Rozdział dziewiąty

532 45 71
                                    

– Nie, nie, nie. Nie ma takiej opcji, Kyle. Nie pójdę z tobą do klubu! – rzuciłam, idąc w kierunku swojego pokoju.

Kyle podążał za mną jak cień, od godziny prosząc mnie, bym z nim wyszła. Nadal pamiętałam, jak skończyło się nasze ostatnie wyjście do baru i nie chciałam tego powtarzać.

– Obiecuję, że nie tknę ani grama alkoholu! Pojedziemy samochodem!

– Ostatnio też nim jechaliśmy i skończyliśmy w taksówce – odparłam, łapiąc za klamkę.

– Proszę, kumple trują mi dupę, bo chcą cię poznać. Amica! – jęknął Kyle, po chwili padając na kolana.

Złapał mnie za biodra i oparł głowę na moim brzuchu. Przewróciłam oczami, próbując go jakoś odepchnąć, ale przylepił się do mnie, jak rzep psiego ogona. Nie mogłam ruszyć się na krok.

– Jeśli dotkniesz mojego tyłka, możesz pomarzyć o wyjściu do klubu – warknęłam, trzepiąc go w głowę.

Miałam go dość. Domyślałam się, że Kyle może być całkiem niezłym uparciuchem, ale nie sądziłam, że będzie tak zdesperowany, by łazić za mną i prosić mnie o coś, co może przecież zrobić sam. Może momentami było mi go żal i nawet bym się zgodziła, ale nie byłam przekonana co do jego przyjaciół. Mówił, że kiedyś coś o mnie napomknął i teraz wiecznie prosili go, by gdzieś mnie wyciągnął.

Nie wiedziałam, jak wiele było w tym prawdy, ale z drugiej strony... Nie chciałam wyjść na osobę, która wiecznie siedzi w domu, zamknięta w czterech ścianach. Miałam trochę dość rysowania i planowałam napić się wina w samotności, a nie z Kyle'em.

– Jak mam cię przekupić? – zapytał w końcu, unosząc głowę.

– Kup mi najnowsze Ferrari – prychnęłam.

Kyle spojrzał na mnie, uśmiechając się krzywo. Z tej perspektywy, kiedy patrzył na mnie z dołu tymi błękitnymi oczami, mając kompletnie rozczochrane włosy od wycierania ich o moją koszulkę, wyglądał... Gorąco. Naprawdę. Musiałam przyznać, że mój przystojny współlokator był naprawdę niezłym facetem.

– Może być w skali jeden do osiemnastu? – Mrugnął, a potem wstał, górując nade mną. – Chodź ze mną, co ci szkodzi? Będziesz siedzieć w willi jak stara baba? Moi przyjaciele to cholernie spoko goście.

A może byłam mu to winna po tym, co mi powiedział? Może jego wyznanie miało nas do siebie zbliżyć, dlatego liczył, że po prostu wyjdę z nim, by trochę się wyluzować po takiej dawce faktów?

Skinęłam głową, a Kyle wyszczerzył się, klepiąc mnie mocno w tyłek.

– Bądź gotowa za pół godziny!

~*~

Aurora zawsze mówiła, że trzeba korzystać z życia. Powtarzałam sobie więc jej mantrę, kiedy razem z Kyle'em wchodziłam do klubu. Odkąd wyszliśmy z domu, czułam na sobie jego wzrok. Ostatnim razem, kiedy gdzieś z nich szłam, siedziałam w swetrze, więc tym razem trochę zaszalałam. Nie tylko z makijażem, jak i z ubiorem. I chociaż trochę dziwnie czułam się z tym że chłopak na mnie patrzył, czułam się doceniona.

W ciągu przejażdżki sportowym samochodem Kyle'a blondyn wiele powiedział mi o swoich przyjaciołach. Musiałam zapamiętać jedną najważniejszą rzecz. Pod żadnym pozorem miałam nie tańczyć z Billiem, bo to mogło skończyć się dla nas źle. Nie wiedziałam tylko, dlaczego.

Klub wyglądał podobnie do tego, w którym byłam ostatnio. Nie różnił się praktycznie niczym, chociaż tutaj sala taneczna znajdowała się na parterze. Kyle złapał mnie za nadgarstek, a potem pociągnął mnie przez tłum ludzi. Skrzywiłam się, kiedy ktoś mnie potrącił. Właśnie dlatego tego nie lubiłam. Zapach sprawiał, że mnie mdliło, a ogromne skupisko ludzi mocno odpychało. Na szczęście jednak wybrnęliśmy stamtąd, siadając przy barze.

Gradient [rewritten]Where stories live. Discover now