2 Rozdział - POPRAWIONY

44.6K 1.7K 249
                                    

Podeszłam do prostokątnego stołu.

Chwyciłam telefon i odblokowałam go.

ALICE.

Muszę jej o wszystkim powiedzieć.

Wybrałam numer dziewczyny i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Nie odbierała.

W drodze, dzwoniłam do niej ze 3 razy, ale nic. Było chłodno, ale ja cała aż się gotowałam w środku.

Spotkanie na palcu miało odbyć się 3 minuty temu.

Nie mam do niej szczególnie daleko więc około 10 minut później stałam już przed jej domem.

Zadzwoniłam dzwonkiem, a drzwi otworzyła mi jej mama.

— Dzień dobry jest Alice?

— Oj dziecko, nie ma jej niestety. Czekaj
... Z tego co wiem to wyszła się spotkać właśnie z Tobą, prawda? — spytała.

— No tak. Nie wie Pani może, gdzie jest?

— Dziecko nie mam niestety pojęcia. Zadzwoń do niej.

— Dzwoniłam... Nie odbiera.

— Może wejdziesz i poczekasz na nią? — odchyliła szerzej drzwi.

— Nie, nie, nie mogę. Muszę ją koniecznie znaleźć i to teraz.

— Coś się stało?

— Tak. — powiedziałam i odeszłam. — Do widzenia! – rzuciłam kiedy zrozumiałam, że poszłam bez pożegnania.

To gdzie ona w takim razie jest...

A może... U mnie! Może.... może poszła inną drogą i się nie minęłyśmy.

Nagle usłyszałam pisk opon. Przede mną jechało czerwone wielkie auto.

Za kierownicą mogłam dostrzec mojego byłego, Adama. Nie chciałam przyspieszać kroku, by nie zrobić z siebie totalnej idiotki. Z tyłu siedziały dwie dziewczyny, a obok prowadzącego, ciemnowłosy chłopak, którego wcześniej nie widziałam.

Zatrzymałam się przed pasami, by puścić ich swobodnie jednak on miał w planach coś zupełnie innego. Przystanął przy mnie i wskazał ręką na chodnik, co znaczyło, że miałam iść.

Chwilę stałam i patrzyłam w jego oczy, aż w końcu ruszyłam.

Nagle poczułam na sobie coś mokrego. Stanęłam na białym, świeżo pomalowanym pasie i odwróciłam wzrok. Z rękoma uniesionymi w górę, starałam się powstrzymać strumień wody. Dotarło do mnie co się stało. Spoglądałam teraz na Adama, trzymającego w dłoniach butelkę skierowaną w moją stronę.

Otworzyłam szeroko usta. Chłopak nie zamierzał tak łatwo ze mną skończyć. Cofnął rękę i rzucił we mnie plastikiem. – Z dziwkami się tak postępuje. – ruszył dalej, jednak tak powoli, że zdążyłam mu oddać i kopnęłam nogą z całej siły w tył jego auta. – ŚWIR! – wrzasnęłam.

Nagle odjechał, nieco szybciej z piskiem opon.

Skierowałam się w stronę domu.

Łobuz kocha najbardziej ✔ POPRAWIANIEWhere stories live. Discover now