Zemsta krwiożerczych sedesów zombie

389 39 2
                                    

  Wszystko wróciło do normy, ponieważ obudziłam się o szóstej rano po spokojnej, bezsennej nocy. Postanowiłam pogadać z siostrą o minionych wydarzeniach. Spróbowałam ją obudzić, jednak po tym jak spoliczkowała mnie zmieniłam zdanie.

W ciągu ostatnich trzech tygodni oprowadziłam Natkę po Obozie, ponieważ sama już go świetnie znam. Udałam się do domku dzieci boga snu.

Już na progu usłyszałam chrapanie potomków Hypnosa. Podeszłam do najmłodszego, z doświadczenia wiedziałam, że Mike śpi najpłyciej i obudziłam go. W krótkiej dyskusji wytłumaczyłam mu, że jak nie prześle jakiegoś koszmaru mojej współlokatorce to wrócę z bębnem i obudzę jego rodzeństwo. Ogółem mówiąc, nie lubią być budzeni, jeszcze półprzytomni łapią co się nawinie i rzucają tym w winowajcę. Oczywiście, jakbym całkowicie przypadkiem przyniosła tu bęben, zagrała na nim i zwaliła całą winę na Mika, to oczywiście bym zrobiła to przypadkiem.

W końcu poszliśmy na kompromis i ja muszę mu do końca miesiąca kupić nową poduszkę, a on spełni moje wymagania.

Dobrze, że umiem udawać zdziwioną, bo siostra nie była w humorze. Niestety ona ma zadziwiającą celność przy rzucaniu ostrymi przedmiotami. Oderwałam tylko raz, wiec jestem z siebie dumna. Już nie pierwszy raz wykonuję ten manewr. Mike robi wszystko dobrze, poza tym, że sam panicznie boi się spuszczania wody w sedesie, więc jedyny koszmar nad którym panuje, to "zemsta krwiożerczych sedesów zombie", więc siostra rozpoznaje kiedy to moja sprawka.

Tak czy siak, jak się uspokoiła zaczęłam opowiadać jej o swoich pomysłach. Jednak już po pierwszym zdaniu usłyszałam dźwięk konchy.

Błyskawicznie posprzątałam w domku, podczas gdy Nati się ubierała.

Śniadanie przebiegło zgodnie z planem, nielicząc tego, że bracia Hood, którzy wczoraj myli naczynia, umyli szklanki sosem sojowym, więc połowa obozu zamiast ćwiczyć rzyga.

Przed obiadem miałam łucznictwo, a po sjeście szermierkę i grekę. Po zajęciach, Annabeth, która je prowadzi powiedziała, że Chejron chce ze mną pogadać. Razem poszłyśmy do Wielkiego Domu. Jednak Fata uznały, że miałam tego dnia za mało okazji do śmierci.

Już mijałyśmy boisko do siatkówki, kiedy przypomniałam sobie, że Chejron chciał dokładniej obejrzeć moją broń. Annabeth nie zgadza się na przenoszenie mieczy na jej lekcje, więc branzoletkę zostawiam w szafce nocnej.

Szybko pobiegłam do domku jednak w pewnym momencie poczułam się obserwowana. Obroniłam się, a tam... stał wielki Pies. Dzięki Hadesie, ale po co przysłałeś tu tego, yyy, jak on byłłł?

A, Cerbera.

Ani się obejrzałam, a byłam przyszpilona do ziemi, przez ślinianiącego się piekielnego ogara.

Zakazana PotomkiniWhere stories live. Discover now