Kobieta była trochę po trzydziestce. Miała bardzo długie nogi, figurę supermodelki, szpilki od Louboutin'a, spódniczkę mini oraz kruczoczarne, sięgające mniej więcej do pasa, włosy. Przynajmniej tyle była w stanie powiedzieć o niej Grace zaraz po przebudzeniu. Z na wpół otwartymi oczami. I głową spoczywającą na piersi Nialla.

-Co to ma znaczyć!?- Krzyknęła Kruczoczarna. Okazało się, że ma także bardzo nieprzyjemny, świdrujący w uszach głos.

-Angie? Co ty tu robisz?- Wybełkotał Horan, siadając. Słysząc to idiotyczne imię, Grace momentalnie zesztywniała. Poczuła się jakby doświadczała deja vu.

-Co ja tu robię!? A co w naszym mieszkaniu robi ta dziewucha!?- Piszczała idiotyczna, kruczoczarna Angie.

-Miałaś wrócić dopiero za miesiąc. Poza tym, ustaliliśmy, że robimy przerwę. Tak długo się nie odzywałaś, więc byłem pewien...- Grace nie chciała słyszeć ani słowa więcej. Błyskawicznie ubrała się i wybiegła z mieszkania, nie dając zatrzymać się Niallowi, który próbował zagrodzić jej drogę. Do uszu dziewczyny docierały pojedyncze słowa..."Separacja", "nieporozumienie"...Nieważne. Oszukał ją. Wtedy w hotelu zarzekał się, że z Angie już definitywnie koniec. Kłamał- złamał podstawową obietnicę na samym początku. Nie mogła zostać.

Dwie godziny później Grace siedziała w samolocie do Nowego Jorku, mimowolnie zalewając się łzami. Który to już raz tak bezmyślnie dała mu się zwieść?...Kretynka, naiwna kretynka!

Niestety nie mogła zaprzeczyć, że ostatnie dwa miesiące były jednymi z najpiękniejszych w jej życiu...

***

-No to o co chodzi z tym niespaniem ze sobą przed ślubem?- Spytał Niall, energicznie zlizując posypkę z czterech gałek czekoladowego loda jednocześnie. Szli trzymając się za ręce po miejskiej plaży w Mullingar. Wpatrzeni w zachodzące słońce brodzili po kostki w wodzie. Nikt ich nie nagrywał, nie robił im zdjęć. Dookoła było cicho i spokojnie. Uroki niewielkiej rodzinnej miejscowości.

-Nialler, tłumaczyłam ci to już milion razy.- Zaśmiała się Grace, nieudolnie radząc sobie z na wpół rozpuszczonym lodem.

-Proooszę. Kiedy o tym mówisz jesteś taka uroczo zawzięta i mądra.

-A kiedy mówię o czymś innym, jestem uległa i głupia?- Droczyła się.

-Ty to powiedziałaś, Gracy.- Odparł złośliwie Niall,całując ją w czubek nosa.

- Chodzi o to...- Zaczęła dziewczyna, gdy, uporawszy się z lodami, usiedli przytuleni na rozgrzanym piasku. Gdzieś w oddali przeleciała skrzecząca mewa.-...że oddawanie siebie, to największy dar jaki możesz dać drugiej osobie. Seks jest na tyle intymną i ważną sprawą, że nie można się na niego decydować jeśli nie wiesz czy na pewno mógłbyś spędzić z tą osobą resztę życia, mieć dzieci. Inaczej mija się z celem. Staje się chwilową przyjemnością, wypaczeniem istoty rzeczy. Rozumiesz?

-Niby tak...Ale przecież my już...-Horan spróbował swojego stałego kontrargumentu.

-To nieistotne.- Przerwała Grace z zapałem.- Byliśmy ledwo pełnoletni, pijani i nieświadomi. W tym sensie, o którym mówię, nie liczy się.

-No już dobrze. Przecież wiesz, że to szanuję. Zaczekam tak długo, jak będziesz potrzebowała.

-Dziękuję.- Szepnęła z uczuciem, zarzucając mu ręce na szyję.- Bardzo ci dziękuję.

Słońce coraz szybciej znikało za horyzontem, znowu dało się słyszeć skrzek lecącej mewy.

***

A przecież jednak uległa. Kilka razy poszła z nim do łóżka O kilka razy za dużo. Gardziła sobą za odejście od najbliższych jej sercu wartości, miała wyrzuty sumienia, spowiadała się nawet. Na przykład po tym wieczorze, kiedy...

***

-Gracy, poznaj chłopców.- Powiedział Niall, zamykając za nimi drzwi studia nagraniowego w Londynie. - Louis Tomlinson, Harry Styles, Liam Payne. Chłopcy, Grace Owen- moja dziewczyna.- Dodał, obejmując ją ramieniem.- Porobi nam dzisiaj trochę zdjęć. Bądźcie mili i grzeczni.- Zażartował.

Po chwili Grace osobiście przedstawiło się trzech sławnych wokalistów. Gadatliwy, energiczny Lou w pasiastej bluzce, Liam z ciepłym uśmiechem i czekoladowymi oczami, na koniec trochę nieobecny Harry z burzą loków na głowie. Padły komplementy, podobno Niall tyle o niej mówił, ma na niego zbawienny wpływ, robi wspaniałe zdjęcia.

Spędzili razem prawie cały dzień. Dziewczyna fotografowała, urzeczona słuchała współbrzmiących w idealnej harmonii głosów członków zespołu, dużo się śmiała.

Gdy wyszli ze studia, było już zupełnie ciemno. Serdecznie pożegnali się z chłopcami, którzy szybko wsiedli do samochodów i odjechali. Niall odprowadzał Grace na autobus do hotelu , bo sam musiał zostać na noc w Londynie. Chciał ją odwieźć, ale przekonała go, że w autobusie nic jej nie grozi, on musi się wyspać, a poza tym cudownie będzie pójść na nocny spacer. Za wszelką cenę starali się nie rzucać w oczy, aby nie zauważyli ich żadni dziennikarze. Szli w kompletnym milczeniu, mieli ledwo zauważalnie splecione dłonie. Dopiero, kiedy autobus zbliżał się do przystanku, dziewczyna odezwała się:

-Wspaniale się dzisiaj bawiłam.- Szepnęła z uśmiechem.-Masz świetnych kumpli.

-Cieszę się, że ich polubiłaś. To dla mnie ważne.- Przez moment intensywnie patrzyli sobie w oczy, powstrzymując się przed namiętnym pocałunkiem. Starali się nie okazywać sobie czułości w miejscach publicznych. Oboje bardzo cenili prywatność.

-Nialler czy...- Zaczęła niepewnie Grace, w momencie, kiedy autobus zatrzymał się tuż przy nich.- Czy mogłabym...Myślę, że chciałabym dzisiaj zostać u ciebie na noc.- Wyrzuciła z siebie na jednym oddechu. Na twarzy Nialla malowało się niedowierzanie wymieszane z zachwytem. Uśmiechnął się od ucha do ucha. Autobus odjechał.

Horan z rozpędu pocałował dziewczynę w rękę, zamówił taksówkę, następnie porwał ukochaną w ramiona i zaczął kręcić się z nią wokół własnej osi.

Taksówka przyjechała po kwadransie, pojechali do jego mieszkania, gdzie,jak łatwo się domyślić...

-Proszę zapiąć pasy. Zaraz lądujemy.- Z letargu wyrwał Grace głos stewardessy.

Otarła łzy z kącików oczu i wyczyściła nos.

To już. Czas wziąć się w garść i wrócić do starego życia.

Niall James Horn po raz kolejny przestaje istnieć.

Samolot wylądował.

THE FAME |N.H| Where stories live. Discover now