Rozdział 7: Obawiając się odpowiedzi

2.3K 189 59
                                    

Im więcej Hermiona się dowiadywała, tym bardziej była przerażona. Nigdy dobrze nie radziła sobie z chłopcami w tym romantycznym sensie. Miała dobre relacje z Harrym i Ronem, ale oni byli jej przyjaciółmi. Poszła z Wiktorem na bal na czwartym roku, ale też łączyła ich przyjacielska relacja. Pozwoliła mu na nieudolne pocałunki w policzek i szeptanie czułych słówek, tylko po to, żeby udowodnić wszystkim, że nie jest tylko molem książkowym. Oczywiście Wiktor był uroczy na swój sposób, ale nie było między nimi... namiętności, żadnych oznak prawdziwej miłości.

Próbowała sobie przypomnieć co wie o Draco, ale przypomniała sobie jedynie najnowsze zdarzenia — dni spędzone w lochu i ucieczkę z gabinetu dyrektora. Ale im bardziej myślała o Draco, tym bardziej uświadamiała sobie, że on ją kochał. Zawsze miał zimną i kamienną maskę na twarzy, ale w jego oczach było wiele emocji. Trochę miłości, trochę wymagań, trochę grozy, trochę strachu i zdumienia, a także coś czego nie potrafiła nazwać, ale rozpoznała instynktownie. Mały głosik w sumieniu, który zadaje odwieczne pytanie Dlaczego?

Zadawała sobie to pytanie często ostatnio. Dlaczego ja? Dlaczego on? Nic nie miało sensu. Harry i Ron zaaranżowali jej spotkanie z Draco nad jeziorem o trzeciej dzisiaj. Dopiero było południe, a zegar nie chce się zatrzymać. Tykał nieubłagalnie, jego regularne tempo było przerażająco szybkie i nieznośnie wolne zarazem. Chciała mieć to za sobą, a jednocześnie nie chciała, żeby do tego doszło.

Południe. Minęła minuta. Dwie minuty. Trzy minuty. Cztery minuty — czy czas nie może upływać szybciej? Minęło pięć minut i jeszcze tylko dwie godziny i pięćdziesiąt pięć minut do spotkania, w sumie nie tak długo, da radę to zrobić, ale co powinna powiedzieć? Co jeśli nie odzyska pamięci i spędzi resztę życia tak jak ten weekend i będzie przerażona, że nic nie pamięta i...

To była katastrofa. Minęło dopiero sześć minut. Po jakimś czasie zegar znalazł się na dywanie, bo Hermiona z nerwów rzuciła nim o ścianę.

Westchnęła, pochylając się nad stołem i ukryła twarz w dłoniach. Jest kilka rzeczy, z którymi ludzie sobie nie radzą. To była jedna z nich. Zazwyczaj nie traciła nad sobą panowania tak łatwo.

Musi się napić czegoś gorącego, zdecydowała patrząc na okładkę magazynu Lavender i Parvati, przedstawiającą grzeszne ilości czekolady. Wstała i udała się do kuchni.

♥ ♥ ♥ ♥

W kuchni zawsze panował harmider. Skrzaty biegały w tą i z powrotem jak mrówki, przygotowując tyle jedzenia, że mogłyby nakarmić cały kontynent. Kiedy przeszła przez wejście, uderzył ją obiecujący zapach gotującej się kiełbasy. Wyglądały doskonale, pełne złotego koloru, skwierczały apetycznie. Nagle poczuła się głodna.

– Panienka Hermiona! Panienka Hermiona! – pisnął mały głosik i uderzył w dziewczynę jak tłuczek. Spojrzała w dół i zdała sobie sprawę, że to Śpiewka. Skrzatka obejmowała jej nogi rękami, co można było uznać za przytulenie.

Hermiona podniosła stworzenie i przytuliła ją, czując poczucie winy. Zapomniała o niej. Miała zapytać Dumbledore'a czy da jej pracę, najlepiej z dniami wolnymi i zapłatą. Ale przez tą sprawę z Draco... całkowicie zapomniała o Śpiewce.

Ale nie miało to znaczenia, bo Śpiewka z dumą powiedziała. – Mistrz Dumbledore dał Śpiewce pracę panienko Hermiono! Śpiewka pracuje w kuchni i sprząta szkołę wraz z innymi skrzatami!

– To wspaniale, Śpiewko – powiedziała dziewczyna, uśmiechając się. Postawiła skrzata ostrożnie na podłodze. – Czy dostajesz godziwą zapłatę?

Śpiewka potrząsnęła głową energicznie. – Skrzaty domowe nie muszą mieć wypłaty, panienko Hermiono. Śpiewce zaproponowano wynagrodzenie i dni wolne, ale Śpiewka odmówiła.

[T] Ciemność i ŚwiatłoWhere stories live. Discover now