Rozdział 15: Kłamstwa

1.8K 152 37
                                    

Hermiona zastanowiła się ponownie.

Zawahała się nerwowo za jednym z regałów, udając że szuka jakiejś książki. Miała nadzieję, że jej nie widać. Nieśmiało szła wzdłuż regału, ledwo oddychając. Ponieważ po drugiej stronie drewnianej półki przy stole siedział znajomy chłopak ze Slytherinu i odrabiał jakąś pracę domową. Jak na razie nie zauważył jej.

Wydawało się, że to dobry pomysł. Powie mu, że znowu go kocha, a w kolejnych tygodniach i miesiącach na pewno się w nim zakocha — tak jak przedtem. Jednak czuła wyrzuty sumienia, bo przecież powiedziałaby mu kłamstwo.

Dlaczego po prostu nie wróci do pokoju wspólnego i zapomni o tym szalonym pomyśle? Ale myśli ją powstrzymywały: Czy naprawdę chcesz przez resztę życia spacerować wokół jeziora, zadając sobie w nieskończoność te same pytania? Przysłowie mówi, że obserwowany czajnik nigdy się nie gotuje i jeżeli Hermiona nadal będzie tylko obserwować, próbując zdecydować, czy jest zakochana, nigdy do tego nie dojdzie.

Obiecała sobie, że znów się zakocha: z ciekawości, z powodu tej czarnej dziury w pamięci, ponieważ gdzieś w głębi duszy wciąż kochała Draco. To był jedyny sposób.

I tak, ignorując głosy krzyczące w jej głowie, stanęła prosto, uśmiechnęła się i zrobiła krok do przodu.

– Cześć Draco – powiedziała nieco wysokim, ale wesołym głosem. – Odrabiasz lekcje?

Widzisz – skarciła siebie – to nie takie trudne. Ale jej serce biło bardzo głośno, przecież jeszcze musi skłamać...

– Obrona przed czarną magią – odpowiedział ponuro. – Esej na pięć stóp!

Hermiona, która zawsze pisała pięć lub więcej stóp, nawet jeśli nauczyciele wymagali mniej, posłała Draco sympatyczny uśmiech. – Biedny, jak długo ci to zajmie?

Draco zrobił coś ze stalówką swojego pióra i usłyszała cichutki głosik: – Napisane dwie i pół stopy. – Skrzywił się. – Jeszcze połowa. Nie wiem, jak długo, może z godzinę? – Westchnął, zwijając pergamin. – Zrobię to później, mamy to oddać w przyszłym tygodniu.

Hermiona skinęła głową. Wewnątrz niej toczyła się wojna między połową, która chciała zrealizować plan i połową, która próbowała ją powstrzymać.

Po kilku sekundach Draco zmarszczył brwi. – Hermiono, nie powiedziałaś mi, że odkładanie tego na później to strata czasu! – zauważył z udawaną troską. – Powinienem zabrać cię do pani Pomfrey, bo chyba jesteś chora!

Hermiona zaśmiała się wymuszonym śmiechem. – Czuję się dobrze – powiedziała, po czym zamknęła buzię, żeby nie wypalić czegoś niepotrzebnie.

Draco spojrzał na nią dziwnie. – W porządku, skoro tak mówisz. Powinienem już iść rzuciliśmy zaklęcia przyspieszające wzrost roślin w cieplarni i musimy wrócić, żeby sprawdzić rośliny. – Spakował swoje rzeczy z powrotem do torby, ostrożnie wkładając pióro do bocznej kieszeni specjalnie na nie przeznaczonej i wstał, kierując się do wyjścia. – Cześć Hermiono.

– Poczekaj – powiedziała zanim zdążyła się powstrzymać. Draco odwrócił się w jej stronę, jak aktor, który właśnie wszedł na scenę. Przestała się denerwować. Będzie co będzie, miała tylko nadzieję, że się uda.

– Wiem, że zachowuję się dziwnie, a to dlatego, że... cóż, chciałam z tobą porozmawiać o czymś, ale nie wiem, jak to powiedzieć... – Spojrzała na Draco, aby zobaczyć, jak zareagował: jego twarz jak zwykle była pozbawiona emocji, jednak widać było zainteresowanie. Kontynuowała.

[T] Ciemność i ŚwiatłoWhere stories live. Discover now