Moja dłoń od samego rana sunęła po tablecie graficznym, próbując narysować coś, co nadawałoby się do kolejnego rozdziału książki, nad którą pracowałam. Lubiłam ilustrować, lubiłam czytać historie, a potem dobierać do nich grafiki, wykazywać się umiejętnościami. Problem w tym, że im dłużej to robiłam, tym bardziej czułam, że się wypalam. A może to zaczęło się dopiero po wyjeździe?
Śledziłam wzrokiem tekst, spisując przy okazji wskazówki, które miałyby mi pomóc w szkicowaniu kolejnego obrazka. Robiłam to raz za razem, rozdział po rozdziale. W pracy chwalono ilustratorów, rzucano dobrymi radami i wspierano nas, ale czasem czułam się jak w zegarku. Kiedyś wspominałam Kyle'owi o tym, że nie byłam wystarczająco utalentowana, by pracować w Disneyu. Marzyło mi się jednak celować gdzieś wyżej i dalej, a nie ślęczeć w jednym miejscu przez całe życie.
Od dziecka marzyłam, by tworzyć bajki. Ale wiadomo, jak to było z marzeniami, tym bardziej dziecięcymi. Niewielu z chłopców, którzy w przedszkolu chcieli zostać strażakami, faktycznie nimi zostało, żadna z dziewczynek, chcących stać się księżniczką, nie sięgnęła królewskiego tronu. Ja od dziecka uwielbiałam bajki Disneya i zawsze fascynowałam się rysunkiem. Chciałam kiedyś móc tworzyć ilustracje do kultowych filmów animowanych, które przyciągałyby tłumy. Nawet mając już ponad dwadzieścia lat, będąc po studiach i mając stałą pracę, marzyłam o tym, by zatrudnić się w Pixarze. Miałam ku temu predyspozycje, ale bałam się wysłać aplikację.
Kiedy przyjmowałam się do swojej pracy, mój szef patrzył na mnie z podziwem. Prosto w twarz mówił mi, że mam wielki talent, a to prawdziwy skarb. Powiedział, że pracownicy nie są trzymani pod kloszem i mają wolną rękę. Nie wiedziałam, czy to wszystko było prawdą.
Westchnęłam, poprawiając kontur postaci. Mała dziewczynka w grochowatej koszuli nocnej tarła oczy, trzymając pod pachą pluszową zebrę w różowe paski. Uśmiechnęłam się do ekranu, a potem wypełniłam kolorem jej włosy.
Usłyszałam ciężkie kroki, które coraz szybciej się zbliżały. Miałam otwarte drzwi, więc natychmiast zerknęłam w ich kierunku. Kyle wchodził po schodach, a kiedy znalazł się na piętrze, wcale nie skręcił do siebie, lecz nagle wyjrzał zza framugi, uśmiechając się do mnie.
– Co robisz? – Uniósł brwi, a potem sam wprosił się do pokoju, siadając na blacie biurka.
– A jak myślisz? Zaskocz mnie.
Kyle uniósł głowę, wlepiając na swoje wąskie usta ten kpiący uśmieszek, a potem oparł się o ścianę, krzyżując ramiona.
– Próbujesz znaleźć sobie chłopaka na Tinderze. Zakład o piwo, że zgadłem?
– Nie tym razem – odpowiedziałam, mrugając do niego. – Robię ilustrację do książki. Zerkniesz, panie bezrobotny grafiku?
Kyle prychnął i zeskoczył z blatu, po czym stanął za mną, wgapiając się w ekran. Ukradkiem zerknęłam na jego twarz, będącą ciut zbyt blisko mojej. Jego zimne, błękitne oczy faktycznie były strasznie jasne, ale byłam pewna, że nie nosił kolorowych soczewek. Patrzyłam w nie tak długo, jak odbijał się w nich ekran, ale nagle chłopak spojrzał na mnie, zanosząc się śmiechem.
– Co się tak przyglądasz, co?
– Zastanawiam się... – wyszeptałam, mrużąc oczy. – Jesteś z Ameryki?
– Powinnaś zapytać, czy jestem z Alaski. Ale ten tekst odnosi się raczej do dziewczyn – zażartował. – Hej, dlaczego nie pracujesz w Photoshopie? O wiele lepiej się tam rysuje.
Kiedy chłopak zmienił temat, natychmiast rozpaliła się we mnie nutka zaciekawienia. Kyle chwycił za myszkę, a potem szybko przejrzał funkcje programu, w którym pracowałam. Wiedział, że mu się przyglądałam, bo w końcu westchnął i mocno zacisnął szczękę, odwracając głowę w moim kierunku.
![](https://img.wattpad.com/cover/65402837-288-k196883.jpg)
CZYTASZ
Gradient [rewritten]
RomanceW życiu każdego człowieka przychodzą gorsze i lepsze chwile. Nikt nie jest z tytanu, ludzkie życie jest kruche, podatne na choroby, nad którymi nie możemy panować. Ale każdego dnia potrzebujemy nadziei i siły. Nadziei na lepsze jutro oraz siły, by p...