Makiego. 

- Ty chcesz pomóc czy powybijać nas? - Sarkazm w głosie Teiko wnerwił tylko go ale przyznał mu do mnie małą rację. Opuścił ją wraz z rękami. Ruszył czym prędzej przed siebie.

- To chodzie, a nie stoicie. Czas nam cenny ucieka. 

Wyminął ich. Wszyscy jak makiem zasiał przeszywali go wzrokiem.

- I mówi to ten, który go najbardziej zmarnował. - Burknął Ritsu.

- HA... Mogę się założyć, że zostanie ranny po 5 minutach. - Hei nie krył się z tymi słowami, a słyszący go Kio miał ochotę zasadzić mu kulkę między jego oczami. 

Choć nie przepadali za sobą potrafili ze sobą się dogadać czasami. Znali sie od dzieciństwa, znali swoje nawyki bez względu na to czy tego chcieli czy nie. Różnica miedzy nimi była od dwóch do trzech lat. Dla nich nie odczuwalne.

Trzymali sie w miare blisko siebie ale nie na tyle by się stykać ze sobą. Gdy przekroczyli w końcu bramy muru zobaczyli ogromy budynek, bardziej w szerz.

- To może nam trochę zająć czasu. - Kyouya nie był zachwycony tym. Tyle obszaru do zbadania , a sprawa z Yuulin jest cienka. - Zrobili takie zamieszanie, że mogli juz coś jej zrobić.

- Nawet tak nie mów. - Warknął Kio. - Jak się rozdzielimy po dwie osoby pójdzie nam szybciej. Każdy ma telefon wiec jak przyjdzie co do czego to mamy kontakt ze sobą. - Po wypowiedzi oczekiwał jakiejś odpowiedzi ale w zamian za to dostał ciszę. Spojrzał na nich, a oni mieli wlepione w niego szeroko oczy ze zdziwienia. - Nie uruchamiajcie mnie tylko chodzie wreszcie.

Wkurwiony ruszył truchtem. Reszta ruszyła po chwili i się rozdzielili. Ritsu i Hei poszli od razu na prawo po wejściu przez główne drzwi. Maki z Kyouya ruszyli na lewo. Zaś do pędzącego Kio dołączył Teiko.

- Ze wszystkich ludzi akurat na ciebie musiało paść. - Czarne oczy nie spuszczały wzroku z otoczenia, zaś zielono oki o dziwo przyjął ta sprawę na luzie. - I co ty jesteś taki na luzie? - Wkurzyło go to na maksa.

- Bo Yuulin to Yuulin. Ona się nie da tak łatwo.

Gdy Kio to usłyszał był w szoku ale gdy przemyślał to stwierdził że ma rację. Yuulin choć była by katowana to i tak przetrwa. A ten ktoś pożałuje tego czynu. 

* Na Wschód budynku 

Obszerne korytarze pokryte biała farbą lśniły pod światłem żarówek. Na ścianach wisiały różne obrazy na których była jedna i ta sama sentencja, a mianowicie katowanie jakiejś kobiety. Różnego wieku, odcienia skóry, kształtów. Mężczyzna zaś był potężnie umięśniony  z batem w ręce czy innym narzędziem, a na ich twarzach było widocznie rozbawione. 

Hei widząc to był podekscytowany. Zastanawiał się cały czas w jakim stanie jest Yuulin. Jak masakrycznie wygląda. Miał nadzieję, że jest w kiepskim stanie. Chciał zobaczyć jej ciało we własnej krwi i oczy wykrzywione w bólu. Przeczesał hebanowe włosy palcami by się uspokoić trochę.  Sama myśl go ekscytowała.  

Ritsu spostrzegł jego dziwne zachowanie. 

- Tylko ... - Zaczął lecz mu przerwał szybciej niż zaczął.

- Spokojne wziąłem leki przed akcją. Jednak w 100% to nie pomaga tak jak powinny. 

- Rozumiem. 

Zbliżające się kroki zmusiły ich by się skryli za posągiem przedstawiającą mężczyznę. O trochę zbyt imponujących mięśniach niż to jest możliwe w rzeczywistości ale dla nich praktyczne bo się schowali za nim. 

MafiaWhere stories live. Discover now