99 Rozdział

5.7K 280 14
                                    

Z początku nie wierzyłam w to co usłyszałam. Alex ścisnął mnie mocniej za rękę i przyciągnął do siebie.

– Ale to jest niemożliwe. – powiedziałam jeszcze zszokowana.

– Bardzo nam przykro. – oznajmili mam policjanci i ruszyli w stronę drzwi. – Ciała są na jutro do identyfikacji. Prosiłbym o pojawienie się w kamienicy.

Patrząc w jeden punkt, a dokładniej na stół, myślałam o moim dzieciństwie. Zawsze byli przy mnie, a teraz kiedy ich nie ma... Jak ja sobie poradzę.

*Pov Alex*

Nie wiem po co i dlaczego, ale chciałem udawać przez Lucy twardego. Moi rodzice zginęli, a mi w głowie popisy. Wiem, żałosne. Wstałem i ruszyłem, by zamknąć drzwi za policjantami, zostawiając dziewczynę na kanapie. – Do zobaczenia. – powiedziałem i przymknąłem je.

Kiedy się odwróciłem, zorientowałem się, że Lucy już tam nie ma. Potrzebuje czasu. Tygodnia, może miesiąca, roku... lub nigdy się z tym nie pogodzi, a tego bym nie chciał. Sam nie mogę w to uwierzyć. Mój tata był znakomitym kierowcą, nigdy nawet nie zarobił jednego karnego punktu. Ale w tym czasach, te małolaty co się wpychają za kierownicę. Chociaż to będzie niemiłe, chciałbym, żeby sprawcy wypadku też zginęli.

Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Usiadłem na kanapie i mój wzrok wtopił się w okno, zza który dostrzec można było ciemne chmury nadciągające w naszą stronę. Myśląc o Lucy, zdałem sobie sprawę, że potrzebuje ona teraz kogoś. Nie mnie, swojego rodzonego brata, a przyjaciół. Zadzwoniłem do całej tej paczki łącznie z Maxem, chociaż wiedziałem, że dziewczyna z nim nie gada.

Niestety chłopak nie odebrał. Może i to nawet lepiej. Teraz wychodzi to jaki był.
Siedząc i ciągle robiąc tą samą czynności, czyli bezsensowne patrzenie się za szybę, usłyszałem dzwonek. Otworzyłem drzwi i ujrzałem Alice, Vanesse i Larę. Dziewczyny nie wiedziały jeszcze co się stało także, gdy tylko przekroczyły próg mojego domu, zaczęły zasypywać mnie mnóstwem pytań. Taka rozmowa przez telefon nie jest łatwa. W realu też, ale różnica jest ogromna.

Nie powiedziałem jej nic, bo chciałem żeby ona im to powiedziała. Nie to, że próbowałem polepszyć jej kontakty z dziewczynami, by usłyszały to z jej ust, a to, że sam nie mogłam tego powiedzieć. Nie chciały mi przejść te słowa przez gardło.

Skinąłem głową w stronę schodów, a dziewczyny już wiedząc, że nic im nie powiem, ruszyły w ich stronę. Zanim zamknąłem drzwi pojawił się David.

Wszyscy weszli na górę, a ja ruszyłem znów na obserwację mojej okna.

Łobuz kocha najbardziej ✔ POPRAWIANIENơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ