♣ Rozdział dziesiąty

3.5K 417 36
                                    


Król Otton przymknął na moment powieki, które zdawały mu się w obecnej chwili ciążyć. Gniew rodził się w nim z każdą sekundą i coraz bardziej zaczynał wątpić w to, że uda mu się nad nim zapanować. W życiu przez myśl by mu nie przeszło, że Zoe będzie tak bardzo mu wszystko utrudniała. Nie potrafiła docenić faktu, że przydzielił jej strażnika. O darowaniu jej życia, nawet nie wspominając. Zuchwałość tej dziewczyny była tak przesadzona, że sam nie potrafił się jej nadziwić.

Pomasował palcami skronie, jakby miało to uśmierzyć ból głowy. Po chwili ponownie spojrzał na nieugięty wyraz Ziemianki, która ani przez moment nie spuściła z niego wzroku. Ułożyła rannego wilka na podłodze i klęczała nad jego ciałem, jakby obawiała się, że zwierzęciu przytrafi się krzywda, gdy tylko spuści go z oczu.

– Zamierzasz zrobić z tej bestii swoją posłuszną zabawkę? – spytał prześmiewczo władca, wskazując na wilka. – Zapomniałaś już, że znajdujesz się w moim zamku, mojej krainie i panują tutaj MOJE zasady? – głośno zaakcentował przedostatnie zdanie, mając nadzieję, że coś w końcu dotrze do tej upartej dziewczyny.

Tak bardzo nie chciał żałować decyzji o darowaniu jej życia, tymczasem czuł, jakby przegrywał bitwę. Usłyszał nawet, że Zoe przekonała do siebie niektórych Volerianów, czego się nie spodziewał. Tymczasem Ziemianka zaskoczyła go tak bardzo, że nie miał pojęcia, co począć.

– Bez urazy, ale to nie ja prosiłam o darowanie mi życia. Trzeba było mnie zabić – wycedziła Zoe przez zęby. W jej zielonych oczach lśniła czysta nienawiść, a usta zacisnęły się w wąską kreskę. – Miałam kupić sobie, co chciałam, więc niech szanowny władca weźmie teraz odpowiedzialność za swoje słowa.

– Wilk nie jest rzeczą, którą mogłabyś sobie kupić! – krzyknął Otton, podnosząc się z tronu. Wszystkie mięśnie na jego twarzy się spięły, a z ust pociekła ślina, którą momentalnie otarł bawełnianą chusteczką. – To zwierzę bez wątpienia nawet nie było do kupienia!

– Dzięki Edanowi było na sprzedaż! – odkrzyknęła bezczelnie, prostując kolana.

Wilk momentalnie próbował się podnieść, przestraszony, że go zostawi. Widząc jednak, że nigdzie się nie ruszyła, z powrotem położył głowę na chłodnej podłodze.

– Jak śmiesz mi się sprzeciwiać!?

Zoe roześmiała się głośno i odepchnęła od siebie dłoń Edana. Wiedziała, że próbował ją uspokoić i robił to dla jej dobra, ale w ogóle jej to nie obchodziło. Skoro musiała żyć w tym chorym świecie i nie mogła dobrowolnie odebrać sobie życia, sprawi, że król zacznie powoli tego żałować. Mógł jej się pozbyć, gdy jeszcze nie została otoczona ochroną Virre. Ach, byłaby zapomniała! Przecież to właśnie te ogromne bestie miały rozszarpać ją na kawałki i posłać jej duszę do Piekła, jednak tak się nie stało. A wszystko to za sprawą płonącego krzyża na jej plecach, w który wciąż nie potrafiła uwierzyć.

Zmęczona kazaniem króla, głośno westchnęła.

– Otrzymałam pozwolenie na kupno tego, czego zapragnę. Tak też zrobiłam, więc o jakim sprzeciwie tutaj mowa?

Otton opadł na tron, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.

Edan spojrzał na króla ze strachem. Wiedział, że nie powinien był przyprowadzać tutaj wilka. Nie miał prawa spełnić tak absurdalnej zachcianki dziewczyny z Ziemi, jednak jaki miał wybór? Sam król pozostawał bezradny wobec jej buntowniczej postawy.

Z całej siły starał się wydobyć z Zoe choć odrobinę szacunku dla władcy, jednak wszystko, co mówił, jednym uchem jej wchodziło, a drugim wychodziło. Szczerze wątpił w to, by ktokolwiek zdołał ujarzmić jej charakter. Nawet jeśli to w niej leżała nadzieja na zdjęcie klątwy z Virre i ocalenie mieszkańców od gniewu wiedźmy zza rzeki Laur, wciąż była zagrożeniem. Nieposłuszeństwo wobec króla mogło zniszczyć dobre imię Ottona, a lud mógłby ogarnąć strach. Zoe pojawiła się znikąd i nikogo się nie słuchała. Nikt nie miał pewności, że nie przynosiła ze sobą śmierci. Całe jej zachowanie mogło być udawane, jednak starał się o tym nie myśleć.

Strażnicy Vol ✓Where stories live. Discover now