Rozdział 12: Ratunek

1.7K 152 20
                                    

Draco oparł się o ścianę na korytarzu, czując kamienie wbijające się w plecy. Starał się ignorować bezustanną paplaninę wokół niego. Kiedyś zainteresowałby się plotkami, ale teraz wydawały się... nie mieć znaczenia.

Martwiło go to, bo jako Ślizgon miał słuchać plotek i ploteczek. Zawsze była szansa, że część z nich była prawdą i mógł mieć z nich jakąś korzyść. Ale serio, jakie to miało znaczenie? Nie było nic co chciał zdobyć... z wyjątkiem Hermiony. Mało prawdopodobne, że banalne rozmowy z kolegami przywrócą jej wspomnienia.

Z przyzwyczajenia, spojrzał w kierunku Gryfonów stojących po drugiej stronie korytarza, skupiając się na miejscu, gdzie zwykle stali Ron i Harry, bezpośrednio przy wejściu do sali. Nie mógł przegapić czerwonej latarni włosów Rona i zauważył Harry'ego bezpośrednio obok niego. Ale, z nagłym skrętem żołądka, zdał sobie sprawę, że Hermiony nigdzie nie widać.

Spojrzał na zegarek. Lekcja powinna rozpocząć się w każdej chwili, a jej wciąż nie było? To do niej nie podobne. Wolałaby mieć ściągnięte wszystkie paznokcie, niż nie być na lekcji...

Marszcząc brwi, zrobił krok w kierunku Gryfonów. Ale zanim zdążył ich zapytać, gdzie ona jest, Snape przeszedł przez korytarz, spoglądając na chłopców, kiedy koło nich przechodził.

Draco wbił się w tłum, który tłoczył się przy drzwiach, mając nadzieję na miejsca z tyłu sali. Ku jego irytacji, nie mógł porozmawiać z Harry i Ronem, bo tłum go poniósł. Udało mu się zdobyć ostatnią wolną ławkę z tyłu sali.

Wyjął pergamin i pióro, nie mogąc powstrzymać się przed zerkaniem w stronę drzwi, z nadzieją, że Hermiona się pojawi. Próbując pohamować nerwy, zaczął wygładzać pergamin. Jeśli Hermiona byłaby w niebezpieczeństwie, Harry i Ron nie zostawiliby jej samej. A co z tym Periciusem? Nie powinien wiedzieć, kiedy ona jest w niebezpieczeństwie?

Niezbyt uspokojony tą logiką, powstrzymywał się od spoglądania na drzwi. Wydaje się, że nie tylko on zauważył jej nieobecność. Snape przyglądał się klasie ze złym spojrzeniem.

– Czy panna Granger dziś do nas dołączy? – zapytał Harry'ego i Rona z sarkazmem.

– Poszła po swoją pracę domową – wymamrotał Harry. – Będzie za minutę.

– Minutę? Myślę, że w związku z tym, powinienem pozbawić Gryffindor punktów za jej opieszałość. Jeden punkt za minutę spóźnienia.

Odwrócił się do tablicy. – Dzisiaj, będziemy się uczyć niezwykle trudnego eliksiru. Wątpię, że większość z was będzie w stanie wykonać go prawidłowo, bo kilkoro z was pozbawione jest całkowicie talentu...

Draco nie słuchał tego co mówił Snape. Instrukcje dotyczące tworzenia eliksiru były szczegółowo opisane w podręczniku. Większości i tak by nie czytał, zawsze polega na swoich umiejętnościach. Tekst w podręczniku jest bardzo wyczerpujący i gwarantował powodzenie.

Leniwie zaczął bazgrać na dole pergaminu. Skupił swój wzrok na rogu kartki, ale był pozbawiony emocji. Tak jak kiedyś. Czy rzeczywiście bardzo się zmienił? Zmarszczył brwi.

Bez żadnego ostrzeżenia, nagle poczuł ból w ramieniu, mrowienie i pieczenie. Zdziwiony spojrzał na ramię, ale nie wyglądało na uszkodzone. Nie było. Ale co było przyczyną tego bólu?

Zerknął na puste miejsce obok Harry'ego i Rona. Nie. To nie może być... Hermiona.

Podniósł rękę do góry, krzywiąc się z bólu. Cholera... ona jest ranna i musi tam iść... cholerny Snape, dlaczego nie widzi jego ręki? Nie było czasu...

Snape przerwał swój wykład, spoglądając na Draco. – Tak, Malfoy?

– Profesorze – zaczął Draco, kładąc rękę na brzuchu. – Źle się czuję. Mogę się zwolnić?

[T] Ciemność i ŚwiatłoWhere stories live. Discover now