V.
- Grzebałaś w jego rzeczach?!
- Precyzując: to były rzeczy jego ojca. Nie powiedziałam mu, bo...
- NIE POWIEDZIAŁAŚ MU??? On się załamie, popadnie w depresję, będzie miał myśli samobójcze... - Marinette była o krok od zawału. - Boże, mój biedny Adrien. Jak mogłaś mu to zrobić?
Początkowo sądziłam, że wyznanie Marinette całej prawdy będzie dobrym rozwiązaniem, ale ta zamiast pogratulować mi tego, że tak wspaniale to rozegrałam, zaczęła na mnie krzyczeć i obwiniać o zły stan psychiczny Adriena. Jakby już nie był załamany.
- Może po prostu były koleżankami?
- Nie. Było tam zdjęcie mamy po przemianie. Nie zdążyłam wszystkich zobaczyć, bo Adrien akurat musiał się przybłąkać. Jestem pewna, że w pokoju Lousie znajdę przynajmniej część odpowiedzi. Tylko muszę wejść tam sama.
- Dom Adriena to prawdziwa forteca. Byłam tam kiedyś. - Westchnęła rozanielona, prawdopodobnie wspominając odwiedziny u swojego przyszłego teścia - psychopaty. - Nie możesz pozbyć się wrażenia, że ktoś śledzi każdy twój ruch. Jak chcesz tam wejść?
- Normalnie, drzwiami.
- Zabawne. Przecież się tam nie włamiesz. Masz w ogóle jakiś plan?
- A mam! - oznajmiłam radośnie, dumna z siebie. - Kiedy spotkamy się, żeby popracować nad projektem, ty zajmiesz czymś Adriena, a ja pójdę pozwiedzać sobie pokój jego mamy. Co do naszej pracy: wciąż nie wymyśliliśmy tematu, bo graliśmy w GTA.
Spojrzała na mnie, jak na idiotkę, czyli w sumie nic się nie zmieniło. Okłamywanie Adriena zupełnie jej nie pasowało, ale ona sama ściemniała mówiąc, że nie czuje nic do Chata - pewnie śni o nim po nocach, a potem udaje, że jej to nie obchodzi. Ja to wiem.
Już chciałam wytłumaczyć jej szczegóły mojego planu, gdy zza zakrętu wyszedł Nathanael. Musiałam przybrać pozę modelki i błysnąć uśmiechem, jak w reklamie pasty do zębów, żeby powalić go na kolana. Nawet na mnie nie spojrzał (pewnie wiedział, że od razu by się zakochał, dlatego wolał nie ryzykować, cóż). Stanął przed Marinette i wyciągnął w jej stronę dwa bilety do kina. On definitywnie ma coś z głową.
- Marinette... - zaczął Nathanael nieśmiało, a twarz przybrała barwę jego włosów. - Chciałbym zapytać cię, czy nie zechciałabyś... bo ja... mam dwa bilety do kina i...
Chyba mu padło na mózg.
- Co? - przerwałam mu gwałtownie, podrywając się na równe nogi. - Ciebie chyba Bóg opuścił! Zabierz te bilety, Marinette jest zajęta. Dzisiaj, jutro i na zawsze.
- Valeria, usiądź - poprosiła mnie Mari, przepraszająco spoglądając na Nathanaela. - Ona tylko żartuje. Chciałeś mi coś powiedzieć?
Nie rozumiem, co on w niej widzi. Owszem, jest ładna, charakter ma nawet znośny, ale na tym kończą się jej zalety - w porządku, jest ich więcej, ale nie mogę robić sobie konkurencji, dlatego wolę myśleć, że jest wredną pindą z brzydką twarzą. To bardzo podbudowuje moją samoocenę.
Też zapraszałam go do kina. Chciałam nawet kupić mu popcorn, żeby zachwycił się moją romantycznością - poza tym w filmach pary zawsze jedzą razem popcorn i kiedy oboje jednocześnie po niego sięgają, ich dłonie się stykają, a wtedy w tle zaczyna grać romantyczna muzyka i żyją sobie szczęśliwie w domu z ogródkiem i psem. Zasugerowałam, że zapłacę za jego bilet. A on uciekł. Nie wiem, co jest ze mną nie tak.
- Przepraszam, jeśli przeszkodziłem, naprawdę nie chciałem.
Zamierzałam odesłać go z powrotem tam, skąd przybył, ale Marinette zmiażdżyła mnie wzrokiem i musiałam siedzieć cicho. Sama nie rady go spławić. Nie potrafi odmawiać ludziom, a potem nie wie, jak wyplątać się z danych obietnic. Nie to, co ja. Jeśli ktoś narzuca mi swoją wolę, to zazwyczaj wyciągam gaz pieprzowy (prezent od dziadka, bezpieczeństwo przede wszystkim).
CZYTASZ
Zapamiętaj |Miraculous| ✔
Fanfiction"Kochać to stracić. Jeśli pokochasz, stracisz wszystko. Miłość jest dla ludzi głupich. Zapamiętaj to, Adrienie." Życie każdego przeciętnego nastolatka to długi spacer po polu minowym. Jednego dnia ktoś złamie ci serce, drugiego los pokaże ci środkow...